Sport - Tydzien minal calkiem szybko. Mialem duzo wolnego, ale za to w niedziele siedzialem w pracy od 2:30 pm do 7:45am nastepnego dnia. Czyli dzisiaj. Szybko sprawdzilem co sie dzialo na farmach i w restauracjach. Wszystko to takie czasochlonne - akceptacja prezentow, dokarmiania staffu itp itd, ze sie nie obejrzalem a juz byla 9:30 i trzeba sie bylo zbierac na kolejna lekcje tenisa z Karen. Tym razem intensyfikacja doznan z bekhendem i forhendem, serwowanie i jak zwykle male 'rally'. Jarciowi idzie fantastycznie, mi znacznie gorzej, ale ... powoli czuje, ze jakos potrafie nadac kierunek, gdzie ta pilka ma leciec, ze juz nie wspomne o samym jej odbiciu. Serwy mi czasem wychodza. Nie moge sie doczekac kolejnego zaproszenia dla znajomych w naszej silowni, zeby sobie zagrac z Markiem. Ostatnio przegralem okrutnie, ale tym razem mam nadzieje, ze przegram z chociaz odrobine lepszym wynikiem.
Ech te sporty... nie dosc ze kontuzjogenne, ze sie czlowiek zmeczy, to jeszcze do tego trzeba jakies punkty sobie sprawiac i je liczyc. Jakos malo kompetytywny jestem, ale coz tam, z czasem sie zrobie.
Royal Mail/ebay - instytucja co chwile strajkujaca, zawodna i w dodatku nie najtansza. Ostatnio wyslalem rodzicom dwie nitownice jako zwykla paczke airmail i doszla po paru dniach. Super. Rozwalil sie nam maly guziczek przy odkurzaczu, ale na szczescie Dysony sa na 5cioletniej gwarancji, wiec przysla nam nowiutka czesc za friko. Przyslali w piatek. Akurat nikogo w domu nie bylo, wiec zostawili czerwona karteczke, zeby umowic sie na odbior na poczcie glownej, albo zeby jeszcze raz przyszli, albo zeby odebrac na poczcie lokalnej (zazwyczaj oplata 50p, ktora z okazji swiat zniesli). Ustawilem opcje odbioru w poniedzialek na poczcie lokalnej. I dupa. Nie ma. Poczta jest wolna, bo sa swieta i sa opoznienia. Cale szczescie, ze nie musze za to placic, bo by tylko czlowieka wkurw ogarnal.
Za to dzis przyszly moje nowe majty kapielowki. Jarcio jak sie dowiedzial jakie majty wygralem na ebayu o malo nie spadl z krzesla. Majty Adidasa (no bo ja innych nie uzywam), chloroodporne (zeby sie nie rozpuscily gumeczki od chloru albo nie starcily koloru) i wlasnie kolor ... czerwony. W dodatku nie boxerki tylko krotkie biodrowki. Wygladaja na moim foczo-morsowym ciele fantastycznie. Kolejny powod by zapierdalac na silownie 5 razy w tygodniu. W zeszlym tygodniu udalo mi sie zrealizowac plan intesywnych cwiczen kardio, w tym jedne zajecia ze spiningu (siadasz na rowerek i zapierdalasz w rytm muzyki, a instruktor/ka mowi jakie cwiczenia robic). Po 45 minutach stopy napierdalaja jak szalone, pot zalewa oczy i czlowiek ledwo zyje. Ale warto :) Pluca sie dotleniaja, mozg lepiej ukrwiony, testosteron sie wydziela i zwiekszona sie ma potencje (w moim wypadku chyba nie ma zastosowania, bo wiecej sie nie da), pompa miesniowa w nozkach lepiej przepycha krew, tluszcz sie spala jak w kotlowni i generalnie czlowiek jest zrowszy, mlodszy i piekeniejszy. Z serii ebayowe zakupy udalo nam sie tez wygrac konsole Wii z kontrolerem i gra sportowa (czy aby na pewno jestesmy pedalami, ze tak tym sportem sie paramy ostatnio??) za nieduze pieniadze. Gra bedzie jako prezent dla Michalka i Emi z okazji Swiat Narodzin Pana Ichniego Jezusa Chrystusa.
X faktor - w sobote i niedziele odbyl sie final X factora. Wygral mlody chlopaczek z polnocnym akcentem i glosem drag queen, ktory w finale spiewal z Georgem Michaelem. Od dzis jego plyta do nabycia w sklepach - nie nabede. Juz wole se kupic Lady Gaga.
Swieta - prezenty. Jak ja nie lubie kupowac prezentow. Trzeba wymyslac co komu kupic. Bleee. Dobrze, ze z Jarciem nie mamy takiego problemu. Wyszlismy z zalozenia, ze po chuj sobie kupowac nawzajem prezenty jak budzet mamy wspolny. Miast tego poswiecilismy pieniazki na cos co spozytkujemy razem, a mianowicie wspomniane wczesniej lekcje tenisa. Niestety czesc naszych znajomych wpadla na pomysl dania nam prezentow. Ech.. teraz trzeba cos w zamian wymyslec. Ilonka z Craigiem dostana jakas fajna herbate. Asia z Markiem dostana zestaw do kapieli (kuleczki z olejkiem, kostki musujace i konfetii rozpuszczalne). No i dzieci beda mialy Wii.
Sis - moja Siostra w koncu ma internet i laptopa! Szalenstwo na kolkach!!
Nauka jazdy - Jarcio prawie sila mnie zmusil by znow jezdzic samochodem, bo od czasu nie zdania egzaminu jakos mnie cos powstrzymywalo. Bylo calkiem fajnie! Musze znow zaczac jezdzic i nabierac doswiadczenia. Wszak egzamin juz za pare miesiecy!
14/12/2009
08/12/2009
X factor live
Jarcio w Koledzu, Gosia gotuje wieczorny posilek, Michal z mama ogladaja Dr Housa, a Ilonka z Craigiem poszli tancowac. Zatem ja zabralem sie za przepychanie umywalki w lazience, bo od jakiegos czasu woda strasznie wolno splywa. Bardzo nieprzyjemne jak sie sika do umywalki, bo sie szybko wypelnia i dluuugo czeka az sie mozna umyc.
Rozkrecilem kolanko, pogrzebalem tu i owdzie, wywalilem paredziesiat gramow jakies szarociemnej mazi o niespecyficznym zapachu. I dalej nic. Wlalem zatem jakiegos domestosa co kamien ma usuwac okropnie szybko, z jakies pol butelki i czekam. Rekacja musi zajsc. Musi sie weglan wapnia do jakiejs rozpuszczalnej soli przerobic. Czekam zatem i nuce sobie piosenke Lady Gaga - Bad Romance. A wczoraj sobie odswiezylem pamiec fantastycznym zespolem Super Girl and Romantic Boys. Gosia myslala, ze oszalalem i slucham disco polo, a ty tylko stare elektro z lat '90 zeszlego wieku.
Dokonuje tez kolejnych doswiadczen kulinarnych. Dzis zrobilem mini wersje cinamon swirls.
Jutro do pracy. W chuja mi sie nie chce. Ale za to udalo mi sie zalatwic trzeci dzien wolny w tym tygodniu - we czwartek. Za to oczywiscie musze robic podwojna zmiane w niedziele. Ale co tam. Wolny dzien piechota nie chodzi, szczegolnie czwartek, gdzie w naszym miescie sklepy sa dluzej otwarte.
Dzis zebralem dupsko z rana (10am) i poszedlem na silownie. Troche cardio, troche cwiczen i czulem sie fantastycznie zjebany po tym wysilku. A do tego po poludniu (4pm) z Jarciem gralismy w tenisa. Cwiczylismy to czego sie nauczylismy na ostatniej lekcji z Karen i rozegralismy szybki meczyk, ktory oczywiscie przegralem. W czwartek kolejna lekcja.
Przyszedl do mnie list ze szpitala, ze 5 stycznia mam sie stawic na ostatnia dawke szczepien! Jupi!!
Rozkrecilem kolanko, pogrzebalem tu i owdzie, wywalilem paredziesiat gramow jakies szarociemnej mazi o niespecyficznym zapachu. I dalej nic. Wlalem zatem jakiegos domestosa co kamien ma usuwac okropnie szybko, z jakies pol butelki i czekam. Rekacja musi zajsc. Musi sie weglan wapnia do jakiejs rozpuszczalnej soli przerobic. Czekam zatem i nuce sobie piosenke Lady Gaga - Bad Romance. A wczoraj sobie odswiezylem pamiec fantastycznym zespolem Super Girl and Romantic Boys. Gosia myslala, ze oszalalem i slucham disco polo, a ty tylko stare elektro z lat '90 zeszlego wieku.
Dokonuje tez kolejnych doswiadczen kulinarnych. Dzis zrobilem mini wersje cinamon swirls.
Jutro do pracy. W chuja mi sie nie chce. Ale za to udalo mi sie zalatwic trzeci dzien wolny w tym tygodniu - we czwartek. Za to oczywiscie musze robic podwojna zmiane w niedziele. Ale co tam. Wolny dzien piechota nie chodzi, szczegolnie czwartek, gdzie w naszym miescie sklepy sa dluzej otwarte.
Dzis zebralem dupsko z rana (10am) i poszedlem na silownie. Troche cardio, troche cwiczen i czulem sie fantastycznie zjebany po tym wysilku. A do tego po poludniu (4pm) z Jarciem gralismy w tenisa. Cwiczylismy to czego sie nauczylismy na ostatniej lekcji z Karen i rozegralismy szybki meczyk, ktory oczywiscie przegralem. W czwartek kolejna lekcja.
Przyszedl do mnie list ze szpitala, ze 5 stycznia mam sie stawic na ostatnia dawke szczepien! Jupi!!
07/12/2009
Chuje muje dzikie weze
Znow zimno i pada. No ale do tego juz sie powoli przyzwyczailem. Za to nie moge sie przyzwyczaic do ludzi, ktorzy nie potrafia zostawiac pracy za drzwiami od wlasnego domu. Tak sie akurat zlozylo, ze wczoraj i dzis mam dzien wolny. Jutro tez, ale niestety spedzam go na on callu (dyzurze telefonicznym) w pracy. Znaczy sie siedze w domu i robie co tam mam zaplanowane, ale musze byc dostepny 'w razie jakby co'. Musze byc mily i pogodny i usmiechniety i sluzyc pomoca zatroskanym badz zblakanym pracownikom. Jednak za chuja nikt mi nie placi za rozwiazywanie problemow moich pracownikow w moim czasie wolnym. Moim swietym i niepokalanie poczetym czasie. Niestety jedna z moich kolezanek z pracy nie potrafi tego uszanowac i juz po raz 5ty probuje sie dodzwonic na moj telefon - i to w dodatku prywatny. Najpierw nie odebralem bo bylem na treningu (wiem dzien wolny, ale licza mi to jako czas ekstra, a poza tym nie praca w serwisie, tylko sluchanie co tam pan ma madrego do powiedzenia) i nie moglem odebrac telefonu. Potem siedzialem na kiblu, a zazwyczaj nie nosze ze soba telefonu do kibla czy jak ide sie kapac, i kolezanka mi sie nagrala na sekretarke. Bylem przekonany, ze dzwoni, zeby sie umowic na kawe czy cos w tym stylu, bo ma caly tydzien urlopu, ktory spedza w domu. No ale to juz jej wybor. Okazalo sie, ze dzwoni do mnie, bo cos tam nasza szefowa namieszala i ona nie wie co zrobic jutro, bla bla bla bla bla... Normalnie wkurw mnie ogarnal niesamowity. Postanowilem zignorowac kompletnie i zadzwonie do niej jutro po poludniu ... z zaproszeniem na kawe. Sek w tym, ze pewnie nie bedzie miala innego tematu do rozmowy niz praca. A ja ostatnimi czasy praca wymiotuje.
W ramach relaksacji oddajemy sie ogladaniu kolejnej serii Amazing Race (wczoraj byl wielki final i nie mozemy sie doczekac, az sie ostatni odcinek pojawi na Graboidzie), pojawily sie tez dwie ciekawe produkcje BBC - Paradox (sci fi) oraz Miranda - cudowna komedia. Miranda jak dla mnie jest hitem sezonu. Niestety tylko szesc odcinkow w pierwszej serii, ale mam nadzieje, ze nie zabraknie jej pomyslow na kolejne dwie serie.
Moj kurs manadzerski mam nadzieje sie zakonczy w tym roku i juz od 2010 bede kwalifikowanym w UK managerem - hip hip hurra! Moze jakas przychodnia w Norfolku potrzebuje managera, ktoremu strona kliniczna nie jest obca? Propozycje pracy prosze przesylac przez Fejsbuka.
W ramach relaksacji oddajemy sie ogladaniu kolejnej serii Amazing Race (wczoraj byl wielki final i nie mozemy sie doczekac, az sie ostatni odcinek pojawi na Graboidzie), pojawily sie tez dwie ciekawe produkcje BBC - Paradox (sci fi) oraz Miranda - cudowna komedia. Miranda jak dla mnie jest hitem sezonu. Niestety tylko szesc odcinkow w pierwszej serii, ale mam nadzieje, ze nie zabraknie jej pomyslow na kolejne dwie serie.
Moj kurs manadzerski mam nadzieje sie zakonczy w tym roku i juz od 2010 bede kwalifikowanym w UK managerem - hip hip hurra! Moze jakas przychodnia w Norfolku potrzebuje managera, ktoremu strona kliniczna nie jest obca? Propozycje pracy prosze przesylac przez Fejsbuka.
06/12/2009
Wrong Turn 2
No i niestety wpadlem jak sliwka w kompot. Zalozylem konto na Fejsbuku i mam trzy farmy, dwie restauracje i akwarium. Zzeracze czasu, ktory moznaby poswiecic na pisanie bloga. Na szczescie restauracja na restaurant city zajmuje sie Jarek. Apgrejduje potrawy do 10 lewelu i modernizuje wnetrze restauracji. Ostatnio otworzylismy zewnetrzne patio, wiec sie masa klienteli zaczela wlewac przez ogrodek i wydajnosc nam spadla do 42/50. Ale spokojnie jakos damy rade.
To tyle z Fejsbuka, reszte mozna pocztrac na moim lifefeedzie.
Prawo jazdy - egzamin do powtorzenia niestety. Nie bylo zle, jakos bez zabicia ludzi i nie sprawiania wielkiego niebezpieczenstwa pojezdzilem te 40 minut - najpierw pod A47, potem troche po wiejskich drogach, gdzie 'national limit applies' tj 60mph, potem troche po obrzezach miasta, do przejechania pare rond i minirond, 3 point turn (czyli ze sie w trzech ruchach samochodem zawraca na ulicy) i na koncu parkowanie do tylu do zatoczki. A i na poczatku musialem wytlumaczyc jak sprawdzic czy opony sa OK i zademnostrowac jak uzywac klason. Generalnie zrobilem cala masa malych bledow (mozna do 15 max) glownie w sferze jezdzenia troche za wolno i jeden duzy blad, bo nie spojrzalem w lusterko przed hamowaniem. W chuj. Patrzylem w te lusterka jak szalony, az mnie potem szyja bolala po egzaminie, ale oczywiscie jeden raz jak nie spojrzalem to juz byl koniec. Stres jak nic. Ale nastepnym razem mam nadzieje bedzie lepiej!
Praca - nowa szefowa ustawicznie wkurwia. Nie dosc, ze ma o sobie mniemanie jak z kosmosu, to w dodatku jest chaotyczna, nie potrafi sie komunikowac i wydaje jej sie, ze moze sobie ze mnie zrobic chlopca od 'podaj, podnies, pozamiataj' O takiego wala! Na pierwszej superwizji od razu jej dalem do zrozumienia, ze taka opcja mi sie nie podoba, ze musimy poprawic komunikacje itp itd. No i musze powiedziec, ze jakos powoli sie ta wspolpraca powoli zaczyna ukladac. Wciaz mi sie nie podobaja sposoby zarzdzania ludzmi jakie szefowa prowadzi, ale juz doksztalcony jestem w zakresie manadzerowania ludzmi, w tym wlasnych szefow/fowych. Pracownicy jeszcze jakos uchodza w tloku, troche trzeba nad nimi popracowac i beda robic co do nich nalezy. Jak na razie nie ma specjalnie wielkich problemow. Zmienilo sie tez to, ze zarzadzam troche wieksza iloscia ludzi niz poprzednio (tak x3) i musem sie stalo delegowanie zadan i ich monitoring. Oczywiscie sa tez inni znajomi w zepole menadzerskim, ktorych fizycznie nie cierpie, ale tez sobie z tym dam rade. Wszak to tylko praca i nie ma sie czym podniecac.
Szpital - musialem sie skontaktowac z Occ. Health (Poradnia Zdrowia Pracy czy jakos tak)celem okreslenia mojego statusu immunologicznego. Znaczy sie czy jestem odporny na rozne zakazne chorobska i czy sam czegos nie mam. Po krotkim wywiadzie stwierdzono, iz musze dokonac ekstra szczepienia MMR (measles, mumps, rubella) odra, swinka i rozyczka. Z racji pracy dla NHS szczepionke mam za darmo i od reki, bez fatygowania sie do GP. Cudnie. Za 4 tyg. kolejna dawka i ... I've got a clearance!! I bede w koncu mogl pozytkowac wolny czas na zabawe w szalonego doktora wolontariusza!
W tzw miedzyczasie diagnozuje sobie znajomych z pracy. Ostatnio wyslalem nowego pracownika do lekarza, bo cos mi zaczelo u niego smierdziec von Willebrandem.
Inna pracowniczka mi opowiadala, iz zaczela jej rwa kulszowa dolegac. Poszla z tym do GP, na co pani doktor sie zapytala czy nie trzyma moczu, osluchala pluca i powiedziala, ze wszystko bedzie dobrze. Kolezanka sie pyta czy moze jakies leki p/bolowe powinna dostac, wiec pani GP polecila, zeby sobie w sklepie kupila Paracetamol. Na pytanie czy moze jakies badania, cwiczenia, rehabilitacje? Pani GP odrzekla: badania nic nie daja, cwiczenia owszem - prosze sobie poszukac w internecie. I usmiech na twarz. Za je bis cie.
Kawal o angielskich lekarzach:
Przychodzi baba w UK do lekarza, a lekarz: 'Dawno paniu u nas nie bylo' a baba na to: 'No... chorowalo sie troche...'
Dom - mamy nowego wspolokatora, gdyz po hawajskim party sie troche w domy naszym zakotlowalo, zagotowalo, zawrzalo i na koniec para poszla ze swistem. Tj nasz wspolokator postanowil sie wyprowadzic i musielismy dokooptowac kolejnego. Tym razem jest to Michal. Michal spokojnym czlowiekiem jest, lubi sluchac glosno muzyki (nie przeszkadza) i glosno uprawiac sodomiczny seks (nie przeszkadza tym bardziej). Jest fanem Madonny i slucha tez Editpiaf i innej muzyki, ktorej kompletnie nie znam. W ogole jest psychologiem z wyksztalcenia i ma dusze artysty (piekne nam zrobil stroje na halloween party).
Silownia - jako, ze odpoczywam od jezdzenia samochodem (za duzy stress jak na niezdany egzamin), to postanowilismy sie doksztalcic w graniu tenisa. Dlatego tez zapisalismy sie z Jarciem na prywatne lekcje z trenerka - Karen. Wyluzowana kobieta, jajcara, fajnie uczy i w miare efektywnie. Dzis bedziemy mieli czas z Jarciem na eksperymentowanie tego czego sie nauczylismy ostatnio. Powoli wracamy do formy i powoli sie przygotowujemy na trening przed zimowym urlopem na nartach.
Urlop zimowy - tym razem wieksza ekipa niz w zeszlym roku, bo wyjezdzamy w 6tke. Ja z Jarciem oczywiscie, Krzysiek z Jackiem z Gdyni oraz Asia z Markiem z Holtu. Apartament zaklepany, depozyt zaplacony. Bilety do Gdanska i do Salzburga kupione. Mozliwe, ze w tym roku Jarcio postanowi mi kupic kurtke Descente.
Dzieciatka Jezus - dzieciatka rosna jak szalone. Michal dwujezycznie gada, chodzi do przedszkola, plywa sam w basenie i jest malym rozrabiaka. Emi postanowila chodzi, je wszystko co sie da (ostatnio jadla bombki z choinki - tak... w UK choinki sie stawia od poczatku grudnia!!), gada, tanczy i spiewa po swojemu, powoli sie oswaja z basenem, gdyz wujki zabieraja dzieci na basen co jakis czas, gdyz na nasza silownie nieletni maja wjazd za darmo! Wczoraj wieczorem przyszedl do dzieci Mikolaj. Dzieci wystawily buty przed drzwi i czekaly az Mikolaj zapuka. Zapukal. Dzieci wpadly w szalenstwo. Michal sie o malo co nie rozplakal, bo sie bal, ze brodaty Mikolaj bedzie stac za drzwiami, a tu Nikolaja nie bylo, ale prezenty byly!
Mam nadzieje, ze bede miec chwile czasu na blogowanie, coby aktualizwac was co sie dzieje :)
To tyle z Fejsbuka, reszte mozna pocztrac na moim lifefeedzie.
Prawo jazdy - egzamin do powtorzenia niestety. Nie bylo zle, jakos bez zabicia ludzi i nie sprawiania wielkiego niebezpieczenstwa pojezdzilem te 40 minut - najpierw pod A47, potem troche po wiejskich drogach, gdzie 'national limit applies' tj 60mph, potem troche po obrzezach miasta, do przejechania pare rond i minirond, 3 point turn (czyli ze sie w trzech ruchach samochodem zawraca na ulicy) i na koncu parkowanie do tylu do zatoczki. A i na poczatku musialem wytlumaczyc jak sprawdzic czy opony sa OK i zademnostrowac jak uzywac klason. Generalnie zrobilem cala masa malych bledow (mozna do 15 max) glownie w sferze jezdzenia troche za wolno i jeden duzy blad, bo nie spojrzalem w lusterko przed hamowaniem. W chuj. Patrzylem w te lusterka jak szalony, az mnie potem szyja bolala po egzaminie, ale oczywiscie jeden raz jak nie spojrzalem to juz byl koniec. Stres jak nic. Ale nastepnym razem mam nadzieje bedzie lepiej!
Praca - nowa szefowa ustawicznie wkurwia. Nie dosc, ze ma o sobie mniemanie jak z kosmosu, to w dodatku jest chaotyczna, nie potrafi sie komunikowac i wydaje jej sie, ze moze sobie ze mnie zrobic chlopca od 'podaj, podnies, pozamiataj' O takiego wala! Na pierwszej superwizji od razu jej dalem do zrozumienia, ze taka opcja mi sie nie podoba, ze musimy poprawic komunikacje itp itd. No i musze powiedziec, ze jakos powoli sie ta wspolpraca powoli zaczyna ukladac. Wciaz mi sie nie podobaja sposoby zarzdzania ludzmi jakie szefowa prowadzi, ale juz doksztalcony jestem w zakresie manadzerowania ludzmi, w tym wlasnych szefow/fowych. Pracownicy jeszcze jakos uchodza w tloku, troche trzeba nad nimi popracowac i beda robic co do nich nalezy. Jak na razie nie ma specjalnie wielkich problemow. Zmienilo sie tez to, ze zarzadzam troche wieksza iloscia ludzi niz poprzednio (tak x3) i musem sie stalo delegowanie zadan i ich monitoring. Oczywiscie sa tez inni znajomi w zepole menadzerskim, ktorych fizycznie nie cierpie, ale tez sobie z tym dam rade. Wszak to tylko praca i nie ma sie czym podniecac.
Szpital - musialem sie skontaktowac z Occ. Health (Poradnia Zdrowia Pracy czy jakos tak)celem okreslenia mojego statusu immunologicznego. Znaczy sie czy jestem odporny na rozne zakazne chorobska i czy sam czegos nie mam. Po krotkim wywiadzie stwierdzono, iz musze dokonac ekstra szczepienia MMR (measles, mumps, rubella) odra, swinka i rozyczka. Z racji pracy dla NHS szczepionke mam za darmo i od reki, bez fatygowania sie do GP. Cudnie. Za 4 tyg. kolejna dawka i ... I've got a clearance!! I bede w koncu mogl pozytkowac wolny czas na zabawe w szalonego doktora wolontariusza!
W tzw miedzyczasie diagnozuje sobie znajomych z pracy. Ostatnio wyslalem nowego pracownika do lekarza, bo cos mi zaczelo u niego smierdziec von Willebrandem.
Inna pracowniczka mi opowiadala, iz zaczela jej rwa kulszowa dolegac. Poszla z tym do GP, na co pani doktor sie zapytala czy nie trzyma moczu, osluchala pluca i powiedziala, ze wszystko bedzie dobrze. Kolezanka sie pyta czy moze jakies leki p/bolowe powinna dostac, wiec pani GP polecila, zeby sobie w sklepie kupila Paracetamol. Na pytanie czy moze jakies badania, cwiczenia, rehabilitacje? Pani GP odrzekla: badania nic nie daja, cwiczenia owszem - prosze sobie poszukac w internecie. I usmiech na twarz. Za je bis cie.
Kawal o angielskich lekarzach:
Przychodzi baba w UK do lekarza, a lekarz: 'Dawno paniu u nas nie bylo' a baba na to: 'No... chorowalo sie troche...'
Dom - mamy nowego wspolokatora, gdyz po hawajskim party sie troche w domy naszym zakotlowalo, zagotowalo, zawrzalo i na koniec para poszla ze swistem. Tj nasz wspolokator postanowil sie wyprowadzic i musielismy dokooptowac kolejnego. Tym razem jest to Michal. Michal spokojnym czlowiekiem jest, lubi sluchac glosno muzyki (nie przeszkadza) i glosno uprawiac sodomiczny seks (nie przeszkadza tym bardziej). Jest fanem Madonny i slucha tez Editpiaf i innej muzyki, ktorej kompletnie nie znam. W ogole jest psychologiem z wyksztalcenia i ma dusze artysty (piekne nam zrobil stroje na halloween party).
Silownia - jako, ze odpoczywam od jezdzenia samochodem (za duzy stress jak na niezdany egzamin), to postanowilismy sie doksztalcic w graniu tenisa. Dlatego tez zapisalismy sie z Jarciem na prywatne lekcje z trenerka - Karen. Wyluzowana kobieta, jajcara, fajnie uczy i w miare efektywnie. Dzis bedziemy mieli czas z Jarciem na eksperymentowanie tego czego sie nauczylismy ostatnio. Powoli wracamy do formy i powoli sie przygotowujemy na trening przed zimowym urlopem na nartach.
Urlop zimowy - tym razem wieksza ekipa niz w zeszlym roku, bo wyjezdzamy w 6tke. Ja z Jarciem oczywiscie, Krzysiek z Jackiem z Gdyni oraz Asia z Markiem z Holtu. Apartament zaklepany, depozyt zaplacony. Bilety do Gdanska i do Salzburga kupione. Mozliwe, ze w tym roku Jarcio postanowi mi kupic kurtke Descente.
Dzieciatka Jezus - dzieciatka rosna jak szalone. Michal dwujezycznie gada, chodzi do przedszkola, plywa sam w basenie i jest malym rozrabiaka. Emi postanowila chodzi, je wszystko co sie da (ostatnio jadla bombki z choinki - tak... w UK choinki sie stawia od poczatku grudnia!!), gada, tanczy i spiewa po swojemu, powoli sie oswaja z basenem, gdyz wujki zabieraja dzieci na basen co jakis czas, gdyz na nasza silownie nieletni maja wjazd za darmo! Wczoraj wieczorem przyszedl do dzieci Mikolaj. Dzieci wystawily buty przed drzwi i czekaly az Mikolaj zapuka. Zapukal. Dzieci wpadly w szalenstwo. Michal sie o malo co nie rozplakal, bo sie bal, ze brodaty Mikolaj bedzie stac za drzwiami, a tu Nikolaja nie bylo, ale prezenty byly!
Mam nadzieje, ze bede miec chwile czasu na blogowanie, coby aktualizwac was co sie dzieje :)
Labels:
dom,
Emi,
Michał,
nauka jazdy,
silownia,
szpital,
urlop zimowy
16/09/2009
No to sie porobilo. Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany. Sama hawajska impreza byla udana i nic sie starsznego i okropnego nie wydarzylo. Dzien pozniej zas pewne osoby zrobily pewne rzeczy, ktore w rezultacie doprowadzily do tego, iz od pazdziernika Jarcio, Gosia i ja zostajemy sami w domu. Nasz obecny wspolmieszkacz sie przeprowadza wraz z zona i dzieckiem na swoje. Z racji publicznosci bloga nie moge zdradzic wiecej szczegolow. Gosia pojechala sobie z Ilonka do Wloch, relaksowac sie i podziwiac widoki oraz przystojnych italiancow. My zas zostalismy z naszym wspolokatorem i jego rodzina, ktora postanowila zostac nie na 1.5 tyg. ale do konca miesiaca. I tak jak kocham dzieci, tak dzieciatko ichnie jakies z lekka placzliwe strasznie. Nawet raz na jedna noc ucieklismy do Pegi Murzynskiej nianczyc jej dwojke dzieci, gdy ona byla na noc w pracy. Michalek i Emi rosna jak na drozdzach, Emi zaczela raczkowac i teraz trzeba uwazac pod nogi. Michal wlasnie zaczal chodzic znowuz do przedszkola, zatem jezyk angielski sie pojawia coraz czesciej w jego zdaniach. A Emi jest malym odkurzaczem i wciaga kazdy rodzaj jedzenia. Kochane szkraby...
Elton John chcial sobie adoptowac dziecko z Ukrainy. Jak dla mnie pan Elton troche sie przeliczyl, gdyz powinien sobie zdawac sprawe, ze wiekszosc krajow na swiecie nie jest az tak przychylnie nastawiona na zagadanienia osob homoseksualnych jak UK. Poza tym pan Elton ma juz 62 lata! Halo!? To czas na bycie dziadkiem a nie ojcem. Przykro mi bardzo, ale adoptowac to on sobie moze dwudziestoparolatka a nie dziecko. Przykra sprawa z tym dzieckiem, swoja droga. Okazauje sie ze maly Lew jest nosicielem wirusa HIV. Zesz to pierdolone wirusisko nie czepia sie tylko doroslych. W Afryce setki, tysiace dzieciakow umiera na AIDS z powodu tego wirusa i jak do tej pory nic sie z tym nie da zrobic, bo wszystko sie rozchodzi o kase.
A nasza kasa rozchodzi sie jak swieze buleczki. Zdecydowalismy sie z Jarciem na zakup kawiarki, takiej co mleczko utrzepie, expresso zaparzy i w ogole bedzie super hiper fantastyczna. Problem taki, iz kawiarka jest dosyc droga. Postanowilismy zdobyc kolejna karte kredytowa z planem 0% intrest rate przez 3 miesiace od otwarcia konta. Juz robilismy taki myk z zakupem kurtki i spodni Descente dla Jarcia na narty. Sprawdzilem zatem dostepne oferty w necie i wyslalem formularz online. No i dupa. Okazalo sie, ze odrzucono nasz wniosek kredytowy. Zaczelismy analize co sie moglo wydarzyc? W koncu zapisalem sie do jednego z uslugodawcow, ktorzy robia kontrole kredytowe dla bankow i innych firm, zeby zobaczyc raport co z naszym 'credit score' jest nie tak. Szydlo wyszlo z worka mosznowego bardzo szybko. Okazalo sie, ze mamy za duzy dostepny limit kredytowy! Rozwiazanie jest jedo pozbyc sie kont i kart, ktorych sie nie uzywa. Co tez zrobilismy, ale kolejny wniosek kredytowy dopiero za pare miesiecy, gdyz srednio pol roku zajmuje naprawa 'credit score'. Z zakupu kawiarki nie zrezygowalismy i kupilismy ja na nasza zwykla karte. Pan wloch - Marco - dorzucil nam do kawiarki 2 kg ziaren kawy, jakies specjalne tabletki do czyszczenia i 4 filizanki ze spodkami do delektowania sie wloska kawa. Dostawa za pare dni! Juz sie nie mozemy doczekac.
Komputer naprawiony. Probowalem ratowac stary dysk, ale po zainstalowaniu Windy po roza kolejny sie wszystko wysypalo i sie poddalem. Nowy dysk zamontowany, winda smiga jak szalona i milion aktualizacji zainstalowany.
Juz za parenascie dni mam egzamin na prawo jazdy. Mam nadzieje, ze bedzie to moje pierwsze i ostatnie podejscie. Jak bedzie, to sie oczywoscie okaze w praniu, a wlasciwie w jezdzeniu.
Elton John chcial sobie adoptowac dziecko z Ukrainy. Jak dla mnie pan Elton troche sie przeliczyl, gdyz powinien sobie zdawac sprawe, ze wiekszosc krajow na swiecie nie jest az tak przychylnie nastawiona na zagadanienia osob homoseksualnych jak UK. Poza tym pan Elton ma juz 62 lata! Halo!? To czas na bycie dziadkiem a nie ojcem. Przykro mi bardzo, ale adoptowac to on sobie moze dwudziestoparolatka a nie dziecko. Przykra sprawa z tym dzieckiem, swoja droga. Okazauje sie ze maly Lew jest nosicielem wirusa HIV. Zesz to pierdolone wirusisko nie czepia sie tylko doroslych. W Afryce setki, tysiace dzieciakow umiera na AIDS z powodu tego wirusa i jak do tej pory nic sie z tym nie da zrobic, bo wszystko sie rozchodzi o kase.
A nasza kasa rozchodzi sie jak swieze buleczki. Zdecydowalismy sie z Jarciem na zakup kawiarki, takiej co mleczko utrzepie, expresso zaparzy i w ogole bedzie super hiper fantastyczna. Problem taki, iz kawiarka jest dosyc droga. Postanowilismy zdobyc kolejna karte kredytowa z planem 0% intrest rate przez 3 miesiace od otwarcia konta. Juz robilismy taki myk z zakupem kurtki i spodni Descente dla Jarcia na narty. Sprawdzilem zatem dostepne oferty w necie i wyslalem formularz online. No i dupa. Okazalo sie, ze odrzucono nasz wniosek kredytowy. Zaczelismy analize co sie moglo wydarzyc? W koncu zapisalem sie do jednego z uslugodawcow, ktorzy robia kontrole kredytowe dla bankow i innych firm, zeby zobaczyc raport co z naszym 'credit score' jest nie tak. Szydlo wyszlo z worka mosznowego bardzo szybko. Okazalo sie, ze mamy za duzy dostepny limit kredytowy! Rozwiazanie jest jedo pozbyc sie kont i kart, ktorych sie nie uzywa. Co tez zrobilismy, ale kolejny wniosek kredytowy dopiero za pare miesiecy, gdyz srednio pol roku zajmuje naprawa 'credit score'. Z zakupu kawiarki nie zrezygowalismy i kupilismy ja na nasza zwykla karte. Pan wloch - Marco - dorzucil nam do kawiarki 2 kg ziaren kawy, jakies specjalne tabletki do czyszczenia i 4 filizanki ze spodkami do delektowania sie wloska kawa. Dostawa za pare dni! Juz sie nie mozemy doczekac.
Komputer naprawiony. Probowalem ratowac stary dysk, ale po zainstalowaniu Windy po roza kolejny sie wszystko wysypalo i sie poddalem. Nowy dysk zamontowany, winda smiga jak szalona i milion aktualizacji zainstalowany.
Juz za parenascie dni mam egzamin na prawo jazdy. Mam nadzieje, ze bedzie to moje pierwsze i ostatnie podejscie. Jak bedzie, to sie oczywoscie okaze w praniu, a wlasciwie w jezdzeniu.
01/09/2009
Lady Gaga ma penisa
W koncu sie zaczal wrzesien! Juz mialem dosyc tej serialowej posuchy. Z braku dostepu do swiezego towaru serialowego postanowilem obejrzec seriale, ktorych nie widzialem wczesniej. Wspomniany wczesniej ReGenesis okazal sie byc czyms a la doktor House, ale dla biochemikow i mikrobiologow. Skonczylem pierwszy sezon i jestem pod pozytywnym wrazeniem. Potem poszedl na tace stary odgrzewany kotlet - serial Invasion, ktory niestety doczekal sie tylko jednego sezony, a szkoda, bo bardzo wciagajacy i mozna by z niego zrobic calkiem fajny serialowy tasiemiec. Jakad pierdolona Ugly Betty ma wiecej sezonow a nie byla az tak wciagajaca. No szkoda. Kolejny urlop w Miescie zaklepany na pazdziernik. Tym razem relaksacyjnie i bez pospiechu. Ostani weekend okazal sie byc bardzo mily, gdyz przyjechala do nas Ciociunia Kamilciunia bez swojego faceta i bez psa. W sobote mielismy hawajska impreze - stroje plazowe, girlandy z kwiatow, kwiaty we wlosach, dodatki swiecace i oczywiscie mnostwo ananasow :) Wystroj tez hawajski - talerzyki, serwetki, cerata(!) w konwencji hawajskiej, do tego poncz owocowy i drinki z parasolkami. Koreczki miesne i koreczki owocowe, salatki i ciasto. Alkoholu nie poszlo az tak duzo jako mozna by sie spodziewac po osmioosobowej imprezie. Kulturka jak sie patrzy, zadnych wymiotow i odchodow. Gralismy w zabawy towarzyskie - mafie (z Inspektorem Catanim i Znachorem), zolte karteczki i kalambury. Okolo godziny 2am zaczely sie tance do Bijonse, a godzine pozniej wszyscy juz smacznie spali. Rano (tzn okolo 2pm) sniadanie. Nasza silownia miala dni owarte, kiedy mozna przyjsc z przyjaciolmi za darmo, zatem zabralismy wszystkich i poszlismy sie moczyc i relaksowac w basenie. Z inszych ciekawostek - w koncu zakonczyla sie nasza sprawa z ubezpieczalniami w zwiazku z wypadkiem z zeszlego roku, komputer stacjonarny nam umarl (twardy dysk odmowil posluszensta i sie zepsul), zatem jedziemy na Ubuntu (chwala Pani w Niebiosach za CDLive).
18/08/2009
Ghost walk
Goraco. Jutro ma byc jeszcze cieplej. W nocy ciezko sie spi, ale gdy okna otwarte to da sie jakos zniesc.
Wczoraj wybralismy sie na Norwich Ghost Walk
Na szczescie pogoda sprzyjala i udalo nam sie zobaczyc pare duchow zarowno meskich jak i zenskich.
Ilonki chlopak wpadl na ten pomysl, a ze chlopak miejscowy, to wie o roznych lukalnych rzeczach, o ktorych nie slyszelismy wczesniej. Dzis Ilonka ze swoim facetem przychodza do nas na chwilke, przed tancami, gdyz postanowili zapisac sie na kurs tanca towarzyskiego! W zeszlym tygodniu byla rumba z pania lesbijka nazistka, a dzis? Zobaczymy. Pewnie pozwoli im byc blizej siebie o jeden cal.
Z Jarciem powoli sie wdrazamy w silowniana rutyne po powrocie z wakacji. Tenis, kardio i cwiczenia silowe. Wczoraj lekka przeginka i dzis ledwo ruszam bicepsami, tricepsami i cyckami. Bola jakby ktos w nie nawalal mlotem pneumatycznym przez noc. Dalej mam problemy z chrapaniem i budze sie z suchym gardlem. Jest lepiej, ale denerwuje mnie, ze nie moge spokojnie sobie spac bez strzalu w twarz od Jarcia co jakis czas, gdy tylko moje gardlo zacznie wydzielac dzieki jak silniki odrzutowe. Moze sobie zakleje usta na pare nocy z rzedu, az sie wszystko w srodku zregeneruje i w koncu moja buzia bedzie sie zamykala w czasie snu.
Zaczelismy ogladac kolejny serial - Weeds, ja koncze kolejny sezon True Blood i rozpoczalem ReGenesis - fantastyczny serial dla milosnikow biochemii, mikrobiologii i genetyki. Juz za pare tygodni wrzesien! I seriale powroca do zycia. Nie znosze lata z tego powodu - wszystkie seriale maja przerwe.
Oczywiscie kocham dalej Dode.
Wczoraj wybralismy sie na Norwich Ghost Walk
Na szczescie pogoda sprzyjala i udalo nam sie zobaczyc pare duchow zarowno meskich jak i zenskich.
Ilonki chlopak wpadl na ten pomysl, a ze chlopak miejscowy, to wie o roznych lukalnych rzeczach, o ktorych nie slyszelismy wczesniej. Dzis Ilonka ze swoim facetem przychodza do nas na chwilke, przed tancami, gdyz postanowili zapisac sie na kurs tanca towarzyskiego! W zeszlym tygodniu byla rumba z pania lesbijka nazistka, a dzis? Zobaczymy. Pewnie pozwoli im byc blizej siebie o jeden cal.
Z Jarciem powoli sie wdrazamy w silowniana rutyne po powrocie z wakacji. Tenis, kardio i cwiczenia silowe. Wczoraj lekka przeginka i dzis ledwo ruszam bicepsami, tricepsami i cyckami. Bola jakby ktos w nie nawalal mlotem pneumatycznym przez noc. Dalej mam problemy z chrapaniem i budze sie z suchym gardlem. Jest lepiej, ale denerwuje mnie, ze nie moge spokojnie sobie spac bez strzalu w twarz od Jarcia co jakis czas, gdy tylko moje gardlo zacznie wydzielac dzieki jak silniki odrzutowe. Moze sobie zakleje usta na pare nocy z rzedu, az sie wszystko w srodku zregeneruje i w koncu moja buzia bedzie sie zamykala w czasie snu.
Zaczelismy ogladac kolejny serial - Weeds, ja koncze kolejny sezon True Blood i rozpoczalem ReGenesis - fantastyczny serial dla milosnikow biochemii, mikrobiologii i genetyki. Juz za pare tygodni wrzesien! I seriale powroca do zycia. Nie znosze lata z tego powodu - wszystkie seriale maja przerwe.
Oczywiscie kocham dalej Dode.
13/08/2009
Wakacje
'Zdrowas Madonno! Matko Rocco! Jesus z Toba! Blogoslawionas ty miedzy Virginami! I blogoslawiony owoc zywota twojego Lourdes!'
Jedne z najlepszych wakacji jakie do tej pory nam sie udalo spedzic. 27°45'N 15°35'W. Geograficznie Afryka, politycznie Europa. Slonce swiecilo wysoko nad glowami, nie w twarz, tylko na czubek glowy. Temperatury wysokie, ale znosne ze wzgledu na ciagla bryze od Oceanu. Ocean spokojny rano, a pod wieczor szalejacy wielkimi falami przewracajacymi ludzi na brzegu. Woda przejrzysta o bardzo przyjemnej temperaturze. W wodzie cale masy zwierzatek, ale na szczescie ludziom przyjaznych (moze poza murenami). Podroz do i z powrotem - koszmarnie meczaca. Lecielismy z Gatwick, po raz pierwszy. Lotnisko z lekka odrazajace i jakies takie brunatno, szaro-bure. Odlecielismy z samego rana do Madrytu samolotem linii AirEuropa, na Barajas 45 minut na przesiadke na kolejny samolot (tym razem Spanair), ledwie zdazylismy, ale ostatni nie bylismy:) Potem spokojny lot do Las Palmas na Gran Canaria. Na lotnisku cicho i spokojnie, cieplo, ale niezbyt pogodnie (!), jakies chmury nad nami i jakby mialo zaczac padac. Wsiedlismy do busa 66 i pojechalismy do naszego hotelu. Po drodze spadl 'deszcz' w postaci paru kropelek. Jak sie potem dowiedzielismy od miejscowych, takie opady sie zdazaja raz na jakis czas i raczej jest to masowa kondensacja pary wodnej niz prawdziwy deszcz z chmur. Cudna bryza od oceanu. Zakwaterowalismy sie w hotelu, dostalismy nasza magnetyczna karte do pokoju i postanowilismy zobaczyc co gdzie i jak. Pokoj mielismy na samej gorze (5te pietro), co dawalo fantastyczny widok na okolice, wszystkie pokoje pod nami i obok nas, oraz niedaleko w oddali wydmy i ocean. Hotel 4*, ale lekko zaniedbany i szczerze piszac watpilismy w te 4*. Poznani pozniej miejscowi stwierdzili, ze jak na te dzielnice, to sa to dobre 4 gwiazdki. No coz. Nie ma zimy, nie ma okresu, gdy hotele sie zamyka i odnawia. Jednak nie narzekalismy, gdyz klima byla, prysznic ze zmieniajacymi sie swiatelkami byl, kibelek i bidet. balkon i barek. Lozka dwa zlaczone razem, niby podwojne lozko, ale chuj strzelal w czasie igraszek lozkowych, bo sie co jakis czas lozka rozjezdzaly i raz to jakas czesc ciala zapadala sie w szczelinie. W cenie naszych wakacji mielismy wliczone sniadania, co okazalo sie byc dobrym rozwiazaniem, gdyz w zasadzie jedlismy duze sniadania, a przez reszte dnia pilismy wode, napoje i jedlismy male przegryzki. Wieczorem ewentualnie sobie chodzilismy co ktorys dzien do restauracji. Wieczorami wszystko odzywalo. Doslownie pol rzutu beretem mielismy slynne Yumbo, gdzie pedalstwo roznej masci sie schodzilo na jedzenie, picie i inne swawolne zabawy. Gdybysmy byli typem pary uwielbiajacej noce, klubowo-pubowe zycie, to chyba bysmy byli w raju. Oczywiscie skorzystalismy raz z okazji i sie wybralismy do paru pubow i knajp, zeby zobaczyc co i jak. Bylo calkiem milo, ale jakos zachcialo nam sie spac szybko po wypiciu paru piw i powrocilismy do pokoju jeszcze przed 2 w nocy :) Sniadania calkiem pozywne, z duza gama zarcia do wyboru i calkiem dobra kawa. Dnie spedzalismy albo na plazy nad oceanem, albo na basenie hotelowym (kazdy mial swoj fotelik, materac i parasol!). Hotel z zalozenia mial byc tylko dla doroslych, ale okazal sie byc 'zalecane +18', czyli nie-rodzinny. No i faktycznie dzieci nie bylo AZ tak duzo, bo byla jedna dziewczynka, ktora musiala miec jakis chory uklad ze swoim ojcem ('papi! papi!x50 na godzine) i skakala przed nim do wody i sie prezyla i darla swojego ryja. Na szczescie byli tylko pare dni. Potem byla jakas grupa niderlandzkich chlopcow (raczej 18+), ktorzy napierdalali w pilke w basenie, ale na szczescie niezbyt czesto, bo musieli miec czas zajmowac sie Grubym Murzynkiem, do czasu kiedy sie pojawil Duzy Murzyn. Nad basenem glownie sie opalalismy i czytalismy ksiazki. DOszlo nam jeszcze jedno wazne zajecie, z racji braku checi socjalizacji z innymi ludzmi, wymyslanie ludziom z hotelu nickow. Bylo pare waznych postaci - Magda (ktos pamieta film All about Marry/Sposob na blondynke, gdzie byla Magda co sie namietnie opalala - brazowa twarz, siwe wlosy i obwisle cycki?), ktora byla cala brazowa, miala siwe wlosy i obwisle cycki. Wyobrazalismy sobie, ze Magda wpada do basenu i w mgnieniu oka cala woda wyparowywuje z sykiem. Kolejna postac - Baseniara. Nie udalo nam sie do konca ustalic skad byla Baseniara, ale na pewno nie byl to Polak ani Anglik. Baseniara spedzala duzo czasu na basanie, plumkajac sie w basenie czesto i wypatrujac KrolewiczaZBajki. O dziwo znalazla Krolewicza, ktory zadawal sie z Brzydalami (para pedalow, chyba Wloszki), ktory o dziwo nie byl gosciem hotelowym, tylko widywal sie z Brzydalami i przy okazji poznal sie Basniara. Baseniara miala wyjebane w kosmos majtki kapielowe i czasem bylo widac, ze zawartosc owych majtek sie powiekszala a za chwile zmniejszala. No coz - systemu hydraulicznego w gaciach wiekszosc facetow nie potrafi zatrzymac). Kolejna byla Zaba. Gosciu o nieustalonej narodowosci, z wielkimi oczami na malej glowie, ktora byla osadzona na bardzo nieatrakcyjnym ciele. Zaba starala sie opalic i wylegiwala na basenie dosyc czesto, ale jakos efektow owego smazenia sie nie bylo w ogole widac. Zaba byla ze swoim facetem. Zaba mieszkala na tym samym pietrze co my i na samym poczatku naszych wakacji spogladala w naszym kierunku wzrokiem pozadliwej zaby. Gdy sie przekonala, ze nie jestesmy zainteresowani blizszym (i dalszym) poznaniem sie, Zaba sie sfoszyla i nawet nam dziendorbry nie mowila. Za to wyrwala innych panow z hotelu, w czasie gdy jej facet buszowal gdzies na plazy. Wymyslislismy teorie, ze Zaba z facetem miala obstwione rewiry, ktore nie moga na siebie zachodzic. Potem byly Niemki, ktore prawdopodobnie byly chorwatkami. Calkiem dobrze wygladajaca (na pierwszy rzut okiem) para sodomitow, ktorzy sie socjalizowali z wszystkimi na okolo i zawierali 'wakacyjne przyjaznie'. Z Niemkami zamienilismy pare slow i jakos nie naszla nas ochota na dalsze kolegowanie sie. Okres wakacyjny nie sprzyja widac naszym instynktom i potrzebom spolecznym. Byli tez Polacy. Para dwoch kolesi, ktorzy gadali po hiszpansku, ale ja ich przylapalem, iz polski jezyk znaja, tylko sie pizdy kryja, ha! Polacy siedzieli na sniadaniu na 'punkcie widokowym' - miejscu, gdzie bylo wszystko widac. Obserwowali wszystkich i wszystko co sie dzieje. Co ciekawe - gdy przychodzilismy na sniadanie, oni juz dawno wszystko zjedli i zostawali jeszcze przy stoliku, jak juz wychodzilismy. Jeden Polak mial lekkiego zeza rozbieznego - pewnie zeby lepiej wszystko i wszystkich widziec. I tak nam mijaly dni. Spokojnie. Leniwie. Bez pospiechu. Bez planow. No moze za wyjatkiem jednego dnia, gdzie postanowilismy wybrac sie na nauke nurkowania (scuba diving). Kto chce moze do nas wpasc i obejrzec DVD z naszego nurkowania! Ha! A jakze - sprawilismy sobie taka pamiatke. Bylo super, choc na poczatku (pierwsze pare minut) mozna bylo spanikowac i sie troche pobac! Jednak wrazenia niezapomniane - karmilismy nawet ryby pod woda! Tego dnia mielismy tez okazje zobaczyc prawdziwa Gran Canarie - krajobraz pustynny, zupelnie jak powierzchnia Ksiezyca, Marsa. Skaly, piach, il. Widac, ze skaly wulkaniczne, czasem zauwazalne porowate skaly jak pumeks.
Ostatniej nocy postanowilismy sobie zjesc kubeczek lodow na naszym balkonie. Cieplo na zewnatrz, lody zimne. Natepnego dnia - dnia wyjazdu - rozbolalo mnie gardlo. Jakis glut sie powiekszyl gdzies w gardle i zaczal napierdalac. A tu niedziela, zadnego NLPZ czy paracetamolu nigdzie nie kupisz. Zatem przemeczylem sie caly dzien z temperatura, bolacym gardlem i lekkim odruchem wymiotnym. Lot z przesiadka w Madrycie. Na lotnisku w Las Palmas pani odprawiajaca nasz lot poprosila o dokumenty, podalismy jej nasze ID, pani cos sprawdzila, cos wklepala w komputer i po chwili sie pyta o paszporty, bo mamy lot laczony do Londynu. Zdziwiony wielce zapytuje pani, po co jej paszport, a ona, ze na ten lot do Londynu. Na co my znowuz, ze w obrebie UE to my paszportow nie uzywamy, bo jestesmy z Polski, a ta jest czlonkiem UE. Pani znow cos popisala, gdzies zadzwonila i w ostatecznosci nas odprawila. Bless... Z Barajas zabral nas Jarcia szwagier do Madrytu na pozna kolacje. Obzarlismy sie kalmarow, oliwek i frytek, ale niestety nie udalo mi sie nic kupic na gardlo. Przegoraczkowalem troche czekajac na lot. Przed wejsciem na poklad jakas pani zapytala nas o dokumenty, wiec radosnie pokazalismy jej nasze rozowe dowody osobiste. Spedzila dobra minute ogladajac je z wszystkich stron, pod swiatlo, do swiatla, od spodu, od gory, szkoda, ze sobie nie przeciagnela ich miedzy nogami jak karty magnetycznej, zeby zobaczyc co jej pizda pokaze. I znow ta sama historia - pyta sie o paszporty. No to juz chuj nas strzelil i mowimy jak debilce, ze jestesmy z Polski, ktora jest w UE, a w obrebie UE mozemy latac na dowody osobiste i ze od czterech lat nie uzywalismy paszpotow a jakims cudnym zbiegiem okolicznosci mieszkamy i zyjemy w UK. Pani costam pomamrotala a my powiedzielismy pani, ze przynajmniej miala okazje nauczyc sie jak wygladaja polskie dowody osobiste. No zesz kurwa mac! Ile to juz jestesmy w Unii a wciaz sie takie ciolki pojawiaja. I chuj. Paszportu nie bede uzywac. Niech sie ucza i kombinuja. W samolocie myslalem, ze oszaleje, bo na wymioty mnie wzbieralo i do tego wszystkiego ze stresu sie mnie sraczka dolaczyla. I takim sposobem pierwszy raz robilem kupe w samolocie. Niestety nie ostatnio, bo LATALEM do kibla pare razy. Fantastyczne bylo w jaki sposob kupa byla wsysana do kibla z odrobina wody. System prozniowy tak zasysal mocno, ze czuc bylo jak powietrze z kabiny samolotu jest wsysane przez kratki wentylacyjne na dole drzwi od kibla. Oczywiscie zrodzilo sie tysiac pytan w mojej glowie - czy spuszczajac regularnie wode w kiblu moznaby doprowadzic do zauwazalnego spadku cisnienia w kabinie? Co sie dzieje z kupa po wessaniu? Czy jakbym siedzial na kiblu i spuscil wode, to bym mi wessalo jaja? A moze maja jakis system zabezpieczen? Na szczescie na lotniskach nie mieli zadnych skanerow termicznych, bo z moja goraczka pewnie od razu by mnie wrzucili do szpitala i na Tamiflu. Sorki brystyjscy lekarze, ale niektorzy z was to debile. Bo w panice z okazji swinskiej grypy wszystkim z objawami PRZEZIEBIENIA juz zaczynaja dawac Tamiflu. Pojeby i tyle. Moja angina na szczescie obeszla sie bez leczenia antywirusowego. Gardlo napierdalalo, w pierwsza noc po przyjezdzie zaczalem chrapac jak glupi i do tego moj jezyczek sie powiekszyl parokrotnie. Zdarzylo sie mi to juz kolejny raz z tego co pamietam. Uczucie obrzydliwe jakby sie mialo kluche w gardle. Oczywiscie samo przeszlo. Jezyczek powrocil do normy, ale chrapanie zostalo. Sen mi tez zniknal. Nie moglem spac normalnie za cholere przez dobre dwa tygodnie. Jarcio i wspollokatorzy tez mieli krzyz panski ze mna w nocy, bo jak juz zasnalem na godzine, w najlepszym razie pare godzin, to budzilem wszystkich swoim charczeniem. Z czasem angina minela, lekko powiekszone wezly podzuchwowe sie zmniejszyly i przestaly byc bolesne. Charczenie sie zmniejszylo, goraczka ustapila i obecnie sie czuje super. Sen powrocil do normy i nastroj sie polepszyl. Okres niespania spowodowal lekkie zaburzenia nastroju i napedu. Pare dni temu poszedlem na interwju do szpitala, zeby zostac szalonym wolontariuszem. Procedura wdrozona, wyrabiaja mi NHSowski identyfikator, musze powysylac jeszcze pare papierow i zrobic szkolenia podstawowe oraz panel zdrowotny. W tym samym czasie zalatwiam tymczasowa prace prze agencje. Wszystko ku niemarnacji. A w mojej robocie - jak zwykle po staremu. Planujemy powoli wyjazd jesienny, prawodopodobnie do Polski, ale doniesienia o corce szatana majacej do KRPA zawitac nas odstraszaja...
Jedne z najlepszych wakacji jakie do tej pory nam sie udalo spedzic. 27°45'N 15°35'W. Geograficznie Afryka, politycznie Europa. Slonce swiecilo wysoko nad glowami, nie w twarz, tylko na czubek glowy. Temperatury wysokie, ale znosne ze wzgledu na ciagla bryze od Oceanu. Ocean spokojny rano, a pod wieczor szalejacy wielkimi falami przewracajacymi ludzi na brzegu. Woda przejrzysta o bardzo przyjemnej temperaturze. W wodzie cale masy zwierzatek, ale na szczescie ludziom przyjaznych (moze poza murenami). Podroz do i z powrotem - koszmarnie meczaca. Lecielismy z Gatwick, po raz pierwszy. Lotnisko z lekka odrazajace i jakies takie brunatno, szaro-bure. Odlecielismy z samego rana do Madrytu samolotem linii AirEuropa, na Barajas 45 minut na przesiadke na kolejny samolot (tym razem Spanair), ledwie zdazylismy, ale ostatni nie bylismy:) Potem spokojny lot do Las Palmas na Gran Canaria. Na lotnisku cicho i spokojnie, cieplo, ale niezbyt pogodnie (!), jakies chmury nad nami i jakby mialo zaczac padac. Wsiedlismy do busa 66 i pojechalismy do naszego hotelu. Po drodze spadl 'deszcz' w postaci paru kropelek. Jak sie potem dowiedzielismy od miejscowych, takie opady sie zdazaja raz na jakis czas i raczej jest to masowa kondensacja pary wodnej niz prawdziwy deszcz z chmur. Cudna bryza od oceanu. Zakwaterowalismy sie w hotelu, dostalismy nasza magnetyczna karte do pokoju i postanowilismy zobaczyc co gdzie i jak. Pokoj mielismy na samej gorze (5te pietro), co dawalo fantastyczny widok na okolice, wszystkie pokoje pod nami i obok nas, oraz niedaleko w oddali wydmy i ocean. Hotel 4*, ale lekko zaniedbany i szczerze piszac watpilismy w te 4*. Poznani pozniej miejscowi stwierdzili, ze jak na te dzielnice, to sa to dobre 4 gwiazdki. No coz. Nie ma zimy, nie ma okresu, gdy hotele sie zamyka i odnawia. Jednak nie narzekalismy, gdyz klima byla, prysznic ze zmieniajacymi sie swiatelkami byl, kibelek i bidet. balkon i barek. Lozka dwa zlaczone razem, niby podwojne lozko, ale chuj strzelal w czasie igraszek lozkowych, bo sie co jakis czas lozka rozjezdzaly i raz to jakas czesc ciala zapadala sie w szczelinie. W cenie naszych wakacji mielismy wliczone sniadania, co okazalo sie byc dobrym rozwiazaniem, gdyz w zasadzie jedlismy duze sniadania, a przez reszte dnia pilismy wode, napoje i jedlismy male przegryzki. Wieczorem ewentualnie sobie chodzilismy co ktorys dzien do restauracji. Wieczorami wszystko odzywalo. Doslownie pol rzutu beretem mielismy slynne Yumbo, gdzie pedalstwo roznej masci sie schodzilo na jedzenie, picie i inne swawolne zabawy. Gdybysmy byli typem pary uwielbiajacej noce, klubowo-pubowe zycie, to chyba bysmy byli w raju. Oczywiscie skorzystalismy raz z okazji i sie wybralismy do paru pubow i knajp, zeby zobaczyc co i jak. Bylo calkiem milo, ale jakos zachcialo nam sie spac szybko po wypiciu paru piw i powrocilismy do pokoju jeszcze przed 2 w nocy :) Sniadania calkiem pozywne, z duza gama zarcia do wyboru i calkiem dobra kawa. Dnie spedzalismy albo na plazy nad oceanem, albo na basenie hotelowym (kazdy mial swoj fotelik, materac i parasol!). Hotel z zalozenia mial byc tylko dla doroslych, ale okazal sie byc 'zalecane +18', czyli nie-rodzinny. No i faktycznie dzieci nie bylo AZ tak duzo, bo byla jedna dziewczynka, ktora musiala miec jakis chory uklad ze swoim ojcem ('papi! papi!x50 na godzine) i skakala przed nim do wody i sie prezyla i darla swojego ryja. Na szczescie byli tylko pare dni. Potem byla jakas grupa niderlandzkich chlopcow (raczej 18+), ktorzy napierdalali w pilke w basenie, ale na szczescie niezbyt czesto, bo musieli miec czas zajmowac sie Grubym Murzynkiem, do czasu kiedy sie pojawil Duzy Murzyn. Nad basenem glownie sie opalalismy i czytalismy ksiazki. DOszlo nam jeszcze jedno wazne zajecie, z racji braku checi socjalizacji z innymi ludzmi, wymyslanie ludziom z hotelu nickow. Bylo pare waznych postaci - Magda (ktos pamieta film All about Marry/Sposob na blondynke, gdzie byla Magda co sie namietnie opalala - brazowa twarz, siwe wlosy i obwisle cycki?), ktora byla cala brazowa, miala siwe wlosy i obwisle cycki. Wyobrazalismy sobie, ze Magda wpada do basenu i w mgnieniu oka cala woda wyparowywuje z sykiem. Kolejna postac - Baseniara. Nie udalo nam sie do konca ustalic skad byla Baseniara, ale na pewno nie byl to Polak ani Anglik. Baseniara spedzala duzo czasu na basanie, plumkajac sie w basenie czesto i wypatrujac KrolewiczaZBajki. O dziwo znalazla Krolewicza, ktory zadawal sie z Brzydalami (para pedalow, chyba Wloszki), ktory o dziwo nie byl gosciem hotelowym, tylko widywal sie z Brzydalami i przy okazji poznal sie Basniara. Baseniara miala wyjebane w kosmos majtki kapielowe i czasem bylo widac, ze zawartosc owych majtek sie powiekszala a za chwile zmniejszala. No coz - systemu hydraulicznego w gaciach wiekszosc facetow nie potrafi zatrzymac). Kolejna byla Zaba. Gosciu o nieustalonej narodowosci, z wielkimi oczami na malej glowie, ktora byla osadzona na bardzo nieatrakcyjnym ciele. Zaba starala sie opalic i wylegiwala na basenie dosyc czesto, ale jakos efektow owego smazenia sie nie bylo w ogole widac. Zaba byla ze swoim facetem. Zaba mieszkala na tym samym pietrze co my i na samym poczatku naszych wakacji spogladala w naszym kierunku wzrokiem pozadliwej zaby. Gdy sie przekonala, ze nie jestesmy zainteresowani blizszym (i dalszym) poznaniem sie, Zaba sie sfoszyla i nawet nam dziendorbry nie mowila. Za to wyrwala innych panow z hotelu, w czasie gdy jej facet buszowal gdzies na plazy. Wymyslislismy teorie, ze Zaba z facetem miala obstwione rewiry, ktore nie moga na siebie zachodzic. Potem byly Niemki, ktore prawdopodobnie byly chorwatkami. Calkiem dobrze wygladajaca (na pierwszy rzut okiem) para sodomitow, ktorzy sie socjalizowali z wszystkimi na okolo i zawierali 'wakacyjne przyjaznie'. Z Niemkami zamienilismy pare slow i jakos nie naszla nas ochota na dalsze kolegowanie sie. Okres wakacyjny nie sprzyja widac naszym instynktom i potrzebom spolecznym. Byli tez Polacy. Para dwoch kolesi, ktorzy gadali po hiszpansku, ale ja ich przylapalem, iz polski jezyk znaja, tylko sie pizdy kryja, ha! Polacy siedzieli na sniadaniu na 'punkcie widokowym' - miejscu, gdzie bylo wszystko widac. Obserwowali wszystkich i wszystko co sie dzieje. Co ciekawe - gdy przychodzilismy na sniadanie, oni juz dawno wszystko zjedli i zostawali jeszcze przy stoliku, jak juz wychodzilismy. Jeden Polak mial lekkiego zeza rozbieznego - pewnie zeby lepiej wszystko i wszystkich widziec. I tak nam mijaly dni. Spokojnie. Leniwie. Bez pospiechu. Bez planow. No moze za wyjatkiem jednego dnia, gdzie postanowilismy wybrac sie na nauke nurkowania (scuba diving). Kto chce moze do nas wpasc i obejrzec DVD z naszego nurkowania! Ha! A jakze - sprawilismy sobie taka pamiatke. Bylo super, choc na poczatku (pierwsze pare minut) mozna bylo spanikowac i sie troche pobac! Jednak wrazenia niezapomniane - karmilismy nawet ryby pod woda! Tego dnia mielismy tez okazje zobaczyc prawdziwa Gran Canarie - krajobraz pustynny, zupelnie jak powierzchnia Ksiezyca, Marsa. Skaly, piach, il. Widac, ze skaly wulkaniczne, czasem zauwazalne porowate skaly jak pumeks.
Ostatniej nocy postanowilismy sobie zjesc kubeczek lodow na naszym balkonie. Cieplo na zewnatrz, lody zimne. Natepnego dnia - dnia wyjazdu - rozbolalo mnie gardlo. Jakis glut sie powiekszyl gdzies w gardle i zaczal napierdalac. A tu niedziela, zadnego NLPZ czy paracetamolu nigdzie nie kupisz. Zatem przemeczylem sie caly dzien z temperatura, bolacym gardlem i lekkim odruchem wymiotnym. Lot z przesiadka w Madrycie. Na lotnisku w Las Palmas pani odprawiajaca nasz lot poprosila o dokumenty, podalismy jej nasze ID, pani cos sprawdzila, cos wklepala w komputer i po chwili sie pyta o paszporty, bo mamy lot laczony do Londynu. Zdziwiony wielce zapytuje pani, po co jej paszport, a ona, ze na ten lot do Londynu. Na co my znowuz, ze w obrebie UE to my paszportow nie uzywamy, bo jestesmy z Polski, a ta jest czlonkiem UE. Pani znow cos popisala, gdzies zadzwonila i w ostatecznosci nas odprawila. Bless... Z Barajas zabral nas Jarcia szwagier do Madrytu na pozna kolacje. Obzarlismy sie kalmarow, oliwek i frytek, ale niestety nie udalo mi sie nic kupic na gardlo. Przegoraczkowalem troche czekajac na lot. Przed wejsciem na poklad jakas pani zapytala nas o dokumenty, wiec radosnie pokazalismy jej nasze rozowe dowody osobiste. Spedzila dobra minute ogladajac je z wszystkich stron, pod swiatlo, do swiatla, od spodu, od gory, szkoda, ze sobie nie przeciagnela ich miedzy nogami jak karty magnetycznej, zeby zobaczyc co jej pizda pokaze. I znow ta sama historia - pyta sie o paszporty. No to juz chuj nas strzelil i mowimy jak debilce, ze jestesmy z Polski, ktora jest w UE, a w obrebie UE mozemy latac na dowody osobiste i ze od czterech lat nie uzywalismy paszpotow a jakims cudnym zbiegiem okolicznosci mieszkamy i zyjemy w UK. Pani costam pomamrotala a my powiedzielismy pani, ze przynajmniej miala okazje nauczyc sie jak wygladaja polskie dowody osobiste. No zesz kurwa mac! Ile to juz jestesmy w Unii a wciaz sie takie ciolki pojawiaja. I chuj. Paszportu nie bede uzywac. Niech sie ucza i kombinuja. W samolocie myslalem, ze oszaleje, bo na wymioty mnie wzbieralo i do tego wszystkiego ze stresu sie mnie sraczka dolaczyla. I takim sposobem pierwszy raz robilem kupe w samolocie. Niestety nie ostatnio, bo LATALEM do kibla pare razy. Fantastyczne bylo w jaki sposob kupa byla wsysana do kibla z odrobina wody. System prozniowy tak zasysal mocno, ze czuc bylo jak powietrze z kabiny samolotu jest wsysane przez kratki wentylacyjne na dole drzwi od kibla. Oczywiscie zrodzilo sie tysiac pytan w mojej glowie - czy spuszczajac regularnie wode w kiblu moznaby doprowadzic do zauwazalnego spadku cisnienia w kabinie? Co sie dzieje z kupa po wessaniu? Czy jakbym siedzial na kiblu i spuscil wode, to bym mi wessalo jaja? A moze maja jakis system zabezpieczen? Na szczescie na lotniskach nie mieli zadnych skanerow termicznych, bo z moja goraczka pewnie od razu by mnie wrzucili do szpitala i na Tamiflu. Sorki brystyjscy lekarze, ale niektorzy z was to debile. Bo w panice z okazji swinskiej grypy wszystkim z objawami PRZEZIEBIENIA juz zaczynaja dawac Tamiflu. Pojeby i tyle. Moja angina na szczescie obeszla sie bez leczenia antywirusowego. Gardlo napierdalalo, w pierwsza noc po przyjezdzie zaczalem chrapac jak glupi i do tego moj jezyczek sie powiekszyl parokrotnie. Zdarzylo sie mi to juz kolejny raz z tego co pamietam. Uczucie obrzydliwe jakby sie mialo kluche w gardle. Oczywiscie samo przeszlo. Jezyczek powrocil do normy, ale chrapanie zostalo. Sen mi tez zniknal. Nie moglem spac normalnie za cholere przez dobre dwa tygodnie. Jarcio i wspollokatorzy tez mieli krzyz panski ze mna w nocy, bo jak juz zasnalem na godzine, w najlepszym razie pare godzin, to budzilem wszystkich swoim charczeniem. Z czasem angina minela, lekko powiekszone wezly podzuchwowe sie zmniejszyly i przestaly byc bolesne. Charczenie sie zmniejszylo, goraczka ustapila i obecnie sie czuje super. Sen powrocil do normy i nastroj sie polepszyl. Okres niespania spowodowal lekkie zaburzenia nastroju i napedu. Pare dni temu poszedlem na interwju do szpitala, zeby zostac szalonym wolontariuszem. Procedura wdrozona, wyrabiaja mi NHSowski identyfikator, musze powysylac jeszcze pare papierow i zrobic szkolenia podstawowe oraz panel zdrowotny. W tym samym czasie zalatwiam tymczasowa prace prze agencje. Wszystko ku niemarnacji. A w mojej robocie - jak zwykle po staremu. Planujemy powoli wyjazd jesienny, prawodopodobnie do Polski, ale doniesienia o corce szatana majacej do KRPA zawitac nas odstraszaja...
05/07/2009
Expedia vs Lloyds tsb
"I Pan dal kazdemu limit na karcie --- by strawe i napoje kupowali do swoich domostw --- lecz Czarny Pan namieszal --- i pokradl im wszystkie dane"
Ja rozumiem, ze bezpieczenstwo, kradziez tozsamosci i w ogole i w szczegole. Ale, zeby takie hocki klocki byly z kupowaniem wycieczki poprzez strone internetowa, to ja juz zakumac nie potrafie.
Po dlugich naradach postanowilismy zakupic wycieczke na Wyspy Kanaryjskie do hotelu tylko dla doroslych, zeby nie trzeba bylo ratowac dzieci w basenie jak to sie nam ostatnio zdarzylo - poszlismy sobie z Jarciem na basen i zabralismy Michala, zeby go nauczyc plywac. Michalek juz jest coraz odwazniejszy i skacze do basenu, zanurza sie pod wode na chwile, ale wciaz mial problem z plywaniem. Napompowalismy mu takie motylki na rece i dziecie zaczelo sie unosic na wodzie samo bez pomocy! Po chwili dolaczyl do tego naprzemienne ruchy rak i nog i ... zaczal sam plywac! Kiedy my sie rozkoszowalismy widokiem Umpy plywajacego sobie do 'pily' i robiacego 'jump' na basenie pojawila sie Pani Rusiejka z banda okolo 5tki dzieciakow w roznym wieku. Pani Rusiejka poszla sobie kupic wielkiego hamburgera, zeby zwiekszyc swoj i tak juz monstrualny rozmiar obwody brzucha. W tym czasie dzieciaki szalaly. Jeden chlopczyk tak w wieku Michalka wskoczyl za swoja siostra do wody i zaczal sie topic. Ja niczym dzielny Mitch z Baywach rzucielem sie ku dziecku i wyciagnalem je, gdy z wielkimi oczami pelnymi przerazenia probowalo lapac powietrze pod woda i jednoczesnie idac w dol na dno. Dziecko wyciagniete zaczelo naturalnym odruchem kaszlec a potem zbawiennie zaczelo plakac. Pani Rusiejka przybiegla z hamburgerem w dloni i jeszcze dziecku sprzedala klapsa na tylek za nie noszenie motylkow. Mogla by sie grubaska zajac dziecmi a nie wpierdalac i sie obzerac.
Aby uniknac takich niespodzianek, hotel ma byc tylko dla doroslych ze sniadaniem, klima, telewizorkiem, dostepem do netu (zeby pisac bloga ;)), podwojnym lozkiem i pieknym basenem. Blisko do plazy i blisko do centrum Maspalomas. Samolot do Las Palmas z przesiadka w Madrycie. Wszystko nam pasowalo, cena troche wieksza niz chcielismy, ale wiadomo - ceny sie zmieniaja szybko, wiec postanowilismy nie zwlekac. Wypisalem wszystkie formularze na stronie, dane karty itp itd i klikam rezerwacje. Po sekundzie informacja, ze byl problem z zarezerwowaniem lotu i ze mam sprobowac jeszcze raz. Po kolejnej probie wywalilo mi komunikat, ze jest problem z moja karta kredytowa i zebym sprobowal innej. No i tu sie pojawily schody. Z racji przezornosci spojrzalem szybko na stan swojej karty w internecie. I dziwnym trafem jakies £2000 zostalo zamrozone na mojej karcie (nie sciagniete, ale tez nie bedace dostepnymi srodkami). Zatem telefonuje do banku. Pani mi powiedziala, ze problem byl taki, iz mialem niespodziewanie duza aktywnosc na karcie i doszlo do podejrzenia, ze ktos nielegalnie uzywal mojej karty. Zatem ja zablokowali. Anulowalem transakcje i poprosilem o sciagniecie blokady, bo bede chcial kupic wycieczke. Potem musialem jeszcze dzwonic do expedia, zeby mi pieniadze zwrocili na konto. Bylem wykonczony tym wszystkim, wypilismy z Jarciem i Pawlem (naszym nowym wspolokatorem) sobie pare piwek, gdyz Jarcio wyczytal w internecie, ze piwo jest zdrowe i pomaga na wszystko, a ze my piwa i tak nie pijamy, to sobie pozwolilismy na pare butelek. Minelo pare dni, ceny wycieczki spadly i dzis postanowilem zarezerwowac hotel i samolot jeszcze raz. Zadzwonilem do banku, zeby ich poinformowac, ze bede dokonywac duzych transakcji, zeby mi karty znow nie zablokowali. Pani costam popisala i powiedziala, ze bedzie wszytsko OK. Rezerwuje i ... znow problem!! Aaaa!! Znow telefon do banku, tym razem w moim zazwyczaj milym i przyjaznym glosie brzmiala nuta niezadowolenia, od razu sie przedstawilem jako niezadowolony klient. Niezwykle szybko mnie przelaczono do dzialu defraudacji, ktory sie zajmuje tymi blokadami, zostalem przeproszony z jakies 50 razy i pan prawie wlasnym zyciem mi gwarantowal, ze sie sytuacja juz nie powtorzy. Ja zapowiedzialem, ze jesli tym razem sie nie uda, to juz nie bede miec wystarczajacych srodkow dostepnych do kupienia wycieczki i wtedy bede niezwykle wkurzony i bede koplejnowal i nie bede mily dla nikogo. Pan znow obiecywal i mowil, ze wszystko bedzie dobrze, ze nie mam sie co martwic, ale jesli nawet cos pojdzie nie tak, to mam do nich dzwonic i komplejnowac. Ja mowie, ze ja nie chce komplejnowac, ja chce moje wakacje! Oczywiscie godziny rozmowy i imiona osob z ktorymi rozmawialem skrzetnie zapisalem 'na wszelki wypadek'. Kolejna proba zarezerwowania wycieczki zakonczyla sie sukcesem! Jedziemy na wakacje!! Jupi!
Z tego calego podniecenia i w przyplywie stanowczej fali asertywnosci w moim glosie postanowilem zadzwonic do pracy i zjebac jedna moja niezdyscyplinowana pracownice, z ktora tylko sa same probelmy, bo piczka jedna kombinuje jak kon pod gore. Zjebalem milo acz asertywnie definitywnie jej mowiac, ze urlopu jej nie przyznam w okresie kiedy ktos inny bedzie na urlopie w tym samym czasie i jeszcze pare mniej lub bardziej waznych spraw. Hmm... poczulem sie od razu lepiej.
Ja rozumiem, ze bezpieczenstwo, kradziez tozsamosci i w ogole i w szczegole. Ale, zeby takie hocki klocki byly z kupowaniem wycieczki poprzez strone internetowa, to ja juz zakumac nie potrafie.
Po dlugich naradach postanowilismy zakupic wycieczke na Wyspy Kanaryjskie do hotelu tylko dla doroslych, zeby nie trzeba bylo ratowac dzieci w basenie jak to sie nam ostatnio zdarzylo - poszlismy sobie z Jarciem na basen i zabralismy Michala, zeby go nauczyc plywac. Michalek juz jest coraz odwazniejszy i skacze do basenu, zanurza sie pod wode na chwile, ale wciaz mial problem z plywaniem. Napompowalismy mu takie motylki na rece i dziecie zaczelo sie unosic na wodzie samo bez pomocy! Po chwili dolaczyl do tego naprzemienne ruchy rak i nog i ... zaczal sam plywac! Kiedy my sie rozkoszowalismy widokiem Umpy plywajacego sobie do 'pily' i robiacego 'jump' na basenie pojawila sie Pani Rusiejka z banda okolo 5tki dzieciakow w roznym wieku. Pani Rusiejka poszla sobie kupic wielkiego hamburgera, zeby zwiekszyc swoj i tak juz monstrualny rozmiar obwody brzucha. W tym czasie dzieciaki szalaly. Jeden chlopczyk tak w wieku Michalka wskoczyl za swoja siostra do wody i zaczal sie topic. Ja niczym dzielny Mitch z Baywach rzucielem sie ku dziecku i wyciagnalem je, gdy z wielkimi oczami pelnymi przerazenia probowalo lapac powietrze pod woda i jednoczesnie idac w dol na dno. Dziecko wyciagniete zaczelo naturalnym odruchem kaszlec a potem zbawiennie zaczelo plakac. Pani Rusiejka przybiegla z hamburgerem w dloni i jeszcze dziecku sprzedala klapsa na tylek za nie noszenie motylkow. Mogla by sie grubaska zajac dziecmi a nie wpierdalac i sie obzerac.
Aby uniknac takich niespodzianek, hotel ma byc tylko dla doroslych ze sniadaniem, klima, telewizorkiem, dostepem do netu (zeby pisac bloga ;)), podwojnym lozkiem i pieknym basenem. Blisko do plazy i blisko do centrum Maspalomas. Samolot do Las Palmas z przesiadka w Madrycie. Wszystko nam pasowalo, cena troche wieksza niz chcielismy, ale wiadomo - ceny sie zmieniaja szybko, wiec postanowilismy nie zwlekac. Wypisalem wszystkie formularze na stronie, dane karty itp itd i klikam rezerwacje. Po sekundzie informacja, ze byl problem z zarezerwowaniem lotu i ze mam sprobowac jeszcze raz. Po kolejnej probie wywalilo mi komunikat, ze jest problem z moja karta kredytowa i zebym sprobowal innej. No i tu sie pojawily schody. Z racji przezornosci spojrzalem szybko na stan swojej karty w internecie. I dziwnym trafem jakies £2000 zostalo zamrozone na mojej karcie (nie sciagniete, ale tez nie bedace dostepnymi srodkami). Zatem telefonuje do banku. Pani mi powiedziala, ze problem byl taki, iz mialem niespodziewanie duza aktywnosc na karcie i doszlo do podejrzenia, ze ktos nielegalnie uzywal mojej karty. Zatem ja zablokowali. Anulowalem transakcje i poprosilem o sciagniecie blokady, bo bede chcial kupic wycieczke. Potem musialem jeszcze dzwonic do expedia, zeby mi pieniadze zwrocili na konto. Bylem wykonczony tym wszystkim, wypilismy z Jarciem i Pawlem (naszym nowym wspolokatorem) sobie pare piwek, gdyz Jarcio wyczytal w internecie, ze piwo jest zdrowe i pomaga na wszystko, a ze my piwa i tak nie pijamy, to sobie pozwolilismy na pare butelek. Minelo pare dni, ceny wycieczki spadly i dzis postanowilem zarezerwowac hotel i samolot jeszcze raz. Zadzwonilem do banku, zeby ich poinformowac, ze bede dokonywac duzych transakcji, zeby mi karty znow nie zablokowali. Pani costam popisala i powiedziala, ze bedzie wszytsko OK. Rezerwuje i ... znow problem!! Aaaa!! Znow telefon do banku, tym razem w moim zazwyczaj milym i przyjaznym glosie brzmiala nuta niezadowolenia, od razu sie przedstawilem jako niezadowolony klient. Niezwykle szybko mnie przelaczono do dzialu defraudacji, ktory sie zajmuje tymi blokadami, zostalem przeproszony z jakies 50 razy i pan prawie wlasnym zyciem mi gwarantowal, ze sie sytuacja juz nie powtorzy. Ja zapowiedzialem, ze jesli tym razem sie nie uda, to juz nie bede miec wystarczajacych srodkow dostepnych do kupienia wycieczki i wtedy bede niezwykle wkurzony i bede koplejnowal i nie bede mily dla nikogo. Pan znow obiecywal i mowil, ze wszystko bedzie dobrze, ze nie mam sie co martwic, ale jesli nawet cos pojdzie nie tak, to mam do nich dzwonic i komplejnowac. Ja mowie, ze ja nie chce komplejnowac, ja chce moje wakacje! Oczywiscie godziny rozmowy i imiona osob z ktorymi rozmawialem skrzetnie zapisalem 'na wszelki wypadek'. Kolejna proba zarezerwowania wycieczki zakonczyla sie sukcesem! Jedziemy na wakacje!! Jupi!
Z tego calego podniecenia i w przyplywie stanowczej fali asertywnosci w moim glosie postanowilem zadzwonic do pracy i zjebac jedna moja niezdyscyplinowana pracownice, z ktora tylko sa same probelmy, bo piczka jedna kombinuje jak kon pod gore. Zjebalem milo acz asertywnie definitywnie jej mowiac, ze urlopu jej nie przyznam w okresie kiedy ktos inny bedzie na urlopie w tym samym czasie i jeszcze pare mniej lub bardziej waznych spraw. Hmm... poczulem sie od razu lepiej.
29/06/2009
Torchwood
"Blogoslawieni kompetentni, albowiem dla nich jest dwoosobowy pokoj z lazienka i telewizorem LCD w Krolestwie Niebieskim"
Zanim sie jeszcze biednemu Majkelowi zeszlo mialem dzien wkurwu maksymalnego. Wszystko zaczelo sie milo i radosnie. Dzien wolny. Postanowilismy z Jarciem sie wybrac do miasta na zakupy, gdyz trzeba bylo sie powoli przygotowac do wakacji, a i paru rzeczy zabraklo w domu po wyprowadzeniu sie Panstwa Robakow. Klapki a la japonki, do tego noze i kolejne klapki a la japonki. W drodze powrotnej wstapilismy do Thomas Cook - agencji wycieczkowej, zeby zobaczyc czy nie maja jakichs ofert wycieczek. Zobaczylismy calkiem sympatyczny rejs statkiem po Morzu Srodziemnym. 7 dni, przystepna cena i w promocji. Wlezlismy do srodka i sie zaczelismy wypytywac. Pan sie nas zapytal gdzie bysmy chcieli pojechac na wakacje. No to mowie, ze Jarcio ma niewazny paszport, wiec jestesmy ograniczeni tylko do Unii Europejskiej. Na co pan sie zdziwil i mowi, ze jak to bez paszportu? No to mowie, ze w obrebie UE mozemy sobie podrozowac na ID. Pani obok zdziwila sie takze i powiedziala, ze wycieczke moga nam dac nawet z Norwich i za £20 mniej pod warunkiem, ze kupimy bilety dzisiaj do 17. Ale oczywiscie jesli nie sprawdzimy czy mozemy wyjechac do Wloch, Hiszpanii czy Francji na podstawie tylko dowodu, a sie okaze, ze nie, to nasza strata i pieniazki pojda sobie na spacer. Super. A ja jestem klientem czy nie? Poprosilismy pania, ze jesli juz tu pracuje, to czy moglaby sprawdzic dla swoich klientow czy mozemy czy nie. Pani z nieukrywana nieprzyjemnoscia wlazla na jakas strona internetowa i czytala, ze na dowod to do krajow takich a takich, ale ona Polski tam nie widzi. To mowie, zeby Hiszpanie sprawdzila, bo w zeszlym roku bylismy w Hiszpanii na dowody. Sprawdza i widzi Rumunie, widzi Bulgarie, ale Polski nie widzi. No to sie pani zapytuje czy za zakup u niej jakas znizka ekstra bedzie. Pani juz zeszla okolo £100 w dol ale znow z warunkiem zakupu dzisiaj. Powiezielismy, ze sie zastanowimy i wrocimy jakby co. Niekompetentna jak cholera pizda. Jak sie pracuje w biurze turystycznym, to wypada wiedziec podstawowe fakty z zakresu podrozowania po swiecie, wszak UK jest w Unii Eropejskiej, jakos sie kurwa dostalismy do UK bez paszportu. Rece i napletek opadly. Pani jeszcze wczesniej sie popisala znajomoscia geografii, gdyz jak powiedzielismy, ze interesuje nas podroz tylko w obrebie UE, to pani nam zaproponowala fantasytczna wycieczke do ... Egiptu. No ja pierdole. Moze USA jest tez w Unii Europejskiej?
Oczywiscie takie dni sie nie koncza ladnie i pieknie.
W ubiegly czwartek poszedlem do mojej przychodni celem wykonania badan ku realizacji planu niemarnacji. Ucieszylem sie, ze tym razem pielegniarka miala przygotowane jakies tam proboweczki, wklula sie szybko i bezbolesnie, pobrala ze trzy probowki mojej pieknej krwi i powiedziala z usmiechem na twarzy, ze wyniki beda juz za tydzien. Ucieszylo sie serce moje.
Minelo pare dni, wracamy z zakupow i sie zastanawiamy nad opcjami wakacyjnymi. Sprawdzam poczte, ktora nadeszla i widze list z przychodni z informacja, ze bardzo przepraszaja, ale niestety cos nie wyszlo z badaniem i musza je powtorzyc i czy moglbym sie do nich zapisac na kolejna wizyte. Rece, napletek i przegroda nosowa mi opadly. Trzeci raz? Trzeci raz mnie kluc? Trzeci raz mnie narazac na infekcje, wprowadzac cialo obce do moich zyl? Pogrzalo ich. Zadzwonilem, zeby sie dowiedziec CO sie stalo, ze musza to zrobic jeszcze raz. Pani mi powiedziala, ze niestety ale probowki zostaly zle opisane. Od razu zazadalem nazwiska kogos do kogo moge zlozyc zazalenie. Dzis pismo sie wydrukuje i zostanie wyslane, bo to juz przechodzi ludzkie pojecie.
W miedzyczasie otrzymalem aplikacje do NHS. Co prawda praca wolontaryjna i kasy z tego nie bedzie, ale za to w szpitalu, za to bez marnacji, za to w przyszlosci rokujaco jako referencje z NHSu i cieszaca mnie niezmiernie. Aplikacja wyslana, oczekuje na rozmowe. Pani ze szpitala zapowiedziala, ze niestety proces rekrutacji jest dosyc dlugi, bo musza robic CRB, bo musza robic badania (te same co mialem robic w przychodni) i jakies szkolenia. Jak dla mnie cudownie.
Zanim sie jeszcze biednemu Majkelowi zeszlo mialem dzien wkurwu maksymalnego. Wszystko zaczelo sie milo i radosnie. Dzien wolny. Postanowilismy z Jarciem sie wybrac do miasta na zakupy, gdyz trzeba bylo sie powoli przygotowac do wakacji, a i paru rzeczy zabraklo w domu po wyprowadzeniu sie Panstwa Robakow. Klapki a la japonki, do tego noze i kolejne klapki a la japonki. W drodze powrotnej wstapilismy do Thomas Cook - agencji wycieczkowej, zeby zobaczyc czy nie maja jakichs ofert wycieczek. Zobaczylismy calkiem sympatyczny rejs statkiem po Morzu Srodziemnym. 7 dni, przystepna cena i w promocji. Wlezlismy do srodka i sie zaczelismy wypytywac. Pan sie nas zapytal gdzie bysmy chcieli pojechac na wakacje. No to mowie, ze Jarcio ma niewazny paszport, wiec jestesmy ograniczeni tylko do Unii Europejskiej. Na co pan sie zdziwil i mowi, ze jak to bez paszportu? No to mowie, ze w obrebie UE mozemy sobie podrozowac na ID. Pani obok zdziwila sie takze i powiedziala, ze wycieczke moga nam dac nawet z Norwich i za £20 mniej pod warunkiem, ze kupimy bilety dzisiaj do 17. Ale oczywiscie jesli nie sprawdzimy czy mozemy wyjechac do Wloch, Hiszpanii czy Francji na podstawie tylko dowodu, a sie okaze, ze nie, to nasza strata i pieniazki pojda sobie na spacer. Super. A ja jestem klientem czy nie? Poprosilismy pania, ze jesli juz tu pracuje, to czy moglaby sprawdzic dla swoich klientow czy mozemy czy nie. Pani z nieukrywana nieprzyjemnoscia wlazla na jakas strona internetowa i czytala, ze na dowod to do krajow takich a takich, ale ona Polski tam nie widzi. To mowie, zeby Hiszpanie sprawdzila, bo w zeszlym roku bylismy w Hiszpanii na dowody. Sprawdza i widzi Rumunie, widzi Bulgarie, ale Polski nie widzi. No to sie pani zapytuje czy za zakup u niej jakas znizka ekstra bedzie. Pani juz zeszla okolo £100 w dol ale znow z warunkiem zakupu dzisiaj. Powiezielismy, ze sie zastanowimy i wrocimy jakby co. Niekompetentna jak cholera pizda. Jak sie pracuje w biurze turystycznym, to wypada wiedziec podstawowe fakty z zakresu podrozowania po swiecie, wszak UK jest w Unii Eropejskiej, jakos sie kurwa dostalismy do UK bez paszportu. Rece i napletek opadly. Pani jeszcze wczesniej sie popisala znajomoscia geografii, gdyz jak powiedzielismy, ze interesuje nas podroz tylko w obrebie UE, to pani nam zaproponowala fantasytczna wycieczke do ... Egiptu. No ja pierdole. Moze USA jest tez w Unii Europejskiej?
Oczywiscie takie dni sie nie koncza ladnie i pieknie.
W ubiegly czwartek poszedlem do mojej przychodni celem wykonania badan ku realizacji planu niemarnacji. Ucieszylem sie, ze tym razem pielegniarka miala przygotowane jakies tam proboweczki, wklula sie szybko i bezbolesnie, pobrala ze trzy probowki mojej pieknej krwi i powiedziala z usmiechem na twarzy, ze wyniki beda juz za tydzien. Ucieszylo sie serce moje.
Minelo pare dni, wracamy z zakupow i sie zastanawiamy nad opcjami wakacyjnymi. Sprawdzam poczte, ktora nadeszla i widze list z przychodni z informacja, ze bardzo przepraszaja, ale niestety cos nie wyszlo z badaniem i musza je powtorzyc i czy moglbym sie do nich zapisac na kolejna wizyte. Rece, napletek i przegroda nosowa mi opadly. Trzeci raz? Trzeci raz mnie kluc? Trzeci raz mnie narazac na infekcje, wprowadzac cialo obce do moich zyl? Pogrzalo ich. Zadzwonilem, zeby sie dowiedziec CO sie stalo, ze musza to zrobic jeszcze raz. Pani mi powiedziala, ze niestety ale probowki zostaly zle opisane. Od razu zazadalem nazwiska kogos do kogo moge zlozyc zazalenie. Dzis pismo sie wydrukuje i zostanie wyslane, bo to juz przechodzi ludzkie pojecie.
W miedzyczasie otrzymalem aplikacje do NHS. Co prawda praca wolontaryjna i kasy z tego nie bedzie, ale za to w szpitalu, za to bez marnacji, za to w przyszlosci rokujaco jako referencje z NHSu i cieszaca mnie niezmiernie. Aplikacja wyslana, oczekuje na rozmowe. Pani ze szpitala zapowiedziala, ze niestety proces rekrutacji jest dosyc dlugi, bo musza robic CRB, bo musza robic badania (te same co mialem robic w przychodni) i jakies szkolenia. Jak dla mnie cudownie.
26/06/2009
16/06/2009
Accident Exchange
'Kto bez ubezpiecznenia --- niech pierwszy rzuci kamieniem --- rzekl Pan stojac obok prawnika'
Panstwo Bugsy sie szybko spakowali. Pozostalo tylko pare ichnich rzeczy i juz za chwile ich juz nie bedzie kompletnie. Szampan z tej okazji zostal otwarty, babelki zmogly nas niesamowicie i poszlismy spac do lozka przed 10! Nastepnego dnia byla narada rodzinna co robimy dalej. Wybralismy opcje, ze w naszym Drajtonowym domku zostajemy, ale tylko na pare miesiecy. W tym czasie szukamy mieszkania duzego, zeby sie wprowadzic z Ilonka, jesli przez pare miesiecy nic sie nie uda znalezc, to szukamy mieszkania mniejszego tylko dla naszej trojki. Do tego czasu podolamy finansowo mieszkac sami. Potem pojawil sie nam wspolokator do zamieszkania - Pawel, wiec od konca miesiaca wracamy do czteroosobowego sklady domku, tym razem z mezczyzna, ktory zna sie na sztuczkach fizjoterapeutycznych i juz dziewczeta zapowiedzialy kolejke na masaz. Pawel wydaje sie dosyc konkretny, zona z dzieckiem w Polsce, a on spedza wiecej czasu w pracy, badz urpawiajac swoje szalone sporty typu judo, niz w domu. Co nas cieszy. Pracuje na zmiany, czesto nie ma go na noc, wiec jak dla nas jeszcze lepiej. Bedzie mieszkac na krzywy ryj, ale i jemu i nam to zupelnie odpowiada.
Pani Bugsowa zostawila nam pozegnalny liscik:
'Drodzy Domownicy! Nie spotkamy sie tak szybko. W zwiazku z tym dziekuje Wam za wspolnie spedzone 2 lata i zycze wszystkiego dobrego, zwlaszcza w realizacji planow zyciowych :))) Sciskam - Bugsowa'
A na dole dopisane przez Jarcia - ktory jest ostatnio w cudownym nastroju w zwiazku z exodusem Robaczanym - 'A moje ukochane buciki zostawiam Gosi w prezencie :))) PS Moje plany zrealizowalam mam meza, ktory mnie utrzymuje!'
Moj komentarz (mentalny): i chuj ci w oko suko.
Oczywiscie dzis sie dowiedzielismy (Norwich jest male a pedaly maja swoje wtyki wszedzie), ze chuje znow zaczeli grac role wielce poszkodowanych przez los, zycie i ludzi. Oczywiscie okazalismy sie byc banda kutasow i pizd, co im tylko zatruwali zycie i zjedlismy im starsznie duzo nerwow i w ogole i w szczegole. Jak ich poznalismy bylo dokladnie tak samo na temat ich poprzednich wspolokatorow, wiec widzimy, ze sie historia powtarza. Niektorzy musza zyc jako ofiary inaczej nie potrafia funkcjonowac.
Dzis mi sie snilo, ze zostalem zlapany przez jakichs ludzi, ktorzy mnie torturowali, polamali mi nos, rozwalili twarz, zwiazali rece i potem puscili mnie nagiego, pokrytego krwia i skrzepami na jakies wielkie schody. Z szalonym smiechem odliczali do 10 i kazali uciekac. Bieglem do gory, w miedzyczasie rozwiazalem rece, poslizgiwalem sie o wlasna krew na stopach i wszystko mnie potwornie bolalo (zlamany nos, polamane zeby i pocieta skora bola jak cholera). Schody sie skonczyly drzwiami, ktore byly zamkniete na czterysta spustow. Z boku sciany byl jednak zsyp na smeci do ktorego wszedlem. Zaczalem sie zeslizgiwac w dol w nadziei, ze uda mi sie uciec. Na samym dole jednak czekali juz na mnie ci ludzie, jakby wiedzieli, ze wleze do zsypu. Wyciagneli mnie za wlosy i odcieli glowe. Przestalo bolec. Obudzilem sie.
Panstwo Bugsy sie szybko spakowali. Pozostalo tylko pare ichnich rzeczy i juz za chwile ich juz nie bedzie kompletnie. Szampan z tej okazji zostal otwarty, babelki zmogly nas niesamowicie i poszlismy spac do lozka przed 10! Nastepnego dnia byla narada rodzinna co robimy dalej. Wybralismy opcje, ze w naszym Drajtonowym domku zostajemy, ale tylko na pare miesiecy. W tym czasie szukamy mieszkania duzego, zeby sie wprowadzic z Ilonka, jesli przez pare miesiecy nic sie nie uda znalezc, to szukamy mieszkania mniejszego tylko dla naszej trojki. Do tego czasu podolamy finansowo mieszkac sami. Potem pojawil sie nam wspolokator do zamieszkania - Pawel, wiec od konca miesiaca wracamy do czteroosobowego sklady domku, tym razem z mezczyzna, ktory zna sie na sztuczkach fizjoterapeutycznych i juz dziewczeta zapowiedzialy kolejke na masaz. Pawel wydaje sie dosyc konkretny, zona z dzieckiem w Polsce, a on spedza wiecej czasu w pracy, badz urpawiajac swoje szalone sporty typu judo, niz w domu. Co nas cieszy. Pracuje na zmiany, czesto nie ma go na noc, wiec jak dla nas jeszcze lepiej. Bedzie mieszkac na krzywy ryj, ale i jemu i nam to zupelnie odpowiada.
Pani Bugsowa zostawila nam pozegnalny liscik:
'Drodzy Domownicy! Nie spotkamy sie tak szybko. W zwiazku z tym dziekuje Wam za wspolnie spedzone 2 lata i zycze wszystkiego dobrego, zwlaszcza w realizacji planow zyciowych :))) Sciskam - Bugsowa'
A na dole dopisane przez Jarcia - ktory jest ostatnio w cudownym nastroju w zwiazku z exodusem Robaczanym - 'A moje ukochane buciki zostawiam Gosi w prezencie :))) PS Moje plany zrealizowalam mam meza, ktory mnie utrzymuje!'
Moj komentarz (mentalny): i chuj ci w oko suko.
Oczywiscie dzis sie dowiedzielismy (Norwich jest male a pedaly maja swoje wtyki wszedzie), ze chuje znow zaczeli grac role wielce poszkodowanych przez los, zycie i ludzi. Oczywiscie okazalismy sie byc banda kutasow i pizd, co im tylko zatruwali zycie i zjedlismy im starsznie duzo nerwow i w ogole i w szczegole. Jak ich poznalismy bylo dokladnie tak samo na temat ich poprzednich wspolokatorow, wiec widzimy, ze sie historia powtarza. Niektorzy musza zyc jako ofiary inaczej nie potrafia funkcjonowac.
Dzis mi sie snilo, ze zostalem zlapany przez jakichs ludzi, ktorzy mnie torturowali, polamali mi nos, rozwalili twarz, zwiazali rece i potem puscili mnie nagiego, pokrytego krwia i skrzepami na jakies wielkie schody. Z szalonym smiechem odliczali do 10 i kazali uciekac. Bieglem do gory, w miedzyczasie rozwiazalem rece, poslizgiwalem sie o wlasna krew na stopach i wszystko mnie potwornie bolalo (zlamany nos, polamane zeby i pocieta skora bola jak cholera). Schody sie skonczyly drzwiami, ktore byly zamkniete na czterysta spustow. Z boku sciany byl jednak zsyp na smeci do ktorego wszedlem. Zaczalem sie zeslizgiwac w dol w nadziei, ze uda mi sie uciec. Na samym dole jednak czekali juz na mnie ci ludzie, jakby wiedzieli, ze wleze do zsypu. Wyciagneli mnie za wlosy i odcieli glowe. Przestalo bolec. Obudzilem sie.
13/06/2009
BREAKING NEWS
'I trzecia plaga zalala Norwich --- a byly to robaki --- gryzace, smierdzace i niemile oku Pana'
Poszukiwania mieszkania trwaja dalej. Oczywiscie nic nie mozemy znalezc, co by pasowalo do naszych wymagan. Mieszkanie, ktore ogladalismy wczoraj w malowniczej wiosce pod Norwich okazalo sie stechla rudera. Smierdzialo zgnilymi dywanami w lazienkach, ogolnie bylo wszystko zasyfione, kuchnia w stanie nie do opisania, pokoje obrzydliwe, ciemno, brudno i fuj. Cena w ogole nieadekwatna do zawartosci.
Dzis widzielismy kolejne mieszkanie - minusem byly: cena, lokalizacja, syf w mieszkaniu i przewidywane wysokie koszty ogrzewania.
Gosia zadzwonila do mnie okolo 4pm, ze miala telefon od naszej landlordki (Pat) z zapytaniem czy sie wyprowadzamy. Gosi szczeka opadla i przy tym usiadla sobie, zeby wysluchac reszty. Otoz Pat dowiedziala sie z jakiejs agencji (a jako landlordzi maja wtyki tu i tam), ze ktos od nas robil credit check na nowe mieszkanie. Sek w tym, ze to nikt z nas. Potem Pat powiedziala, ze to pan Bugsowy! Gosia oczywiscie powiedziala, ze nic jej na ten temat nie wiadomo i ze owszem poszukujemy czegos innego, ale oczywiscie bysmy im dali znac duzo wczesniej. Prosze oto przyklad efektywnej komunikacji z wspolokatorami pokroju Robaki - dowiadujesz sie o dosyc waznych sprawach od osob trzecich.
Gosia miala mnie dzis odebrac z pracy i wlasnie kiedy wychodzila zaczepila ja pani Bugsowa, gdyz miala jej cos waznego do powiedzenia, ale dzis nie widziala ani Gosi ani nas. Bugsowa oznajmila, ze dzis podpisali umowe o wynajem mieszkania i ze sie w przeciagu miesiaca wyprowadzaja. Gosia na to, ze dowiedziala sie wlasnie o tym od kogos zupelnie innego. Bugsowa sie zrobila czerwona na ryjku i miala zaklopotana mine. Jak wrocilismy do domu Bugsy powiedzialy nam, ze znalazly sobie mieszkanie i sie przeprowadzaja, ze bedzie im blizej do pracy (pana Bugsowego) i ze w ogole i w szczegole i wypierdalaja! Cudnie i fantastycznie! Teraz musimy zrobic narade bojowa i postanowic co robimy dalej. Czy szukamy mieszkania dla siebie z Gosia, czy podejmujemy zmagania poszukiwania dalej mieszkania z Ilonka, czy moze dokooptujemy sobie kolejnego frika na pokoj? Ja powiem tylko jedno - nie znosze sie przeprowadzac!
Z Bugsami ustalilismy plan dzialania, zeby ich wyprowadzka przebiegla sprawnie i zeby wszystko sie odbylo z litera prawa.
Mozliwe, ze juz za miesiac tag - bugsy, pojawi sie ostatni raz na blogu...
06/06/2009
Maki
'Jam jest strawa dla duszy --- jam jest strawa dla ciala --- z ryzem mnie wpierdalaj'
Wpadlismy na fantastyczny pomysl zeby zrobic sushi/maki domowym sposobem. Zakupilismy glony, ryz do sushi, dzindzer kiszony, wasabi, ogorka, papryki i duuuzo roznego miesiwa - ryby, raki, kraby i krewetki, do tego pasta jajeczna, sos sojowy, ocet ryzowy i mate do zawijania. Najpierw pobieralismy nauki za pomoca youtube, przygotowalismy wszystkie skladniki i zabralismy sie za produkcje. Ilonka zawijala, Jarcio zawijal i ja zawijalem. Raz nawet zrobilismy odwrocone maki (z ryzem na wierzchu pozypanym ziarnem sezamowym). Gosia wrocila z pracy i tez zawinela. Jarcio z Ilonka przygotowali nigri z resztki ryzu i ryby. Potem caly wieczor mielismy niezla uczte. Wyszlo nam ponad 30 maki roznych wielkosci i nadzien, a do tego pare nigri. Koszt takiej imprezy byl o wiele mniejszy niz w japonskiej restauracji, ale za to jaka zabawa. Zrobilismy filmik i bedzie za jakis czas na youtube, ale dopiero po edycji (max 10min na youtube).
Tydzien temu pojechalismy do malowniczej wioski Mulbarton (jakies 5 mil za Norwich) celem obejrzenia mieszkania do wynajecia. Mieszkanie przednie i spelniajace nasze wymagania - nowe, pojedyncze kurki, 3 lazienki, 4 sypialnie, duzy ogrod, cisza za oknem, podwojny garaz, bardzo przystepne cena. Minusem byla odleglosc od miejsca pracy, gdyz w moim wypadku musialem sie liczyc z opcja jezdzenia autobusem. Zanim zdam prawo jazdy pewnie jeszcze troche wody w Wisle uplynie. Po obejrzeniu mieszkania, na parkingu, stalismy sobie chwile w czworke i dyskutowalismy o mieszkaniu. Ja wyrazilem, ze jak dla mnie to odleglosc jest problemem, ktory trzeba by bylo jakos zalatwic. Gosia powiedziala, iz jej kolega z pracy, ktory wlasnie mieszka w Mulbarton, w ramach dnia ekologicznego postanowil przyjsc na piechote do pracy, nie bylo to dlugo, bo szedl jakies 3 godziny! I juz mielismy wizje, iz ja bede wstawac o 1 w nocy, by zjesc sniadanie, kawe i zbierac sie powoli do pracy na 7:30 am.
Dzien pozniej mielismy zaplanowany piknik ze znajomymi. Tu tylko wspomne, ze pare dni wczesniej byla tez piekna pogoda i Ilonka powiedziala, ze znajomi z Holt robia grilla w Wells-Next-The-Sea. Przygotowalismy strawe, mieso i pojechalismy. Po drodze sie okazalo, ze nie mozemy sie dodzwonic do nich i w sumie nie wiemy gdzie oni beda grilowac, a w taka pogode WNTS jest kompletnie zalane tysiacem ludzi. Oczywiscie nie udalo nam sie pogrilowac tego dnia, ale za to pojedzilismy sobie po wybrzezu.
Wracajac do pikniku - po porazce grilowej postanowilismy zorganizowac cos u nas. Zaprosilismy znajomych z dziecmi, wybralismy sie do pobliskiego parku (doslownie 10 minut piechota) i spedzilismy tam fantastyczny dzien. Slonce grzalo, wiatr byl umiarkowany, ludzie okazali sie byc bardzo wyluzowani, gralismy we frizbi, pilke i tenisa. Nikt sie nie zgubil i my mielismy zasieg. Po pikniku wiekszosc sie wybrala jeszcze do nas na kawe i cos slodkiego. Tu dowiedzielismy sie, ze panstwo Bugsowi jakis czas temu kupowali w aptece produkty przeciw malym zwierzatkom zyjacym na glowie badz lonie. Podjelismy decyzje, ze sie przeprowadzamy do Mulbarton.
Dwa dni pozniej okazalo sie, ze wlasciciel mieszkania postanowil sciagnac je z rynku i sam w nim zamieszkac. Back to square no 1...
Wpadlismy na fantastyczny pomysl zeby zrobic sushi/maki domowym sposobem. Zakupilismy glony, ryz do sushi, dzindzer kiszony, wasabi, ogorka, papryki i duuuzo roznego miesiwa - ryby, raki, kraby i krewetki, do tego pasta jajeczna, sos sojowy, ocet ryzowy i mate do zawijania. Najpierw pobieralismy nauki za pomoca youtube, przygotowalismy wszystkie skladniki i zabralismy sie za produkcje. Ilonka zawijala, Jarcio zawijal i ja zawijalem. Raz nawet zrobilismy odwrocone maki (z ryzem na wierzchu pozypanym ziarnem sezamowym). Gosia wrocila z pracy i tez zawinela. Jarcio z Ilonka przygotowali nigri z resztki ryzu i ryby. Potem caly wieczor mielismy niezla uczte. Wyszlo nam ponad 30 maki roznych wielkosci i nadzien, a do tego pare nigri. Koszt takiej imprezy byl o wiele mniejszy niz w japonskiej restauracji, ale za to jaka zabawa. Zrobilismy filmik i bedzie za jakis czas na youtube, ale dopiero po edycji (max 10min na youtube).
Tydzien temu pojechalismy do malowniczej wioski Mulbarton (jakies 5 mil za Norwich) celem obejrzenia mieszkania do wynajecia. Mieszkanie przednie i spelniajace nasze wymagania - nowe, pojedyncze kurki, 3 lazienki, 4 sypialnie, duzy ogrod, cisza za oknem, podwojny garaz, bardzo przystepne cena. Minusem byla odleglosc od miejsca pracy, gdyz w moim wypadku musialem sie liczyc z opcja jezdzenia autobusem. Zanim zdam prawo jazdy pewnie jeszcze troche wody w Wisle uplynie. Po obejrzeniu mieszkania, na parkingu, stalismy sobie chwile w czworke i dyskutowalismy o mieszkaniu. Ja wyrazilem, ze jak dla mnie to odleglosc jest problemem, ktory trzeba by bylo jakos zalatwic. Gosia powiedziala, iz jej kolega z pracy, ktory wlasnie mieszka w Mulbarton, w ramach dnia ekologicznego postanowil przyjsc na piechote do pracy, nie bylo to dlugo, bo szedl jakies 3 godziny! I juz mielismy wizje, iz ja bede wstawac o 1 w nocy, by zjesc sniadanie, kawe i zbierac sie powoli do pracy na 7:30 am.
Dzien pozniej mielismy zaplanowany piknik ze znajomymi. Tu tylko wspomne, ze pare dni wczesniej byla tez piekna pogoda i Ilonka powiedziala, ze znajomi z Holt robia grilla w Wells-Next-The-Sea. Przygotowalismy strawe, mieso i pojechalismy. Po drodze sie okazalo, ze nie mozemy sie dodzwonic do nich i w sumie nie wiemy gdzie oni beda grilowac, a w taka pogode WNTS jest kompletnie zalane tysiacem ludzi. Oczywiscie nie udalo nam sie pogrilowac tego dnia, ale za to pojedzilismy sobie po wybrzezu.
Wracajac do pikniku - po porazce grilowej postanowilismy zorganizowac cos u nas. Zaprosilismy znajomych z dziecmi, wybralismy sie do pobliskiego parku (doslownie 10 minut piechota) i spedzilismy tam fantastyczny dzien. Slonce grzalo, wiatr byl umiarkowany, ludzie okazali sie byc bardzo wyluzowani, gralismy we frizbi, pilke i tenisa. Nikt sie nie zgubil i my mielismy zasieg. Po pikniku wiekszosc sie wybrala jeszcze do nas na kawe i cos slodkiego. Tu dowiedzielismy sie, ze panstwo Bugsowi jakis czas temu kupowali w aptece produkty przeciw malym zwierzatkom zyjacym na glowie badz lonie. Podjelismy decyzje, ze sie przeprowadzamy do Mulbarton.
Dwa dni pozniej okazalo sie, ze wlasciciel mieszkania postanowil sciagnac je z rynku i sam w nim zamieszkac. Back to square no 1...
24/05/2009
Poker face
'Zgromadzil Pan niewiasty u brzegu rzeki --- i prac brudy swoje poczely --- uda odsloniwszy i ledzwie wypiawszy --- mile to byle Panu --- i rece po tym musial umyc'
Dzien bez prania dniem straconym! Pani Bugsowa stara sie pamietac, by nie zmarnowac ani jednego dnia w tygodniu i po tym jak sie nauczyla w jaki sposob obslugiwac pralke popadla w totalne OCD... czasem wstaje o 7 rano, zeby zdazyc przed reszta domownikow wrzucic swoje brudy do pralki i prac, prac, prac i prac. Owszem nie ukrywam zapach swiezo wypranych rzeczy po wejsciu do domu jest mily, ale nie codziennie. Wczoraj niestety biedna Pani Bugsowa nie miala okazji nic wyprac, gdyz najpierw my pralismy biale, a potem Gosia prala swoje rzeczy. Widzialem rozpacz na twarzy Pani Bugsowej. Pewnie dzis wstala o 6tej, zeby wrzucic swoja kape. Ostatnio pierze taka narzute na lozko (obrzydliwa w zielono rozowe wzorki z falbanka po boku) co pare dni. Moze maja seks i Pan Bugsowy zalewa ta kape hektolitrami swojego zyciodajnego nasienia, bo wiadomo Pani Bugsowa nie moze polykac z powodu chorej przegrody nosowej (stad Pani Bugsowa aka Przegroda). Ale spokojnie - zycie Przegrody nie jest smutne, gdyz wciaz slychac jej salwy smiechorechotu.
Pare dni temu przyszla paczka z zamowieniem ze sklepu z herbatami Dilmah - herbatki o smaku bananowym, karmelowym, liczi, spice brandy itp. Na ebay kolejne kupna i sprzedaze malych produktow.
A na naszej silowni otwarty weekend! Wzieli my Pegi na tenisa i szalelismy! Potem Pegi pojechala po Michalka i pojechalismy na basen. Michal jak zwykle niesamowity - wskakuje do wody, nawet powoli sie uczy nurkowac przy mojej asyscie. Wody sie nie boi za cholere i jeszcze pare miesiecy i bedzie plywac jak dzikus.
Wieczorem Britons Got Talen i okropnie nudny, dlugi jak flaki z olejem film 'Andromede Strain'. Pamietam stara wersje z 1971 roku, ktora wydawala sie zwawsza i pomimo braku wsysublimowanych efektow specjalnych podobala mi sie bardziej.
Dzis dzien maszyn parowych, ale o tym kiedy indziej. Czas na sniadanie i pranie.
15/05/2009
Ben the builder
'Niech beda blogoslawieni piesi --- albowiem ich czeka dluga droga do nieba --- piechota ponad 8 lat'
Ilonce w koncu sie udalo poleciec do Polski. Tym razem juz jechala spokojnie duzym, jelonkoodpornym autobusem. Mam nadzieje, ze spedzi udany urlop w Miescie i w swoim rodzinnym miescie. Za to my zrobilismy sobie 'weekend na wsi', ktory troche nam nie wypalil tak jak zaplanowalismy, gdyz bedac pare minuy od Ilonkowego domku, spostrzeglismy sie, ze nie mamy kluczy... Wkurw nas ogarnal, wiec pojechalismy do domu, spokojnie zjedlismy obiad i postanowilismy zostac w domu. Niestety pani Bugsowa wydzielala z siebie salwy swojego chorego smiechu i stwierdzilismy, ze skorzystamy z zaproszenia i zostaniemi w bezBugsowym srodowisku na jedna noc. Wczesniej Bugsowa nas wkurwila z wyciaganiem naszego prania z pralki. Mialem ochote wyprac wszystko jeszcze raz, bo w sumie nie wiem co ona z naszymi ciuchami robila.
Test oczywiscie zdany a jakze :) Dzis bookowalem kolejny egzamin, tym razem praktyczny. Jezdzenie idzie mi jako tako, ale nie poddaje sie i zaklepuje kolejne godziny z instruktorem. Dzis mi oswiadczyl, ze dal wypowiedzenie w swojej firmie i sie przenosi do 'AA'. I sie zapytal czy chce zostac w Red-Go czy przeniesc sie razem z nim do AA. Wali mnie w jakiej firmie jest moj instruktor, nawet moglby byc w JP2 czy B16, wazne, ze mnie czegos uczy i nie pierdoli od rzeczy na heteroseksualne tematy seksualne jak zwykl robic moj pierwszy instruktor (mam nadzieje, ze pan Adam juz dawno nie zyje i przed smiercia zgwalcili go homoseksualni skini z wielkimi palami zakazeni wirusem HIV).
Po trzech tygodniach cierpliwego czekania na wyniki moich badan, ktore mialby mi ulatwic przystapienie do zawodu medycznego, wkurwilem sie i zadzwonilem do przychodni z pytaniem co sie kurwa dzieje? Pani tajemniczym glosem oznajmila, ze nie moze o tym ze mna rozmawiac, ze moze to zrobic tylko jakas siostra Claire, ktora do mnie zadzwoni. Siostra zadzwonila, ale wstedy gdy bylem na silowni, wiec 5 minut pozniej oddzwonilem, ale juz byla z pacjentem i znow tajemniczo mnie poinformowano, ze moze ze mna rozmawiac jedynie siostra Claire lub Max. Zapytalem o co z grubsza chodzi, ale pani znow tejemniczo mi odpowiedziala, ze ona z TAKIMI rzeczami nie moze zalatwiac spraw przez telefon. Wkurw. Dzien pozniej W KONCU sie siostra Claire do mnie dodzwonila i zaczela przepraszac, ze oni sie probowali ze mna wczesniej skontaktowac i nawet wyslali list (ktorego do dzis nie ma), ale mieli zly numer bla bla bla bla. Okazalo sie, ze gdy pobrali mi dwie male proboweczki krwi jedna z nich zostala zle oznakowana i nie mogli wykonac dwoch badan na WZW C i B. I prosza zebym przyszedl jeszcze raz na pobranie krwi. Przy okazji sie zapytala czy moze by mi nie oznaczyc cholesterolu, bo mam przypadek MI w rodzinie. Oczywiscie jak najbardziej. Zapytalem sie co w tym wszystkim takiego tajemniczego, ze inna pani nie mogla przekazac informacji, a siostra Claire na to, ze to dlatego, iz jedym z badan byl HIV skrining, a to dane poufne, ktore moga byc przekazywane tylko przez wyszkolone pielegniarki. Przy okazji wiem, ze nie mam HIVa, ale za to mam wkurwa i nie wiem co jest gorsze. Zatem mojej dlugiej drogi do niemarnacji ciag dalszy nastepuje. Niech mnie Swiatowid ma w swojej opiece coby mi sil starczylo na to wszystko.
Z przyjemniejszych rzeczy mam juz podpisany urlop. Dzis czekam tylko na podpis Jarciowego urlopu i rezerwujemy wakacje!
Jarcio powoli sie przygotowuje do ostatniej czesci swoich zaliczen na Collegu - musi sporzadzic ciekawa prezentacje. Oczywiscie topikiem bedzie narciarstwo:)
10/05/2009
My Dear Deer
'I tak pomioty szatanskie rogami zostaly naznaczone --- aby kusic ludzi na grzesznosc i sromote'
Ilonka postanowila wyjechac na wakacje do Polski. Wczoraj przyjechalismy do niej zeby sie pozegnac, zjesc pizze i lody oraz obejrzec pare ciekawych domow do wynajecia. Gosia zapowiedziala Bugsom wczoraj, ze sie postanowilismy wyprowadzic i juz poszukujemy nowej chatki. Znalezlismy wspanialy dom za jedyne £2,500, ale mial za duze pokoje i za duzo swiatla zuzywal, wiec poszukujemy dalej. Poniewaz obecnosc pani Bugsowej przebywajacej w domu 24/7 powoduje u nas przyplywy wkurow i zjebow, postanowilismy zostac u Ilonko na 'weekend' (czyli w naszym przypdaku jakos w srodku tygodnia), gdy ona bedzie w Polsce. W planach - podlewanie kwiatkow, mycie en-suita i okien, oraz inicjacja seksualna jej loza. Dostalismy tylko zalecenie, zeby odsunac lozko od sciany by sie nie przebic do sasiadow. Przy okazji mielismy tez pojsc do agencji nieruchomosci Chase by zobaczyc czy nie maja dla nas najcudowniejszego mieszkania do wynajmu. Pozegnalismy sie z Ilonka okolo 22 i ja jako dzielny kierowca z dopiero co zdanym egzaminem teoretyczynm (49/50 test, 86/75 hazard perception) postanowilem odwiezc Jarcia i Gosie do domu. Jechalem z zawrotna predkoscia 20-40 mph, radio wylaczone a pasazerownie musieli wysluchiwac moich mantr ('o widze przejscie, patrze na przechodniow czy chuje nie wciskaja przyciski, 22 wiec pewnie spia, teraz rodno, brrr nie znosze rond, sprzeglo, redukcja, zatrzymujemy sie, rozgladam sie, nic nie jedzie, czy czuje sie bezpieczynie? tak czuje sie bezpiecznie, gaz, sprzeglo, puszczam reczny krece i jade, kraweznik? ah znow kraweznik, lusterko, migacz, skrecam, jedziemy, a teraz gdzie mam jechac? przed czy za zoltym slupkiem? jeszcze nie zmieniam na trojke, jade 20 na godzine, wiec sorry, jedz jedz chuju co ci sie spieszy... itp itd). W koncu do domu dojechalem spokojnie, bez manualnych interwencji Jarcia, Gosia przestala wstrzymywac oddech i bylo fanatastycznie.
Dzis o 8 rano telefon od Ilonki. Zapytuje sie czy juz doleciala i jaka pogoda w Polsce. A Ilonka odpowiada, ze dalej jest w UK. Po drodze na lotnisko, przed jej samochod wyskoczyl jelonek i niestety zginal pod jej kolami. Przy okazji jelonek pozostawil po sobie rozpierdolony przod samochodu, swiatla smutno odpadly i zwisaly jak galki oczne zawieszone na swoich plastikowych nerwach, przod i tyl samochodu pokryte sierscia jelonka. Na szczescie Ilonce sie nic nie stalo, moze poza szokiem, ze cos takiego w ogole sie wydarzylo. Pan ktory holowal Ilonke powiedzial, ze to juz ktorys raz w tym tygodniu, gdy kogos zbiera po kolizji z jelonkami. Zwierzatka owe maja jakis pierdolony sezon godowy i biegaja jak szalone majac w kakaowych okach to, ze istnieja samochody. Takaz cene jednak musza niektore jelonki zaplacic za zaslepienie seksualnym pozadaniem.
Ilonka postanowila wyjechac na wakacje do Polski. Wczoraj przyjechalismy do niej zeby sie pozegnac, zjesc pizze i lody oraz obejrzec pare ciekawych domow do wynajecia. Gosia zapowiedziala Bugsom wczoraj, ze sie postanowilismy wyprowadzic i juz poszukujemy nowej chatki. Znalezlismy wspanialy dom za jedyne £2,500, ale mial za duze pokoje i za duzo swiatla zuzywal, wiec poszukujemy dalej. Poniewaz obecnosc pani Bugsowej przebywajacej w domu 24/7 powoduje u nas przyplywy wkurow i zjebow, postanowilismy zostac u Ilonko na 'weekend' (czyli w naszym przypdaku jakos w srodku tygodnia), gdy ona bedzie w Polsce. W planach - podlewanie kwiatkow, mycie en-suita i okien, oraz inicjacja seksualna jej loza. Dostalismy tylko zalecenie, zeby odsunac lozko od sciany by sie nie przebic do sasiadow. Przy okazji mielismy tez pojsc do agencji nieruchomosci Chase by zobaczyc czy nie maja dla nas najcudowniejszego mieszkania do wynajmu. Pozegnalismy sie z Ilonka okolo 22 i ja jako dzielny kierowca z dopiero co zdanym egzaminem teoretyczynm (49/50 test, 86/75 hazard perception) postanowilem odwiezc Jarcia i Gosie do domu. Jechalem z zawrotna predkoscia 20-40 mph, radio wylaczone a pasazerownie musieli wysluchiwac moich mantr ('o widze przejscie, patrze na przechodniow czy chuje nie wciskaja przyciski, 22 wiec pewnie spia, teraz rodno, brrr nie znosze rond, sprzeglo, redukcja, zatrzymujemy sie, rozgladam sie, nic nie jedzie, czy czuje sie bezpieczynie? tak czuje sie bezpiecznie, gaz, sprzeglo, puszczam reczny krece i jade, kraweznik? ah znow kraweznik, lusterko, migacz, skrecam, jedziemy, a teraz gdzie mam jechac? przed czy za zoltym slupkiem? jeszcze nie zmieniam na trojke, jade 20 na godzine, wiec sorry, jedz jedz chuju co ci sie spieszy... itp itd). W koncu do domu dojechalem spokojnie, bez manualnych interwencji Jarcia, Gosia przestala wstrzymywac oddech i bylo fanatastycznie.
Dzis o 8 rano telefon od Ilonki. Zapytuje sie czy juz doleciala i jaka pogoda w Polsce. A Ilonka odpowiada, ze dalej jest w UK. Po drodze na lotnisko, przed jej samochod wyskoczyl jelonek i niestety zginal pod jej kolami. Przy okazji jelonek pozostawil po sobie rozpierdolony przod samochodu, swiatla smutno odpadly i zwisaly jak galki oczne zawieszone na swoich plastikowych nerwach, przod i tyl samochodu pokryte sierscia jelonka. Na szczescie Ilonce sie nic nie stalo, moze poza szokiem, ze cos takiego w ogole sie wydarzylo. Pan ktory holowal Ilonke powiedzial, ze to juz ktorys raz w tym tygodniu, gdy kogos zbiera po kolizji z jelonkami. Zwierzatka owe maja jakis pierdolony sezon godowy i biegaja jak szalone majac w kakaowych okach to, ze istnieja samochody. Takaz cene jednak musza niektore jelonki zaplacic za zaslepienie seksualnym pozadaniem.
07/05/2009
DSA
'I rzekl Pan --- bedziesz miec 57 minut na 50 pytan wielokrotnego wyboru --- i tak sie stalo'
Pare tygodni przygotowan i juz za godzine bede siedziec w pokoiku z myszka w dloni. Termin zdawania egzaminu teoretycznego nastal. Jestem bardzo spokojny. Wszystkie pytanie przerobione. Najwazniejsze nie pomylic strony lewej z prawa (zdarzalo sie) i pamietac jak dlugo sie hamuje przy okreslonej predkosci. W symulacjach wychodzilo mi calkiem dobrze, nawet bylo pare wynikow po 50/50. Troche sie obawiam Hazard Perception testu, ale powinno byc OK.
Dzis zakupy w M&S, gdyz trzeba jakas mielona swinie i krowe zakupic na spaghetti. Po poludniu telefon do przychodni, bo testy krwi ktora mi utoczyli tydzien temu jeszcze nie przyszly. A praca czeka i czeka na te testy. Wkurwic sie mozna. Bardzo lubie Angolandie, ale czasem ta ich slamazarnosc mnie dobija. W pracy mam wkurwa totalnego na paru pracownikow i tym samym oglosilem koniec ery dobrego managera. W chuj. Nie portrafia byc chuje wdzieczni za to, ze jestem dla nich mily i dobry, to niech spierdalaja na drzewa. Nie bedzie zadnego spelniania prosb, marudzenia i lenistwa. Wypierdalac - Adam Grozny nadchodzi! Juz mam plan by powstrzymac marudzace zapedy paru pracownikow, ktorzy mysla ze wszystko im sie nalezy i z tego powodu chca tylko wiecej i wiecej i moja wlasna dobroc obracaja przeciwko mnie.
Na silowni super, tenisowe cwiczenia sie rozwijaja - cwicze dalej backhand a teraz zaczynam odbijac z forehandu. Do tego dzis powrot do Stephena na tance ! :D
No i najwazniejsze - planujemy wakacje pod koniec lipca - Malta, Portugalia, Hiszpania albo Wyspy Kanaryjskie, ktos chetny?
No i jeszcze raz wszystkiego najseksowniejszego i tryskajacego monstrualnymi ejakulatami dla kochanej dr P!
Pare tygodni przygotowan i juz za godzine bede siedziec w pokoiku z myszka w dloni. Termin zdawania egzaminu teoretycznego nastal. Jestem bardzo spokojny. Wszystkie pytanie przerobione. Najwazniejsze nie pomylic strony lewej z prawa (zdarzalo sie) i pamietac jak dlugo sie hamuje przy okreslonej predkosci. W symulacjach wychodzilo mi calkiem dobrze, nawet bylo pare wynikow po 50/50. Troche sie obawiam Hazard Perception testu, ale powinno byc OK.
Dzis zakupy w M&S, gdyz trzeba jakas mielona swinie i krowe zakupic na spaghetti. Po poludniu telefon do przychodni, bo testy krwi ktora mi utoczyli tydzien temu jeszcze nie przyszly. A praca czeka i czeka na te testy. Wkurwic sie mozna. Bardzo lubie Angolandie, ale czasem ta ich slamazarnosc mnie dobija. W pracy mam wkurwa totalnego na paru pracownikow i tym samym oglosilem koniec ery dobrego managera. W chuj. Nie portrafia byc chuje wdzieczni za to, ze jestem dla nich mily i dobry, to niech spierdalaja na drzewa. Nie bedzie zadnego spelniania prosb, marudzenia i lenistwa. Wypierdalac - Adam Grozny nadchodzi! Juz mam plan by powstrzymac marudzace zapedy paru pracownikow, ktorzy mysla ze wszystko im sie nalezy i z tego powodu chca tylko wiecej i wiecej i moja wlasna dobroc obracaja przeciwko mnie.
Na silowni super, tenisowe cwiczenia sie rozwijaja - cwicze dalej backhand a teraz zaczynam odbijac z forehandu. Do tego dzis powrot do Stephena na tance ! :D
No i najwazniejsze - planujemy wakacje pod koniec lipca - Malta, Portugalia, Hiszpania albo Wyspy Kanaryjskie, ktos chetny?
No i jeszcze raz wszystkiego najseksowniejszego i tryskajacego monstrualnymi ejakulatami dla kochanej dr P!
17/04/2009
Zabic Robaka
'Kochaj blizniego swego --- jak siebie samego --- rzekl Pan do grupy pielgrzymujacych onanistow'
Dzis byl kolejny pokaz mody i tanca autorstwa naszego Stephena, ktorego facjata (znaleziona na googlach) widnieje na poczatku notki. Pokaz byl jak zwykle fantastyczny. Chlopaki z naszej grupy prezentowaly sie swietnie, dziewczyny nie znalem, moze poza jedna, ktora kiedysz przyszla pare razy do zaawansowanej grupy. W trakcie jednego ukladu zeszla ona ze sceny i przechadzala sie pomiedzy ludzmi i tak sie stalo, ze akurat podeszla do mnie :) Byla jakas kamira, wiec wszystko zostalo uwiecznione. Zapytam sie Stephena za tydzien, gdzie i kiedy bedzie mozna obejrzec caly pokaz. Niestety w polowie pokazu musialem sie ewakuowac, gdyz czekala na mnie praca...
Dzis z Ilonka stwierdzilismy, ze wiele osob z naszego otoczenia nas wkurza. W szczegolnosci pracownicy. Po prostu tylko wziac i powybijac. Ja swoich mam juz powyzej dziurek w nosie. Nic tylko marudza i narzekaja zamiast sie wziac do jakichs pozyteczniejszych zajec. Chyba musze jak dzieciom wydzielac zadania, jesli sami sie za cos nie wezma.
Gosia na szczescie przyjezdza juz w niedziele, wiec dom bedzie w koncu milym miejscem do mieszkania. Dzis o malo nie zwymiotowalem, gdy Bugsy zaczely cos gotowac w kuchni. Cos a la polaczenie kwasnej kapusty ze starymi stechlymi butami. Bleee... Niech oni juz wypierdalaja. Niech pani Bugsowa umrze. Dzis suka jedna odkurzala! Powinienem zdjecie zrobic, zeby bylo jako material dowodowy, ze pizda potrafi pracowac jak chce, ale zazwyczaj jej sie nie chce. Oczywiscie wstala o 4pm, bo pozcoz wstawac wczesniej jak sie nic nie robi. Maz przyjdzie zrobi obiad, posprzata i wyslucha debilnych historii infantylnej kretynki.
Dzis byl kolejny pokaz mody i tanca autorstwa naszego Stephena, ktorego facjata (znaleziona na googlach) widnieje na poczatku notki. Pokaz byl jak zwykle fantastyczny. Chlopaki z naszej grupy prezentowaly sie swietnie, dziewczyny nie znalem, moze poza jedna, ktora kiedysz przyszla pare razy do zaawansowanej grupy. W trakcie jednego ukladu zeszla ona ze sceny i przechadzala sie pomiedzy ludzmi i tak sie stalo, ze akurat podeszla do mnie :) Byla jakas kamira, wiec wszystko zostalo uwiecznione. Zapytam sie Stephena za tydzien, gdzie i kiedy bedzie mozna obejrzec caly pokaz. Niestety w polowie pokazu musialem sie ewakuowac, gdyz czekala na mnie praca...
Dzis z Ilonka stwierdzilismy, ze wiele osob z naszego otoczenia nas wkurza. W szczegolnosci pracownicy. Po prostu tylko wziac i powybijac. Ja swoich mam juz powyzej dziurek w nosie. Nic tylko marudza i narzekaja zamiast sie wziac do jakichs pozyteczniejszych zajec. Chyba musze jak dzieciom wydzielac zadania, jesli sami sie za cos nie wezma.
Gosia na szczescie przyjezdza juz w niedziele, wiec dom bedzie w koncu milym miejscem do mieszkania. Dzis o malo nie zwymiotowalem, gdy Bugsy zaczely cos gotowac w kuchni. Cos a la polaczenie kwasnej kapusty ze starymi stechlymi butami. Bleee... Niech oni juz wypierdalaja. Niech pani Bugsowa umrze. Dzis suka jedna odkurzala! Powinienem zdjecie zrobic, zeby bylo jako material dowodowy, ze pizda potrafi pracowac jak chce, ale zazwyczaj jej sie nie chce. Oczywiscie wstala o 4pm, bo pozcoz wstawac wczesniej jak sie nic nie robi. Maz przyjdzie zrobi obiad, posprzata i wyslucha debilnych historii infantylnej kretynki.
13/04/2009
Kyrie Walkirie
'I zapadla ciemnosc wielka --- a potem swiatlo w oddali pulsowac zaczelo --- tak oto Pan nas mial w dupie --- i zwieraczem poruszal'
Wczoraj kolezanka z pracy otrzymala 'prasowke' od swojej mamy z Polski. Jakos nigdy nie bylem zafascynowany czytaniem pism lewackich, ale tym razem z braku laku i dla zabicia czasu postanowilem poczytac. Zalezalo mi strasznie by szybko wyjsc, gdyz wieczorem byla wczesniej wspomniana impreza na wiosce u Ilonki!
Prasowka skladala sie z jakichs urabnowek, faktow i mitow i inszych roznosci. Przeczytalem pare artykulow i usmialem sie po pachy. Szczegolnie przypadl mi do gustu artykul, w ktorym czytelnik jakiegos pisma zasugerowal, by Jana Kremowke (tak tam tez nazywaja zmarlego jakis czas temu katolickiego papieza polskiego pochodzenia) po zakonczonym procesie beatyfikacji occzic patronem pedofilii, gdyz przez wiekszosc swojego pontyfikatu z namaszczeniem staral sie ukryc afery pedofilskie w KrK, a gdy na zlocie mlodziezy w Toronto zaproponowano mu spotkanie z dziecmi, ofiarami koscielnych pedofilow zdecydowanie odmowil spotkania. Wielki czlowiek, pelen pasji i poswiecenia w sprawie biednych pedofili ksiezy katolickich. Czesc mu i chwala. I niech nikt nie raczy zlego slowa na jego temat powiedziec, to wysle do tlumnego kosciola w niedziele i zapodam tlumowi, ze Zyd i homoseksualista.
Wieczorem pojechalismy na kolacje do Ilonki. Zapakowalismy nasze pierzyny, jedzenie, wodke i napoje. Wczoraj pierwszy raz postanowilismy wytestowac jak sie bedzie spalo w satynowej poscieli. Kupilismy sobie srebrna, satynowa posciel jakis czas temu na ebayu, ale nie mielismy okazji jej zalozyc. Wieczor z jajkami a la Ciocia Kamila, drinkami o kolorze rozwolnionej kupy i piersiatkami z kurczaka podanymi grubo po 22:00 zaliczamy do udanych. Niestety pogoda nie byla sprzyjajaca na gre w badmingtona, a 2012 coraz blizej... Posciel - fantastyczna, spalo mi sie jakbym byl nagi. Tzn bylem nagi, ale kompletnie sie nie czulo poscieli, jakby sie unosilo w powietrzu.
Dzis rano sie obudzilismy na sniadanko z tradycyjnymi cross bunsami (takie slodkie buleczki z bialym krzyzykiem, z bakaliami w srodku), ale tym razem nie z custardem (cos a la budyn/kaszka manna) tylko z marmolada i maselkiem. Do tego zjedlismy jajeczka gotowane na twardo, ktorych nie przerobilismy na pisanki, gdyz mielismy powazne watpliwosci czy takie jajka beda jadalne po pomalowaniu ich pisakami z acetonam, czy jakims tam innym chemikalium. Zwykle jajka gotowane na twardo, ale za to w pieknej atmosferze nowoczesnej, norfolckiej wioski.
Praca minela szybko, Jarcio przyjechal po mnie, a do domu ja prowadzilem nasze autko. eLki zawieszone, oczy jak u kameleona rozbiegane do okola glowy (enraha, przed soba), zmiany biegow do gory, ronda, swiatla... jednym slowem szalenstwo. Jarcio zwrocil mi uwage, ze musze sie nauczyc redukowac biegi... yyy... jutro porozmamwiam o tym z moim instruktorem. Potem jeszcze dwie rundki na okolo naszego osiedla i do domu. Obejrzelismy jakas romantyczna komedie i osmy odcienek Amazing Race seria 14. Dzis znow spanie w swoim lozeczku z satynowa posciela. Hmmmm....
Wczoraj kolezanka z pracy otrzymala 'prasowke' od swojej mamy z Polski. Jakos nigdy nie bylem zafascynowany czytaniem pism lewackich, ale tym razem z braku laku i dla zabicia czasu postanowilem poczytac. Zalezalo mi strasznie by szybko wyjsc, gdyz wieczorem byla wczesniej wspomniana impreza na wiosce u Ilonki!
Prasowka skladala sie z jakichs urabnowek, faktow i mitow i inszych roznosci. Przeczytalem pare artykulow i usmialem sie po pachy. Szczegolnie przypadl mi do gustu artykul, w ktorym czytelnik jakiegos pisma zasugerowal, by Jana Kremowke (tak tam tez nazywaja zmarlego jakis czas temu katolickiego papieza polskiego pochodzenia) po zakonczonym procesie beatyfikacji occzic patronem pedofilii, gdyz przez wiekszosc swojego pontyfikatu z namaszczeniem staral sie ukryc afery pedofilskie w KrK, a gdy na zlocie mlodziezy w Toronto zaproponowano mu spotkanie z dziecmi, ofiarami koscielnych pedofilow zdecydowanie odmowil spotkania. Wielki czlowiek, pelen pasji i poswiecenia w sprawie biednych pedofili ksiezy katolickich. Czesc mu i chwala. I niech nikt nie raczy zlego slowa na jego temat powiedziec, to wysle do tlumnego kosciola w niedziele i zapodam tlumowi, ze Zyd i homoseksualista.
Wieczorem pojechalismy na kolacje do Ilonki. Zapakowalismy nasze pierzyny, jedzenie, wodke i napoje. Wczoraj pierwszy raz postanowilismy wytestowac jak sie bedzie spalo w satynowej poscieli. Kupilismy sobie srebrna, satynowa posciel jakis czas temu na ebayu, ale nie mielismy okazji jej zalozyc. Wieczor z jajkami a la Ciocia Kamila, drinkami o kolorze rozwolnionej kupy i piersiatkami z kurczaka podanymi grubo po 22:00 zaliczamy do udanych. Niestety pogoda nie byla sprzyjajaca na gre w badmingtona, a 2012 coraz blizej... Posciel - fantastyczna, spalo mi sie jakbym byl nagi. Tzn bylem nagi, ale kompletnie sie nie czulo poscieli, jakby sie unosilo w powietrzu.
Dzis rano sie obudzilismy na sniadanko z tradycyjnymi cross bunsami (takie slodkie buleczki z bialym krzyzykiem, z bakaliami w srodku), ale tym razem nie z custardem (cos a la budyn/kaszka manna) tylko z marmolada i maselkiem. Do tego zjedlismy jajeczka gotowane na twardo, ktorych nie przerobilismy na pisanki, gdyz mielismy powazne watpliwosci czy takie jajka beda jadalne po pomalowaniu ich pisakami z acetonam, czy jakims tam innym chemikalium. Zwykle jajka gotowane na twardo, ale za to w pieknej atmosferze nowoczesnej, norfolckiej wioski.
Praca minela szybko, Jarcio przyjechal po mnie, a do domu ja prowadzilem nasze autko. eLki zawieszone, oczy jak u kameleona rozbiegane do okola glowy (enraha, przed soba), zmiany biegow do gory, ronda, swiatla... jednym slowem szalenstwo. Jarcio zwrocil mi uwage, ze musze sie nauczyc redukowac biegi... yyy... jutro porozmamwiam o tym z moim instruktorem. Potem jeszcze dwie rundki na okolo naszego osiedla i do domu. Obejrzelismy jakas romantyczna komedie i osmy odcienek Amazing Race seria 14. Dzis znow spanie w swoim lozeczku z satynowa posciela. Hmmmm....
10/04/2009
Kto nie obrzeza sie na znak przymierza z Panem --- bedzie miec wieksze ryzyko zarazenia HIV --- rzekl prorok ujrzawszy czlonki mezczyzn, z ktorymi kapal sie w strumieniu --- mezczyzni zbledli, gdyz korzen plodnosci proroka na ich oczach utracil napletek --- Blogoslawieni bez napletka, albowiem mastka nie bedzie im zalegac i smierdziec --- to jest mile Panu
Nauka jazdy pelna para! Ostatnia lekcja byla w 90% poswiecona jezdzeniu tu i tam. Ronda, mini ronda, skrzyzowania, hazardy na ulicy, dzieci na rowerze, kobiety z dziecmi, swiatla, autobusy... jest tego w pizdu. Trzeba robic dziesiec roznych czynnosci w tym samym czasie - patrzec w Enraha, obserwowac co przed toba, co po bokach, czy w samochodzie z przodu nie jedzie trumienka, czy ktos nie zapomni wlaczyc migaczy, do tego zmiana biegow, pedaly A(ccelarator)B(reak)C(lutch), hamulec reczny... Na poczatku myslalem, ze hamulec reczny sluzy jedynie do ruszania pod gore, ewentualnie parkowaniu. A tutaj jesli sie tylko zatrzymasz - tryk tryk tryk... hamulec do gory, sprzeglo, pierwszy bieg, lekko gaz, sprzeglo do gory, az samochod zacznie probowac jechac... potem tylko lekko hamulec w dol, sprzeglo do gory, gaz do dechy i czekam na wycie silnika. Fantastyczne. Pan instruktor gadatliwy, wiec napierdala caly czas rozne historyjki o jezdzeniu samochodem. Pod koniec robimy podsumowanie co bylo OK, co nalezy poprawic, wszystko zanotowane w specjalnej ksiazeczce.
Egzamin teoretyczny 7mego maja. Juz dostalem zaproszenie na test z DVD instruktazowym jak egzamin bedzie wygladac, co wciskac, ile pytan, ile do zaliczenia, ile filmikow do obejrzenia i co trzeba ze soba zabrac itd. Dostalem juz od znajomych testy i filmiki, wiec w wolnych chwilach siedze i sobie rozwiazuje, czytam i powoli sie zabieram do ogladania filmikow z zagrozeniami na drodze.
Swieta zmartwychwstania Jezusa sie zblizaja. Ale jakos specjalnie mnie to nie kreci, bo i niby czemu mialyby? I tak pracuje, a w Wielka Noc sie wybieramy na wioske do Ilonki. Wieczorem sobie cos zjemy, wypijemy, moze jak bedzie ladna pogoda, to sobie pogramy w badmingtona, potem jakis film i spanie na dmuchanym materacu. A rano sniadanko i do pracy. Niestety teraz ciagniemy jakies 10 dni pracy z rzedu bez przerwy. Nie wszystkie zmiany nam sie tak ulozyly, ze mamy te same, wiec widujemy sie z Jarciem srednio co parenascie godzin. Ale juz za dwa tygodnie mamy znow dlugi weekend, tzn cztery dni wolne pod rzad - sob, niedz, pon i wtorek. Planowalismy gdzies wyskoczyc, ale jakos nie udalo sie nam znalezc ciekawych ofert, wiec pewnie pojedziemy znow na wioske.
No i znow naszla nas faza na poszukiwanie mieszkania. Panstwo Robaki sa na tyle drazniacy, ze sama ich obecnosc w odlegloscie mniejszej niz 5 metrow sprawia, ze mamy wkurwa. Zwlaszcza pani Bugsowa. Wstretna malpa, ktora siedzi calymi dniami w domu. Nic nie robi, wpierdala jak swinia i tyje. Im grubsza, tym bardziej ja slychac jak zbiega po schodach. Tupie tymi swoimi malymi, tlustymi nozkami, ze sie po calym domu niesie. Nie spi do drugiej w nocy i lazi po tym swoim pierdolonym pokoiku, nie wiem co o ona robi o drugiej w nocy, ze musi chodzic. Czasem o pierwszej w nocy, otwiera drzwi i zlazi na dol do kuchni. Oczywiscie slychac jej kazde tapniecie. Potem spi do popoludnia. Ostatniej niedzieli Bugsy zwlekly sie do kuchni okolo 14stej, na co pani Bugsowa 'O matko! To juz jest czternasta?' nie - kurwa siodma rano leniwa suko. Smiech pani Bugsowej brzmi jak pacjentki z schizofrenia hebefreniczna, albo opetanej kobiety. Oczywiscie pani Bugsowa nie posiada zmyslu socjalnego, wiec rzy jak glupia np o 11 w nocy, bo oglada wlasnie cos zabawnego na komputerze, czy cokolwiek tam u siebie robi. Ostatnio nauczyla sie prac, wiec pralka chodzi na okraglo od poniedzialku do niedzieli. W chuj, ze niektorzy tez chcieliby cos wyprac. A slynne okupacje kuchni znow sie nasilily. Ostatnio bylo podgrzewanie pizzy i robienie zapiekanek - jakies 2 - 3 godziny. No jak pierdole... gdyby ta pizda jeszcze ciasto robila z maki, drozdzy itd to rozumiem, ale kupna pizze podgrzewac przz taki czas? Ech... dzis juz nie mam sily, ale bedzie notka o Bugsach, bedzie tez notka o poszukiwaniu mieszkania - pieknego, z wieloma lazienkami i ogrodem i w ogole ;)
Z pozytywnych - Jarcio pcha. Zdjecia zdrobione, wizyta u pielegniarki na badania krwi potrzebne do pracy w hospitalu zamowiona, papiry przygotowane.
Nauka jazdy pelna para! Ostatnia lekcja byla w 90% poswiecona jezdzeniu tu i tam. Ronda, mini ronda, skrzyzowania, hazardy na ulicy, dzieci na rowerze, kobiety z dziecmi, swiatla, autobusy... jest tego w pizdu. Trzeba robic dziesiec roznych czynnosci w tym samym czasie - patrzec w Enraha, obserwowac co przed toba, co po bokach, czy w samochodzie z przodu nie jedzie trumienka, czy ktos nie zapomni wlaczyc migaczy, do tego zmiana biegow, pedaly A(ccelarator)B(reak)C(lutch), hamulec reczny... Na poczatku myslalem, ze hamulec reczny sluzy jedynie do ruszania pod gore, ewentualnie parkowaniu. A tutaj jesli sie tylko zatrzymasz - tryk tryk tryk... hamulec do gory, sprzeglo, pierwszy bieg, lekko gaz, sprzeglo do gory, az samochod zacznie probowac jechac... potem tylko lekko hamulec w dol, sprzeglo do gory, gaz do dechy i czekam na wycie silnika. Fantastyczne. Pan instruktor gadatliwy, wiec napierdala caly czas rozne historyjki o jezdzeniu samochodem. Pod koniec robimy podsumowanie co bylo OK, co nalezy poprawic, wszystko zanotowane w specjalnej ksiazeczce.
Egzamin teoretyczny 7mego maja. Juz dostalem zaproszenie na test z DVD instruktazowym jak egzamin bedzie wygladac, co wciskac, ile pytan, ile do zaliczenia, ile filmikow do obejrzenia i co trzeba ze soba zabrac itd. Dostalem juz od znajomych testy i filmiki, wiec w wolnych chwilach siedze i sobie rozwiazuje, czytam i powoli sie zabieram do ogladania filmikow z zagrozeniami na drodze.
Swieta zmartwychwstania Jezusa sie zblizaja. Ale jakos specjalnie mnie to nie kreci, bo i niby czemu mialyby? I tak pracuje, a w Wielka Noc sie wybieramy na wioske do Ilonki. Wieczorem sobie cos zjemy, wypijemy, moze jak bedzie ladna pogoda, to sobie pogramy w badmingtona, potem jakis film i spanie na dmuchanym materacu. A rano sniadanko i do pracy. Niestety teraz ciagniemy jakies 10 dni pracy z rzedu bez przerwy. Nie wszystkie zmiany nam sie tak ulozyly, ze mamy te same, wiec widujemy sie z Jarciem srednio co parenascie godzin. Ale juz za dwa tygodnie mamy znow dlugi weekend, tzn cztery dni wolne pod rzad - sob, niedz, pon i wtorek. Planowalismy gdzies wyskoczyc, ale jakos nie udalo sie nam znalezc ciekawych ofert, wiec pewnie pojedziemy znow na wioske.
No i znow naszla nas faza na poszukiwanie mieszkania. Panstwo Robaki sa na tyle drazniacy, ze sama ich obecnosc w odlegloscie mniejszej niz 5 metrow sprawia, ze mamy wkurwa. Zwlaszcza pani Bugsowa. Wstretna malpa, ktora siedzi calymi dniami w domu. Nic nie robi, wpierdala jak swinia i tyje. Im grubsza, tym bardziej ja slychac jak zbiega po schodach. Tupie tymi swoimi malymi, tlustymi nozkami, ze sie po calym domu niesie. Nie spi do drugiej w nocy i lazi po tym swoim pierdolonym pokoiku, nie wiem co o ona robi o drugiej w nocy, ze musi chodzic. Czasem o pierwszej w nocy, otwiera drzwi i zlazi na dol do kuchni. Oczywiscie slychac jej kazde tapniecie. Potem spi do popoludnia. Ostatniej niedzieli Bugsy zwlekly sie do kuchni okolo 14stej, na co pani Bugsowa 'O matko! To juz jest czternasta?' nie - kurwa siodma rano leniwa suko. Smiech pani Bugsowej brzmi jak pacjentki z schizofrenia hebefreniczna, albo opetanej kobiety. Oczywiscie pani Bugsowa nie posiada zmyslu socjalnego, wiec rzy jak glupia np o 11 w nocy, bo oglada wlasnie cos zabawnego na komputerze, czy cokolwiek tam u siebie robi. Ostatnio nauczyla sie prac, wiec pralka chodzi na okraglo od poniedzialku do niedzieli. W chuj, ze niektorzy tez chcieliby cos wyprac. A slynne okupacje kuchni znow sie nasilily. Ostatnio bylo podgrzewanie pizzy i robienie zapiekanek - jakies 2 - 3 godziny. No jak pierdole... gdyby ta pizda jeszcze ciasto robila z maki, drozdzy itd to rozumiem, ale kupna pizze podgrzewac przz taki czas? Ech... dzis juz nie mam sily, ale bedzie notka o Bugsach, bedzie tez notka o poszukiwaniu mieszkania - pieknego, z wieloma lazienkami i ogrodem i w ogole ;)
Z pozytywnych - Jarcio pcha. Zdjecia zdrobione, wizyta u pielegniarki na badania krwi potrzebne do pracy w hospitalu zamowiona, papiry przygotowane.
06/04/2009
Romeo and Juliet
Pewnego dnia Pan spotkal dziewice i rzecze do niej --- Dokad zmierzasz niewiasto? --- a ona mu odrzekla --- Ide sie kapac nago w jeziorze, gdyz czas miesiaca mego nastal --- rzekl tedy Pan --- nie marnuj niewiasto zyznej gleby zycia, ktora w tobie spoczywa --- idz i rozmanzaj sie --- spotkamy sie za dwa lata i obronie cie przed ukamieniowaniem
Wolny weekend minal szybko i dzis juz niestety praca zaskczyla nas w pare minut po przebudzeniu sie. Niestety mialem dzis on calla i Jarcio poszedl do pracy.
Weekend za to minal w atmosferze aktywnego wypoczynku (wycieczka nad morze, badmington) polaczonego z lezenim do gory brzuchami, objadaniem sie salatka warzywna i salatka owocowa, piciem drinkow z martini i wodka oraz ogladaniem filmow na DVD o dzielnym anty-bohaterze Riddicku, ktory prezyl swoje muskuly i gadal lekka chrypka.
02/04/2009
Enraha
Powiedziane było przed wiekami --- nie miej innych bogów przede mną --- nie czcij idoli i ichnich podobizn --- a będziesz dopuszczony do Laski Pańskiej --- a Laska Pańska jest średniodługa i strzela monstrualnymi ejakulatami
Dzisiejszy dzień zaliczał się do tych szaleńszych. Pobudka o 8mej rano telefonem od kolegi, że zachorował i nie będzie go do niedzieli. Super... dyżur telefoniczny kończę o 10 rano i mam teraz szukać kogoś kto będzie za niego pracować. Poczekałem do 10tej i przekazałem pałeczkę innemu koledze o wdzięcznym nicku - 'dickhead'.
A o 10:30 już siedziałem w samochodzie wyposażonym w dwa dodatkowe pedały, mnóstwo literek L na około samochodu i wesołego instruktora w środku. Dwie godziny nauki jazdy samochodem zleciały starsznie szybko, dostałem pierwszą godzinę gratis i zniżkę na kolejne godziny (Ł20ph). Spodobało mi się. Pan był opanowany, spokojne ruchy, dużo gadał i tłumaczył co i jak, pokazywał grafy, zdjęcia i podawał tysiące zasad do zapamiętania, potem powoli przeprowadził co jest gdzie w samochodzie, jak ruszać z tego szalonego ręcznego, jak zmieniać biegi... i jazda! Raz nawet jechałem przez chwilę na 4tym biegu! Ale tylko dlatego, że przez pomyłkę wrzuciłem 4kę zamiast 2ki :) Samochód mi nie zgasł ani razu, ale hamowałem trochę zbyt ostro. Szaleństwo jednym słowem, aż się nie mogę doczekać kolejnego razu - w poniedziałek!
Potem szybko pobiegliśmy z Jarciem na siłownię - Jarcio zapalczywie odbijał piłki od swojego mechanicznego playmate, żeby być gotowym na kolejne klubowe rozgrywki. Jarcio spotkał naszego trenera od tenisa, więc może jakoś się umówimy na kolejną lekcję w tygodniu. Może w końcu się nauczę odbijać piłki tym drugim sposobem (forhendem czy jakoś tak). Jarcio tenisował a ja pakowałem. Wyciskanie sztangi na klatkę, bicepsy, tricepsy .... aż prawie się zesrałem w gacie z wysiłku. A potem szybki prysznic i do pracy. Jeszcze tylko jutro i wolny łikend, a potem jeszcze dwa dni wolne.
30/03/2009
Bukkaka
"Ujrzał tedy uczeń zwój w rękach istoty o twarzy byka i sześcioma byczymi penisami na grzbiecie --- a Pan rzekł do niego --- oto penisy mądrości --- błogosławieni, którzy ssali penisy albowiem posiedli mądrość pańską --- ujął uczeń byczego penisa w usta i ssał ssał ssał ssał --- bukkaka
Ostatnio czas upływa pod znakiem seriali.
Amazing Race seria 14sta - znów się wciągneliśmy i z niecierpliwością czekamy aż się pojawi kolejny odcinek w necie w poniedziałkowe popołudnie. Tym razem same freaki - mali ludzie, czirliderki, papa gej z synem gejem, blondynki, kazirodzcze rodzeństwo prawników, wieśniaccy narkomani, wredna matka z głuchym synem itd. Jakoś jednak seria 14sta wydaje się być z lekka łatwa, zadania niezbyt skomplikowane i jak do tej pory nie jedli niczego obrzydliwego.
Battlestar Galactica - obejrzałem ostatni odcinek serialu, który koszmarnie mi się podobał. No może nie koszmarnie, bo się pojawiły istoty ponadnaturalne, ale to przecież sci fi.
Babylon 5 - z racji, że większość kultowych seriali sci fi mam już za sobą, a w filmach też nic się nie dzieje, to postanowiłem pooglądać sobie ów serial, którego widziałem jedynie parę odcinków i to jeszcze w Polsce. Jak na razie poziom serialiu niskobudżetowego, ale za to fabuła się powoli rozkręca. Uwielbiam moralizatorskie seriale sci fi. W pracy, ktoś zostawił małą, kieszonkową wersję Nowego Testamentu z wprowadzeniem. Dnia pewnego postanowiłem sobie to poczytać. Wybrałem jeden z ostatnich rozdziałów... czytając o przgodach Jasia w dniu Końca Świata miałem fantastyczną wizję, jak można by z tego nakręcić film. Oczywiście pod koniec filmu nikt by z tego nic nie rozumiał, ale sceny byłyby cudowne. Podziwiam chrześcijan, że są w stanie wierzyć w tak kosmicznie niedorzeczne rzeczy jak np cztery istoty pokryte wszędzie oczami... pewnie ktoś kto kręcił Labirynt Pana musiał zasnąć nad lekturą tego objawienia.
The Apprentice - nowa seria przebojowego programu z Sir Alanem w roli głównej się właśnie zaczęła.
Primeval - brytyjska produkcja o anomaliach, które są portalami w czasie. Najczęściej wyłażą z tych portali prymitywne formy życia, które zaczynają zabijać ludzi. Czasem portale prowadzą do przyszłości...
A jeśli ktoś lubi horrory, to z Jarciem polecamy kolejny brytyjski film - Eden Lake. Nieźle wkurwiający.
Dostałem też pismo z agencji pracy, iż oczekują na parę moich dodatkowych papirów, zatem kolekcjonuję papiry.
No i na koniec - zapisałem się na lekcje nauki jazdy samochodem. Już w piątek wyeżdżam na ulicę z instruktorem! Jarcio powiedział, że będzie za mną jechać i trąbić jak będę beznadziejnie jeździć - haha :)
Ostatnio czas upływa pod znakiem seriali.
Amazing Race seria 14sta - znów się wciągneliśmy i z niecierpliwością czekamy aż się pojawi kolejny odcinek w necie w poniedziałkowe popołudnie. Tym razem same freaki - mali ludzie, czirliderki, papa gej z synem gejem, blondynki, kazirodzcze rodzeństwo prawników, wieśniaccy narkomani, wredna matka z głuchym synem itd. Jakoś jednak seria 14sta wydaje się być z lekka łatwa, zadania niezbyt skomplikowane i jak do tej pory nie jedli niczego obrzydliwego.
Battlestar Galactica - obejrzałem ostatni odcinek serialu, który koszmarnie mi się podobał. No może nie koszmarnie, bo się pojawiły istoty ponadnaturalne, ale to przecież sci fi.
Babylon 5 - z racji, że większość kultowych seriali sci fi mam już za sobą, a w filmach też nic się nie dzieje, to postanowiłem pooglądać sobie ów serial, którego widziałem jedynie parę odcinków i to jeszcze w Polsce. Jak na razie poziom serialiu niskobudżetowego, ale za to fabuła się powoli rozkręca. Uwielbiam moralizatorskie seriale sci fi. W pracy, ktoś zostawił małą, kieszonkową wersję Nowego Testamentu z wprowadzeniem. Dnia pewnego postanowiłem sobie to poczytać. Wybrałem jeden z ostatnich rozdziałów... czytając o przgodach Jasia w dniu Końca Świata miałem fantastyczną wizję, jak można by z tego nakręcić film. Oczywiście pod koniec filmu nikt by z tego nic nie rozumiał, ale sceny byłyby cudowne. Podziwiam chrześcijan, że są w stanie wierzyć w tak kosmicznie niedorzeczne rzeczy jak np cztery istoty pokryte wszędzie oczami... pewnie ktoś kto kręcił Labirynt Pana musiał zasnąć nad lekturą tego objawienia.
The Apprentice - nowa seria przebojowego programu z Sir Alanem w roli głównej się właśnie zaczęła.
Primeval - brytyjska produkcja o anomaliach, które są portalami w czasie. Najczęściej wyłażą z tych portali prymitywne formy życia, które zaczynają zabijać ludzi. Czasem portale prowadzą do przyszłości...
A jeśli ktoś lubi horrory, to z Jarciem polecamy kolejny brytyjski film - Eden Lake. Nieźle wkurwiający.
Dostałem też pismo z agencji pracy, iż oczekują na parę moich dodatkowych papirów, zatem kolekcjonuję papiry.
No i na koniec - zapisałem się na lekcje nauki jazdy samochodem. Już w piątek wyeżdżam na ulicę z instruktorem! Jarcio powiedział, że będzie za mną jechać i trąbić jak będę beznadziejnie jeździć - haha :)
21/03/2009
Body Pump 69
"I wnet Syn do nich zstąpił w postaci skrzącej się kuli --- zestrachali się uczniowie widząc elektorstatyczność tak wielką --- włosy im dęba stanęły, a korzenie płodności tryskać poczęły niekontrolowanie --- rzekł tedy Pan do nich głosem nieludzkim --- radujcie się, gdyż do was powróciłem --- jam jest wasze szczęście --- na mnie tryskać winniście --- uczniowie skierowali swoje organa na swego Pana i śród trzasków i plasków ukazał im się w cielesnej formie."
Do pełni szczęścia brakowało mi tylko porządków w domu, pozbycia się walizek po podróży, mycia podłogi w kuchni, tańców u Stephena i siłowni. Dziś poszedłem na mój ukochany body pump. Pani trenerka ogłosiła, że już niebawem będziemy ćwiczyć do nowych tracków, gdyż ukazała się 69 edycja body pump. Już się nie mogę doczekać jakimi ćwiczeniami będą nas zabijać. Serce mi waliło jak szalone juz po paru minutach od rozgrzewki, a po godzinie ćwiczeń pot zalewał mi oczy. Fan-tas-tycz-ne uczucie.
Jarcio w tym czasie poszedł z MIsiem na basen. Okazało się, że w całej siłowni nastąpiła awaria i nie bylo ciepłej wody ani ogrzewania. Michał miał na to wyjebane i szalał w brodziku. Potem poszliśmy jeszcze na kawę, Miś miał sok pomarańczowy i mufinkę. Po powrocie do domu słońce przygrzało nam troszkę i posprzątaliśmy w domu. Powrót do rzeczywistości nastąpił.
Do pełni szczęścia brakowało mi tylko porządków w domu, pozbycia się walizek po podróży, mycia podłogi w kuchni, tańców u Stephena i siłowni. Dziś poszedłem na mój ukochany body pump. Pani trenerka ogłosiła, że już niebawem będziemy ćwiczyć do nowych tracków, gdyż ukazała się 69 edycja body pump. Już się nie mogę doczekać jakimi ćwiczeniami będą nas zabijać. Serce mi waliło jak szalone juz po paru minutach od rozgrzewki, a po godzinie ćwiczeń pot zalewał mi oczy. Fan-tas-tycz-ne uczucie.
Jarcio w tym czasie poszedł z MIsiem na basen. Okazało się, że w całej siłowni nastąpiła awaria i nie bylo ciepłej wody ani ogrzewania. Michał miał na to wyjebane i szalał w brodziku. Potem poszliśmy jeszcze na kawę, Miś miał sok pomarańczowy i mufinkę. Po powrocie do domu słońce przygrzało nam troszkę i posprzątaliśmy w domu. Powrót do rzeczywistości nastąpił.
20/03/2009
Ssij mi pałę dziwko
"Wieczorem uczniowie zasiedli nad ogniskiem, by wysłuchac kolejnej przypowieści --- Pan jednak był spóźniony i ognisko już dogasało --- rzekł Pan do swych uczniów --- błogosławieni cierpliwi, albowiem ich będzie Królestwo Błękitne --- odwrócił się twarzą od ogniska i wnet rozbłysło ono cudownym ogniem"
Powoli się przyzwyczajam do bloggera :)
Generalnie nie jest źle. Wydaje się mieć trochę więcej opcji niż blogpeel i intuicyjność obsługi większa. No i są tu prawie wszyscy co winni być :)
Wróciliśmy z urlopu. Jak zwykle o tej porze roku - wybraliśmy się na narty do Austrii. W alpejskich wioskach porozumiewaja się wieśniacy w języku hitlerowskim, mijaliśmy nawet jakiś zamek, gdzie ta ciota wstrętna stacjonowała. Nie wiem co tam robił i z kim, ale znak to dla mnie, że niemiecki kraj nawiedziliśmy.
Wioska w której mieszkaliśmy piękna była, apartament mieliśmy też cudny. Szczególnie łazienka nam przypadła do gustu - duża wanna, a co ciekawsze - bardzo głęboka, dno schodziło poniżej poziomu podłogi, podłoga w łazience podgrzewana, tak iż szybko schła i po wyjściu z kąpieli ciepło w nogi było. Żeśmy się z Jarciem parę razy leniwcowo pluskali ponad godzinę. Woda w alpejskiej wiosce była fantastyczna - nie miałem żadnej pokrzywki, ogólnego swędzenia i skóra się nie wysuszała szybko. Widok z pokoju mieliśmy na pole, po którym sobie biegali ludzie w biegówkach, dalej kawałek wioski i potem tylko góry. Góry tym razem okazały się bardzo zasobne w śnieg. Tego białego gówna, które toleruję tylko na nartach, było mnóstwo. Co oznaką było, iż stoki będą zasypane naturalnym śniegiem i ogólne warunki narciarskie będą fantastyczne. No i tak też było. Jeździło się fantastycznie. Pogoda zmienną była i jednego dnia słońce dawało po buziach (tak, że jeszcze do dziś widać opaleniznę), a drugiego zaczynał padać deszcz, śnieg i wiało okropecznie.
Odziedziczyłem kurtkę i spodnie po Jarku, dzięki czemu zachowałem profesjonalizm narciarski. Jarcio zaś miał swój nowy, super wypasiony strój z Hameryki!! Jak dla mnie wyglądał w nim bardzo ponętnie i seksownie. Na tyle seksownie, że raz musieliśmy się odłączyć od znajomych, z którymi pojechaliśmy na narty, i tylko we dwóch wjeżdżaliśmy bardzo wysoko na górę sami w pustym wagoniku...
Nóg nie połamaliśmy, kijków też nie. Ja tylko wygiąłem jeden kijek, gdyż postanowiłem nabrać prędkości w czasie zjeżdżania, ktoś mi zajechał drogę, próbowałem skręcić, ale nie byłem przyzywczajony do manawrów w prędkościach ponaddźwiękowych i wywaliłem się, a potem się potoczyłem paręnaście metrów do przodu jak ludzka kula śnieżna. Skończyło się na lekkim obiciu i wygiętym kijku.
Wieczorami graliśmy namiętnie w tysiąca i piliśmy piwo albo wódkę.
Niestety w ostatnie dni naszego pobytu moje zatoki szczękowe postanowiły się zbuntować, jakieś pojebane bakterie dokonały inwazji, ropny katar wylewał się tonami z moich zatok, ból szczęki doprowadzał do kurwicy, a wizja śmierci posocznicowej, tudzież z zapalenia zatoki żylnej napawała mnie bezsennością. I tak spać nie mogłem, bo zatkany nos zmuszał mnie do oddychania ustami, a wtedy szybko się wysuszałem w gardle i od razu budziłem ze snu, średnio budziłem się co godzinę, półttorej. Okazało się, że kolega farmaceuta co był z nami miał ze sobą podręczną aptekę. Włączyłem leczenie antybiotykiem, ale niestety chwilę po jego spożyciu brzuch mnie napierdalał. Dopiero w PL udało się zmienić antybiotyk na inny i kondycja zaczęła się poprawiać. W chwili pisania tego nic mnie nie boli (poza powiekami). Niestety częste zmiany klimatów wpłynęły niezbyt dobrze na Jarcia, gdyż zaraz po powrocie do domu zaczął kasłać, głowa zaczęła boleć i się czuł generalnie źle. Mam nadzieję, że szybko mu to przejdzie, gdyż lekcje tenisa nas czekają!
Powoli wracam do rzeczywistości.
Powoli się przyzwyczajam do bloggera :)
Generalnie nie jest źle. Wydaje się mieć trochę więcej opcji niż blogpeel i intuicyjność obsługi większa. No i są tu prawie wszyscy co winni być :)
Wróciliśmy z urlopu. Jak zwykle o tej porze roku - wybraliśmy się na narty do Austrii. W alpejskich wioskach porozumiewaja się wieśniacy w języku hitlerowskim, mijaliśmy nawet jakiś zamek, gdzie ta ciota wstrętna stacjonowała. Nie wiem co tam robił i z kim, ale znak to dla mnie, że niemiecki kraj nawiedziliśmy.
Wioska w której mieszkaliśmy piękna była, apartament mieliśmy też cudny. Szczególnie łazienka nam przypadła do gustu - duża wanna, a co ciekawsze - bardzo głęboka, dno schodziło poniżej poziomu podłogi, podłoga w łazience podgrzewana, tak iż szybko schła i po wyjściu z kąpieli ciepło w nogi było. Żeśmy się z Jarciem parę razy leniwcowo pluskali ponad godzinę. Woda w alpejskiej wiosce była fantastyczna - nie miałem żadnej pokrzywki, ogólnego swędzenia i skóra się nie wysuszała szybko. Widok z pokoju mieliśmy na pole, po którym sobie biegali ludzie w biegówkach, dalej kawałek wioski i potem tylko góry. Góry tym razem okazały się bardzo zasobne w śnieg. Tego białego gówna, które toleruję tylko na nartach, było mnóstwo. Co oznaką było, iż stoki będą zasypane naturalnym śniegiem i ogólne warunki narciarskie będą fantastyczne. No i tak też było. Jeździło się fantastycznie. Pogoda zmienną była i jednego dnia słońce dawało po buziach (tak, że jeszcze do dziś widać opaleniznę), a drugiego zaczynał padać deszcz, śnieg i wiało okropecznie.
Odziedziczyłem kurtkę i spodnie po Jarku, dzięki czemu zachowałem profesjonalizm narciarski. Jarcio zaś miał swój nowy, super wypasiony strój z Hameryki!! Jak dla mnie wyglądał w nim bardzo ponętnie i seksownie. Na tyle seksownie, że raz musieliśmy się odłączyć od znajomych, z którymi pojechaliśmy na narty, i tylko we dwóch wjeżdżaliśmy bardzo wysoko na górę sami w pustym wagoniku...
Nóg nie połamaliśmy, kijków też nie. Ja tylko wygiąłem jeden kijek, gdyż postanowiłem nabrać prędkości w czasie zjeżdżania, ktoś mi zajechał drogę, próbowałem skręcić, ale nie byłem przyzywczajony do manawrów w prędkościach ponaddźwiękowych i wywaliłem się, a potem się potoczyłem paręnaście metrów do przodu jak ludzka kula śnieżna. Skończyło się na lekkim obiciu i wygiętym kijku.
Wieczorami graliśmy namiętnie w tysiąca i piliśmy piwo albo wódkę.
Niestety w ostatnie dni naszego pobytu moje zatoki szczękowe postanowiły się zbuntować, jakieś pojebane bakterie dokonały inwazji, ropny katar wylewał się tonami z moich zatok, ból szczęki doprowadzał do kurwicy, a wizja śmierci posocznicowej, tudzież z zapalenia zatoki żylnej napawała mnie bezsennością. I tak spać nie mogłem, bo zatkany nos zmuszał mnie do oddychania ustami, a wtedy szybko się wysuszałem w gardle i od razu budziłem ze snu, średnio budziłem się co godzinę, półttorej. Okazało się, że kolega farmaceuta co był z nami miał ze sobą podręczną aptekę. Włączyłem leczenie antybiotykiem, ale niestety chwilę po jego spożyciu brzuch mnie napierdalał. Dopiero w PL udało się zmienić antybiotyk na inny i kondycja zaczęła się poprawiać. W chwili pisania tego nic mnie nie boli (poza powiekami). Niestety częste zmiany klimatów wpłynęły niezbyt dobrze na Jarcia, gdyż zaraz po powrocie do domu zaczął kasłać, głowa zaczęła boleć i się czuł generalnie źle. Mam nadzieję, że szybko mu to przejdzie, gdyż lekcje tenisa nas czekają!
Powoli wracam do rzeczywistości.
19/02/2009
Już za rok matura
"Rzekł Pan do strudzonych obliczeniami uczniów --- nie martwcie się gdy wiedzy algebraicznej nie posiądziedzie --- albowiem błogosławieni bez wiedzy wszelakiej --- gdyż oni najlepiej laskają pytągi i strzelają minety"
Do wstydliwych osób raczej się nie zaliczam, do bezwstydnych także nie, ale dziś jedna pani mnie z lekka rozwaliła. Słynnego lata, gdy poziom wód w rzekach i kanałach otaczających Miasto wzrósł do zastraszających poziomów, tak że we Wrzeszczu woda się ludziom nieomalże przez okna wlewała do domów i gdy pękły wały Radunii w Orunii, uczęszczałem na praktyki wakacyjne do nieistniejącego już szpitala na ul. Łąkowej. W tym samym czasie szkoliłem się w niezwykle cennych umiejętnościach kiszenia ogórków w kamionce, produkcji zatrważających ilości gołąbków czy przygotowywania prostych dań z woka. A w ramach zarobku udzielałem korepetycji z matematyki, chemii i fizyki. Miałem wtedy jedną uczennicę, która miała powtórkę z matury ustnej z matematyki i przygotowywałem ją, żeby w końcu skończyła liceum i powędrowała dalej w świat ze świadectwem maturalnym. Dziewcze było koszmarnie przesympatyczne i parę lat młodsze ode mnie. Musiałem chyba jej wpaść w oko, gdyż pewnego dnia przyszła na korki w bardzo kusej sukience i miast się skupiać na tym co starałem się jej wytłumaczyć patrzyła mi się prosto w oczy podparta pod brodę. W połowie zajęć przeprosiła za swoje rozproszenie tłumacząc to tym, iż w pracy dziś wypiła parę lampek szampana, a po szampanie robi się trochę... napalona. Generalnie było miło i wesoło :) Parę dni temu owa uczennica mnie odnalazła na naszej klasie z zapytaniem czy ją jeszcze pamiętam, a dziś: 'Jak miło że pamiętasz, ale to pewnie przez tą powódź :) Po tylu latach ciągle jestem Ci wdzięczna, że dzięki Tobie zdałam maturę! U mnie praca-dom-praca. Aktualnie mam remont i mieszkam z mamusią... A Ty? Kształcisz nadal głąby matematyczne? Nie zrozum mnie źle, ale zapomniałam , że jesteś taki przystojny.. aż miło popatrzeć nawet na ślimaku :)' No i się mi znów miło zrobiło i lekki rumieniec wyskoczył mi na buzi.
Przygotowywania do urlopu pełną parą, apartment zamówiony, stroje narciarskie zakupione i laptop w drodze. Tym razem wpadamy na parę dni do Miasta i potem jedziemy w trasę do Austrii! Na połamanie wszelakich konczyn!
Wysyłam CRB check, żeby sprawdzili czy nie jestem przestępcą i czy się nadaję do pracy w szpitalu, mają mi też przesłać małe probówki na krew coby zbadać czy nie mam żadnych zakaźnych choróbsk i czy jestem odporny na to na co mnie w Polsce przez wiele lat szczepiono. Umówiłem się na jedną dwie zmiany w tygodniu na początek, żeby się powoli wdrożyć w brytyjski system opieki zdrowotnej. Może w końcu uda mi się wskoczyć na drogę ku wspaniałej karierze młodej lekarki z Polski!?
Przykra wiadomość - pani bugsowa wróciła wczoraj o trzeciej w nocy, jest jeszcze grubsza niż przed wyjazdem, nieróbstwo tuczy, a lenistwo patentowane powoduje monstrualną, (mam nadzieję śmiertelną) otyłość.
Do wstydliwych osób raczej się nie zaliczam, do bezwstydnych także nie, ale dziś jedna pani mnie z lekka rozwaliła. Słynnego lata, gdy poziom wód w rzekach i kanałach otaczających Miasto wzrósł do zastraszających poziomów, tak że we Wrzeszczu woda się ludziom nieomalże przez okna wlewała do domów i gdy pękły wały Radunii w Orunii, uczęszczałem na praktyki wakacyjne do nieistniejącego już szpitala na ul. Łąkowej. W tym samym czasie szkoliłem się w niezwykle cennych umiejętnościach kiszenia ogórków w kamionce, produkcji zatrważających ilości gołąbków czy przygotowywania prostych dań z woka. A w ramach zarobku udzielałem korepetycji z matematyki, chemii i fizyki. Miałem wtedy jedną uczennicę, która miała powtórkę z matury ustnej z matematyki i przygotowywałem ją, żeby w końcu skończyła liceum i powędrowała dalej w świat ze świadectwem maturalnym. Dziewcze było koszmarnie przesympatyczne i parę lat młodsze ode mnie. Musiałem chyba jej wpaść w oko, gdyż pewnego dnia przyszła na korki w bardzo kusej sukience i miast się skupiać na tym co starałem się jej wytłumaczyć patrzyła mi się prosto w oczy podparta pod brodę. W połowie zajęć przeprosiła za swoje rozproszenie tłumacząc to tym, iż w pracy dziś wypiła parę lampek szampana, a po szampanie robi się trochę... napalona. Generalnie było miło i wesoło :) Parę dni temu owa uczennica mnie odnalazła na naszej klasie z zapytaniem czy ją jeszcze pamiętam, a dziś: 'Jak miło że pamiętasz, ale to pewnie przez tą powódź :) Po tylu latach ciągle jestem Ci wdzięczna, że dzięki Tobie zdałam maturę! U mnie praca-dom-praca. Aktualnie mam remont i mieszkam z mamusią... A Ty? Kształcisz nadal głąby matematyczne? Nie zrozum mnie źle, ale zapomniałam , że jesteś taki przystojny.. aż miło popatrzeć nawet na ślimaku :)' No i się mi znów miło zrobiło i lekki rumieniec wyskoczył mi na buzi.
Przygotowywania do urlopu pełną parą, apartment zamówiony, stroje narciarskie zakupione i laptop w drodze. Tym razem wpadamy na parę dni do Miasta i potem jedziemy w trasę do Austrii! Na połamanie wszelakich konczyn!
Wysyłam CRB check, żeby sprawdzili czy nie jestem przestępcą i czy się nadaję do pracy w szpitalu, mają mi też przesłać małe probówki na krew coby zbadać czy nie mam żadnych zakaźnych choróbsk i czy jestem odporny na to na co mnie w Polsce przez wiele lat szczepiono. Umówiłem się na jedną dwie zmiany w tygodniu na początek, żeby się powoli wdrożyć w brytyjski system opieki zdrowotnej. Może w końcu uda mi się wskoczyć na drogę ku wspaniałej karierze młodej lekarki z Polski!?
Przykra wiadomość - pani bugsowa wróciła wczoraj o trzeciej w nocy, jest jeszcze grubsza niż przed wyjazdem, nieróbstwo tuczy, a lenistwo patentowane powoduje monstrualną, (mam nadzieję śmiertelną) otyłość.
03/02/2009
LoSt
"I rzekł do swych uczniów taką przypowieść --- Dwieście wiosen temu Onan po zakończeniu masowanie swego korzenia płodności --- ścisnął mocno końcówkę i ogromne ilości półdzieciątek cofnięte zostały do uryny--- Panu nie było to miłe i zesłał na Onana anioła Impotentusa, żeby więcej nie czynić takiej sromoty --- tako i wy moi uczniowie strońcie od grzechu onańskiego, gdyz i was kara spotka"
Zima nastała w UK. Spadło trochę śniegu, piaskarki wyjechały radośnie posypać ulice jakimiś solami, szkoły zamkniętu ku radości młodocianych i do tego zamknięto lotniska ku zawiedzeniu wielu tysięcy pasażerów. Jedną z pasażerek, która nie miała okazji podziwiać zimowej aury w UK była Muti. Podaruję sobie opis niekompetencji przedstawicieli linii lotniczych, bo pamiętam o miłości bliźniego i miłosierdziu ludzkim, a boję się iżby mój stary mózg zarządzający emocjami prymitywnymi przejął przewagę nade mną.
W domu wszystko po staremu. Wróciłem do pracy i od razu musiałem się zająć tysiącem spraw na raz. Miałem zajęcia z menadżmentu i się mnie bardzo podobało. Aplikacje do pracy co raz to wysyłam i są już pierwsze odpowiedzi, więc spokojnie patrzę co będzie dalej.
Ponieważ choroba minęła czas się wziąć do roboty za siebie i powrócić na siłowni łono, zacząć uczęszczać na klasy i na tańce radosne. Tańce to oddzielna historia i będzie notka na ten temat w przyszłości, pewnie po niedzieli.
Znów szaleję na body pumpie, choć wczoraj frekwencja ze względu na "koszmarne" warunki pogodowe nie dopisała i były tylko trzy osoby ćwiczące.
Generalnie problemów nie ma zbyt wielu, szukamy noclegu na lutowo/marcowy wypad na narty.
Zima nastała w UK. Spadło trochę śniegu, piaskarki wyjechały radośnie posypać ulice jakimiś solami, szkoły zamkniętu ku radości młodocianych i do tego zamknięto lotniska ku zawiedzeniu wielu tysięcy pasażerów. Jedną z pasażerek, która nie miała okazji podziwiać zimowej aury w UK była Muti. Podaruję sobie opis niekompetencji przedstawicieli linii lotniczych, bo pamiętam o miłości bliźniego i miłosierdziu ludzkim, a boję się iżby mój stary mózg zarządzający emocjami prymitywnymi przejął przewagę nade mną.
W domu wszystko po staremu. Wróciłem do pracy i od razu musiałem się zająć tysiącem spraw na raz. Miałem zajęcia z menadżmentu i się mnie bardzo podobało. Aplikacje do pracy co raz to wysyłam i są już pierwsze odpowiedzi, więc spokojnie patrzę co będzie dalej.
Ponieważ choroba minęła czas się wziąć do roboty za siebie i powrócić na siłowni łono, zacząć uczęszczać na klasy i na tańce radosne. Tańce to oddzielna historia i będzie notka na ten temat w przyszłości, pewnie po niedzieli.
Znów szaleję na body pumpie, choć wczoraj frekwencja ze względu na "koszmarne" warunki pogodowe nie dopisała i były tylko trzy osoby ćwiczące.
Generalnie problemów nie ma zbyt wielu, szukamy noclegu na lutowo/marcowy wypad na narty.
27/01/2009
Saturday Night Fever
"Kto nie ma miłości w sercu, niech się raduje --- albowiem miłość sprzyja mikrozakrzepom"
Pierniczki wyszły rewelacyjnie. Ilonka sprostała powierzonemu jej zadaniu i odwaliła kawał fantastycznej roboty. Następnego dnia jak tylko Jarcio wrócił z pracy zaczęliśmy przygotowywanie lazanii. Lazania była z zielonym makaronem (farbowanym proszkiem szpinaczanym), a ja z Ilonką się zastanawialiśmy nad metodami ekstrakcji chlorofilu sposobami domowymi i jak potem przeprowadzić taką domową chromatografię bibułową. Jarcio dyrygował i mówił nam co robić po kolei - Ilonka produkowała sos beszamelowy, ja produkowałem papkę mięsno, cebulowo, pieczarkowo-pomidorową (tak, niektórzy robią lazanię z dodatkiem pieczarek). Potem Jarcio z Ilonką nakładali odpowiednie warstwy, a ja z Gosią przygotowywaliśmy sałatkę dyskutując na tematami typu: miłość, zdrada, przyjaźń, a wszystko to zainspirowane jednym z odcinków Sex and the City, który to serial Gosia ostatnio namiętnie ogląda. Potem się dołączyła Ilonka i Jarcio, w czasie dyskusji lazania zdążyła się upiec i ostygnąć. Zaczęliśmy ucztę i było cudownie. Dużo śmiechu i radości. Głowa mnie bolała dalej, bo zatoki wciąż jeszcze lekko zatkane, ale beechams pomaga na wszystko! Następnego dnia mieliśmy kolejne oglądanie mieszkań i łażenie po agencjach nieruchomości. Jarcio umówił się z Peggi Murzyńską na tenis a potem na basen. Ja siedziałem u Ilonki i próbowałem usprawnić jej laptopa. Laptop dalej chodzi wolno, ale za to uruchomiłem jej iPoda. Ilonki mandarynkowy likier, który mi zapodała w czasie zabaw z iPodem i laptopem zaiste uzdrowił mnie i dziś już nie czuję zbyt wielu symptomów choroby! Jupi! Jak to mówią - siedem dni leczony, tydzień nie leczony.
Dziś sobie zrobiliśmy z Jarciem dzień lenia - piliśmy Pepsi, jedliśmy kurczaki a la KFC i ptasie mleczko. Dzień na sofach i oglądaniu Peep Show - biedny Mark hajtną się z Sophe, a Super Hans bawił się w obciąganie z jej młodym kuzynem. Zakończyliśmy oglądanie piątego sezonu i taka pustka nastała...
Jutro do pracy...
Pierniczki wyszły rewelacyjnie. Ilonka sprostała powierzonemu jej zadaniu i odwaliła kawał fantastycznej roboty. Następnego dnia jak tylko Jarcio wrócił z pracy zaczęliśmy przygotowywanie lazanii. Lazania była z zielonym makaronem (farbowanym proszkiem szpinaczanym), a ja z Ilonką się zastanawialiśmy nad metodami ekstrakcji chlorofilu sposobami domowymi i jak potem przeprowadzić taką domową chromatografię bibułową. Jarcio dyrygował i mówił nam co robić po kolei - Ilonka produkowała sos beszamelowy, ja produkowałem papkę mięsno, cebulowo, pieczarkowo-pomidorową (tak, niektórzy robią lazanię z dodatkiem pieczarek). Potem Jarcio z Ilonką nakładali odpowiednie warstwy, a ja z Gosią przygotowywaliśmy sałatkę dyskutując na tematami typu: miłość, zdrada, przyjaźń, a wszystko to zainspirowane jednym z odcinków Sex and the City, który to serial Gosia ostatnio namiętnie ogląda. Potem się dołączyła Ilonka i Jarcio, w czasie dyskusji lazania zdążyła się upiec i ostygnąć. Zaczęliśmy ucztę i było cudownie. Dużo śmiechu i radości. Głowa mnie bolała dalej, bo zatoki wciąż jeszcze lekko zatkane, ale beechams pomaga na wszystko! Następnego dnia mieliśmy kolejne oglądanie mieszkań i łażenie po agencjach nieruchomości. Jarcio umówił się z Peggi Murzyńską na tenis a potem na basen. Ja siedziałem u Ilonki i próbowałem usprawnić jej laptopa. Laptop dalej chodzi wolno, ale za to uruchomiłem jej iPoda. Ilonki mandarynkowy likier, który mi zapodała w czasie zabaw z iPodem i laptopem zaiste uzdrowił mnie i dziś już nie czuję zbyt wielu symptomów choroby! Jupi! Jak to mówią - siedem dni leczony, tydzień nie leczony.
Dziś sobie zrobiliśmy z Jarciem dzień lenia - piliśmy Pepsi, jedliśmy kurczaki a la KFC i ptasie mleczko. Dzień na sofach i oglądaniu Peep Show - biedny Mark hajtną się z Sophe, a Super Hans bawił się w obciąganie z jej młodym kuzynem. Zakończyliśmy oglądanie piątego sezonu i taka pustka nastała...
Jutro do pracy...
24/01/2009
dzwoń dzwoń dzwoń na komórkę...
"Cisza nastała --- i Duch zstąpił między ludzi -- i rzekł głosem gołębicy - Gul gul gul gul gul gguuul"
Niestety końca choróbska nie widać. Gardło się zrobiło już mniej bolesne, a teraz doskwiera mi typowo zatokowy ból głowy i z nosa się leje jak z fontanny. Zajebiście. Kupiłem sobie w Bootsie sztyft do nosa i popijam herbatki z Paracetamolem. Obrzydliwie gorzkie i śmierdzące, ale na szczęście dziś już straciłem smak, więc piję je jak wodę. Tak, pamiętam 4000mg dziennie nie więcej inaczej wątrobę mi zeżre. Z tego wszystkiego jestem koszmarnie zakręcony, jem jak świnka i nadzwyczaj wielce rozlewam majonezy, zupy i inne płynne i półpłynne produkty na nasz piękny stół w kuchni. Jarcio o mało co zawału nie dostał jak pomidorek z górką majonezu spadł mi z kanapki. Do tego wieczorem podgrzewałem sobie kotleta schabowego w mikrofali, który prawie mi wybuchł i zaczął strzelać we mnie kropelkami wody i gorącego tłuszczu. Dziś sobie oglądaliśmy mieszkanka. Niektóre oglądaliśmy już 4-5 raz... Zostawiliśmy swoje dane i czekamy, aż ktoś kupi takie mieszkanie, które uwielbiamy, żeby je nam wynająć. Na razie sobie czekamy i oglądamy. Jutro kolejna fala mieszkań do oglądania. Ot takie nasze weekendowe zajęcia relaksacyjne. Dziś wieczorem będziemy uczyć się z Ilonką rogalików drożdżowych... Napisze później czy coś z tego wyszło. W Peep Show Jezz zjadł nogę psa.
Niestety końca choróbska nie widać. Gardło się zrobiło już mniej bolesne, a teraz doskwiera mi typowo zatokowy ból głowy i z nosa się leje jak z fontanny. Zajebiście. Kupiłem sobie w Bootsie sztyft do nosa i popijam herbatki z Paracetamolem. Obrzydliwie gorzkie i śmierdzące, ale na szczęście dziś już straciłem smak, więc piję je jak wodę. Tak, pamiętam 4000mg dziennie nie więcej inaczej wątrobę mi zeżre. Z tego wszystkiego jestem koszmarnie zakręcony, jem jak świnka i nadzwyczaj wielce rozlewam majonezy, zupy i inne płynne i półpłynne produkty na nasz piękny stół w kuchni. Jarcio o mało co zawału nie dostał jak pomidorek z górką majonezu spadł mi z kanapki. Do tego wieczorem podgrzewałem sobie kotleta schabowego w mikrofali, który prawie mi wybuchł i zaczął strzelać we mnie kropelkami wody i gorącego tłuszczu. Dziś sobie oglądaliśmy mieszkanka. Niektóre oglądaliśmy już 4-5 raz... Zostawiliśmy swoje dane i czekamy, aż ktoś kupi takie mieszkanie, które uwielbiamy, żeby je nam wynająć. Na razie sobie czekamy i oglądamy. Jutro kolejna fala mieszkań do oglądania. Ot takie nasze weekendowe zajęcia relaksacyjne. Dziś wieczorem będziemy uczyć się z Ilonką rogalików drożdżowych... Napisze później czy coś z tego wyszło. W Peep Show Jezz zjadł nogę psa.
22/01/2009
Laryndżajtis
"I rzekł Pan do swych uczniów mówiąc - Ubierajcie się stosownie do pogody - by was wirus laryndżajtas nie chwycił"...
Nie wiem czy się ubierałem stosownie czy nie, ale dwa dni temu miałem noc bezsenną. Ból gardła nieznośny, ledwo co ślinę połkykać mogłem, gorączka i poty się mi zwaliły na całe ciało i zasnąć z tego wszystkiego nie mogłem, bo myślałem, że się uduszę jak to kiedyś kiedy języczek podniebienny spuchł i blokował górne drogi oddechowe - wyglądał dosyć zabawnie, taki wielki, nabrzmiały i czerwony, a w dodatku się śmiesznie przyklejał do tylnej ściany gardła, gorzej z przełykaniem było, bo cały czas myślałem, że połykam dropsa i że mi tam uwieźnie. Tym razem nic mi się nie zaczopowało, ale za to ból gardła pozostał. O 3am postanowiłem zadzwonić do pracy i poinformować, że jutro rano się w pracy nie stawiam. O 6am już wiedziałem, że moja zmiana poranna jest już załatwiona, więc spokojnie (jako tako) się udałem na spoczynek. I tak jutro będzie trzeci dzień na samozwolnieniu. Świat się nie zawali jak mnie nie będzie raz na jakiś czas. Miło było, gdy się pracownicy o me zdrowie wypytali, choć do końca motywów owych telefonów czy tekstów nie znam. Pozostało mi spędzić 3 dni w domu. Nie jest to łatwe zadanie, bo nie mogłem ani na siłownię ani na tańce wyskoczyć. Zacząłem od ważnych telefonów (ubezpieczenie dodatkowe samochodu), potem przez 2 godziny poprawiałem swoje CV, a potem wysyłałem je do różnych pracodawców. Zdziwienie moje było przeogromne, gdy dziś dostałem aplikację od jednej z firm rekrutujących. Zażądali ode mnie całej masy badań serologicznych, więc zadzwoniłem do przychodni i sie umówiłem na badania na następną środę, informując e-mailem przy okazji przemiłego pana z owej firmy rekrutującej co i jak. Potem był czas na poszukiwanie mieszkania. Historia z robakami się już ciągnie strasznie długo i mamy nadzieję, że niebawem się zakończy. Pani Bugsowa w PL jest już po operacji odbarczenia troczka zginaczy, który to uciskał jej tak strasznie na nerw pośrodkowy, że została bezrobotną inwalidką. Pan Bugs jakoś specjalnie do najweselszych nie należy ostatnio i wygląda jakby sobie mentalnie żyły podcinał w czasie zakładania szubienicy. Tak, że klimat w okół Bugsów nie jest sprzyjający, a będzie gorzej, bo niebawem im oznajmimy wyprowadzkę. Rano z Jarciem się rozejrzeliśmy za mieszkaniami na wynajem + sugestie od Ilonki i już chwilę później telefony się urywały z agancji wynajmu, żeby się z nimi umówić na oglądanie. Sobota, niedziela i poniedziałek będą nam upływały w atmosferze oglądania mieszkań. Do Gosi przyjeżdża kuzyn z dziewczyną na łikend, a ja z Ilonką się umówiłem na robienie ciastek, rogalików drożdżowych itp itd, żeby poprawić Ilonkowe talenta kulinarne. Jarcio będzie musiał nauczyć Ilonkę robić sos beszamelowy. Dziś Gosia pozostawiła mi swój laptop pod opiekę, żebym pogrzebał w pojebanej Viście i zrobił coś, żeby laptop jej chodził odrobinę szybciej. Mam nadzieję, że po moich optymalizacjach i tłikowaniu coś z tego będzie. Całe szczęście, że z Jarciem mamy XP i Ubuntu. W ramach relaksu postanowiłem zacząć oglądać serial Rome i pobawiłem się nową przystawką do PS3 Play TV, do nagrywania programów z TV na PS3. Działa rewelacyjnie i teraz nie przegapimy ciekawych programów i filmów :)) Poczytałem też w jaki sposób wymienić HDD w PS3 jakby się okazało, że 40 GB to za mało (a jak znam życie za parę miesięcy okaże się to zdecydowanie za mało).
Nie wiem czy się ubierałem stosownie czy nie, ale dwa dni temu miałem noc bezsenną. Ból gardła nieznośny, ledwo co ślinę połkykać mogłem, gorączka i poty się mi zwaliły na całe ciało i zasnąć z tego wszystkiego nie mogłem, bo myślałem, że się uduszę jak to kiedyś kiedy języczek podniebienny spuchł i blokował górne drogi oddechowe - wyglądał dosyć zabawnie, taki wielki, nabrzmiały i czerwony, a w dodatku się śmiesznie przyklejał do tylnej ściany gardła, gorzej z przełykaniem było, bo cały czas myślałem, że połykam dropsa i że mi tam uwieźnie. Tym razem nic mi się nie zaczopowało, ale za to ból gardła pozostał. O 3am postanowiłem zadzwonić do pracy i poinformować, że jutro rano się w pracy nie stawiam. O 6am już wiedziałem, że moja zmiana poranna jest już załatwiona, więc spokojnie (jako tako) się udałem na spoczynek. I tak jutro będzie trzeci dzień na samozwolnieniu. Świat się nie zawali jak mnie nie będzie raz na jakiś czas. Miło było, gdy się pracownicy o me zdrowie wypytali, choć do końca motywów owych telefonów czy tekstów nie znam. Pozostało mi spędzić 3 dni w domu. Nie jest to łatwe zadanie, bo nie mogłem ani na siłownię ani na tańce wyskoczyć. Zacząłem od ważnych telefonów (ubezpieczenie dodatkowe samochodu), potem przez 2 godziny poprawiałem swoje CV, a potem wysyłałem je do różnych pracodawców. Zdziwienie moje było przeogromne, gdy dziś dostałem aplikację od jednej z firm rekrutujących. Zażądali ode mnie całej masy badań serologicznych, więc zadzwoniłem do przychodni i sie umówiłem na badania na następną środę, informując e-mailem przy okazji przemiłego pana z owej firmy rekrutującej co i jak. Potem był czas na poszukiwanie mieszkania. Historia z robakami się już ciągnie strasznie długo i mamy nadzieję, że niebawem się zakończy. Pani Bugsowa w PL jest już po operacji odbarczenia troczka zginaczy, który to uciskał jej tak strasznie na nerw pośrodkowy, że została bezrobotną inwalidką. Pan Bugs jakoś specjalnie do najweselszych nie należy ostatnio i wygląda jakby sobie mentalnie żyły podcinał w czasie zakładania szubienicy. Tak, że klimat w okół Bugsów nie jest sprzyjający, a będzie gorzej, bo niebawem im oznajmimy wyprowadzkę. Rano z Jarciem się rozejrzeliśmy za mieszkaniami na wynajem + sugestie od Ilonki i już chwilę później telefony się urywały z agancji wynajmu, żeby się z nimi umówić na oglądanie. Sobota, niedziela i poniedziałek będą nam upływały w atmosferze oglądania mieszkań. Do Gosi przyjeżdża kuzyn z dziewczyną na łikend, a ja z Ilonką się umówiłem na robienie ciastek, rogalików drożdżowych itp itd, żeby poprawić Ilonkowe talenta kulinarne. Jarcio będzie musiał nauczyć Ilonkę robić sos beszamelowy. Dziś Gosia pozostawiła mi swój laptop pod opiekę, żebym pogrzebał w pojebanej Viście i zrobił coś, żeby laptop jej chodził odrobinę szybciej. Mam nadzieję, że po moich optymalizacjach i tłikowaniu coś z tego będzie. Całe szczęście, że z Jarciem mamy XP i Ubuntu. W ramach relaksu postanowiłem zacząć oglądać serial Rome i pobawiłem się nową przystawką do PS3 Play TV, do nagrywania programów z TV na PS3. Działa rewelacyjnie i teraz nie przegapimy ciekawych programów i filmów :)) Poczytałem też w jaki sposób wymienić HDD w PS3 jakby się okazało, że 40 GB to za mało (a jak znam życie za parę miesięcy okaże się to zdecydowanie za mało).
Subscribe to:
Posts (Atom)