"I rzekł Pan do swych uczniów mówiąc - Ubierajcie się stosownie do pogody - by was wirus laryndżajtas nie chwycił"...
Nie wiem czy się ubierałem stosownie czy nie, ale dwa dni temu miałem noc bezsenną. Ból gardła nieznośny, ledwo co ślinę połkykać mogłem, gorączka i poty się mi zwaliły na całe ciało i zasnąć z tego wszystkiego nie mogłem, bo myślałem, że się uduszę jak to kiedyś kiedy języczek podniebienny spuchł i blokował górne drogi oddechowe - wyglądał dosyć zabawnie, taki wielki, nabrzmiały i czerwony, a w dodatku się śmiesznie przyklejał do tylnej ściany gardła, gorzej z przełykaniem było, bo cały czas myślałem, że połykam dropsa i że mi tam uwieźnie. Tym razem nic mi się nie zaczopowało, ale za to ból gardła pozostał. O 3am postanowiłem zadzwonić do pracy i poinformować, że jutro rano się w pracy nie stawiam. O 6am już wiedziałem, że moja zmiana poranna jest już załatwiona, więc spokojnie (jako tako) się udałem na spoczynek. I tak jutro będzie trzeci dzień na samozwolnieniu. Świat się nie zawali jak mnie nie będzie raz na jakiś czas. Miło było, gdy się pracownicy o me zdrowie wypytali, choć do końca motywów owych telefonów czy tekstów nie znam. Pozostało mi spędzić 3 dni w domu. Nie jest to łatwe zadanie, bo nie mogłem ani na siłownię ani na tańce wyskoczyć. Zacząłem od ważnych telefonów (ubezpieczenie dodatkowe samochodu), potem przez 2 godziny poprawiałem swoje CV, a potem wysyłałem je do różnych pracodawców. Zdziwienie moje było przeogromne, gdy dziś dostałem aplikację od jednej z firm rekrutujących. Zażądali ode mnie całej masy badań serologicznych, więc zadzwoniłem do przychodni i sie umówiłem na badania na następną środę, informując e-mailem przy okazji przemiłego pana z owej firmy rekrutującej co i jak. Potem był czas na poszukiwanie mieszkania. Historia z robakami się już ciągnie strasznie długo i mamy nadzieję, że niebawem się zakończy. Pani Bugsowa w PL jest już po operacji odbarczenia troczka zginaczy, który to uciskał jej tak strasznie na nerw pośrodkowy, że została bezrobotną inwalidką. Pan Bugs jakoś specjalnie do najweselszych nie należy ostatnio i wygląda jakby sobie mentalnie żyły podcinał w czasie zakładania szubienicy. Tak, że klimat w okół Bugsów nie jest sprzyjający, a będzie gorzej, bo niebawem im oznajmimy wyprowadzkę. Rano z Jarciem się rozejrzeliśmy za mieszkaniami na wynajem + sugestie od Ilonki i już chwilę później telefony się urywały z agancji wynajmu, żeby się z nimi umówić na oglądanie. Sobota, niedziela i poniedziałek będą nam upływały w atmosferze oglądania mieszkań. Do Gosi przyjeżdża kuzyn z dziewczyną na łikend, a ja z Ilonką się umówiłem na robienie ciastek, rogalików drożdżowych itp itd, żeby poprawić Ilonkowe talenta kulinarne. Jarcio będzie musiał nauczyć Ilonkę robić sos beszamelowy. Dziś Gosia pozostawiła mi swój laptop pod opiekę, żebym pogrzebał w pojebanej Viście i zrobił coś, żeby laptop jej chodził odrobinę szybciej. Mam nadzieję, że po moich optymalizacjach i tłikowaniu coś z tego będzie. Całe szczęście, że z Jarciem mamy XP i Ubuntu. W ramach relaksu postanowiłem zacząć oglądać serial Rome i pobawiłem się nową przystawką do PS3 Play TV, do nagrywania programów z TV na PS3. Działa rewelacyjnie i teraz nie przegapimy ciekawych programów i filmów :)) Poczytałem też w jaki sposób wymienić HDD w PS3 jakby się okazało, że 40 GB to za mało (a jak znam życie za parę miesięcy okaże się to zdecydowanie za mało).
No comments:
Post a Comment