"Rzekł Pan do strudzonych obliczeniami uczniów --- nie martwcie się gdy wiedzy algebraicznej nie posiądziedzie --- albowiem błogosławieni bez wiedzy wszelakiej --- gdyż oni najlepiej laskają pytągi i strzelają minety"
Do wstydliwych osób raczej się nie zaliczam, do bezwstydnych także nie, ale dziś jedna pani mnie z lekka rozwaliła. Słynnego lata, gdy poziom wód w rzekach i kanałach otaczających Miasto wzrósł do zastraszających poziomów, tak że we Wrzeszczu woda się ludziom nieomalże przez okna wlewała do domów i gdy pękły wały Radunii w Orunii, uczęszczałem na praktyki wakacyjne do nieistniejącego już szpitala na ul. Łąkowej. W tym samym czasie szkoliłem się w niezwykle cennych umiejętnościach kiszenia ogórków w kamionce, produkcji zatrważających ilości gołąbków czy przygotowywania prostych dań z woka. A w ramach zarobku udzielałem korepetycji z matematyki, chemii i fizyki. Miałem wtedy jedną uczennicę, która miała powtórkę z matury ustnej z matematyki i przygotowywałem ją, żeby w końcu skończyła liceum i powędrowała dalej w świat ze świadectwem maturalnym. Dziewcze było koszmarnie przesympatyczne i parę lat młodsze ode mnie. Musiałem chyba jej wpaść w oko, gdyż pewnego dnia przyszła na korki w bardzo kusej sukience i miast się skupiać na tym co starałem się jej wytłumaczyć patrzyła mi się prosto w oczy podparta pod brodę. W połowie zajęć przeprosiła za swoje rozproszenie tłumacząc to tym, iż w pracy dziś wypiła parę lampek szampana, a po szampanie robi się trochę... napalona. Generalnie było miło i wesoło :) Parę dni temu owa uczennica mnie odnalazła na naszej klasie z zapytaniem czy ją jeszcze pamiętam, a dziś: 'Jak miło że pamiętasz, ale to pewnie przez tą powódź :) Po tylu latach ciągle jestem Ci wdzięczna, że dzięki Tobie zdałam maturę! U mnie praca-dom-praca. Aktualnie mam remont i mieszkam z mamusią... A Ty? Kształcisz nadal głąby matematyczne? Nie zrozum mnie źle, ale zapomniałam , że jesteś taki przystojny.. aż miło popatrzeć nawet na ślimaku :)' No i się mi znów miło zrobiło i lekki rumieniec wyskoczył mi na buzi.
Przygotowywania do urlopu pełną parą, apartment zamówiony, stroje narciarskie zakupione i laptop w drodze. Tym razem wpadamy na parę dni do Miasta i potem jedziemy w trasę do Austrii! Na połamanie wszelakich konczyn!
Wysyłam CRB check, żeby sprawdzili czy nie jestem przestępcą i czy się nadaję do pracy w szpitalu, mają mi też przesłać małe probówki na krew coby zbadać czy nie mam żadnych zakaźnych choróbsk i czy jestem odporny na to na co mnie w Polsce przez wiele lat szczepiono. Umówiłem się na jedną dwie zmiany w tygodniu na początek, żeby się powoli wdrożyć w brytyjski system opieki zdrowotnej. Może w końcu uda mi się wskoczyć na drogę ku wspaniałej karierze młodej lekarki z Polski!?
Przykra wiadomość - pani bugsowa wróciła wczoraj o trzeciej w nocy, jest jeszcze grubsza niż przed wyjazdem, nieróbstwo tuczy, a lenistwo patentowane powoduje monstrualną, (mam nadzieję śmiertelną) otyłość.
Do wstydliwych osób raczej się nie zaliczam, do bezwstydnych także nie, ale dziś jedna pani mnie z lekka rozwaliła. Słynnego lata, gdy poziom wód w rzekach i kanałach otaczających Miasto wzrósł do zastraszających poziomów, tak że we Wrzeszczu woda się ludziom nieomalże przez okna wlewała do domów i gdy pękły wały Radunii w Orunii, uczęszczałem na praktyki wakacyjne do nieistniejącego już szpitala na ul. Łąkowej. W tym samym czasie szkoliłem się w niezwykle cennych umiejętnościach kiszenia ogórków w kamionce, produkcji zatrważających ilości gołąbków czy przygotowywania prostych dań z woka. A w ramach zarobku udzielałem korepetycji z matematyki, chemii i fizyki. Miałem wtedy jedną uczennicę, która miała powtórkę z matury ustnej z matematyki i przygotowywałem ją, żeby w końcu skończyła liceum i powędrowała dalej w świat ze świadectwem maturalnym. Dziewcze było koszmarnie przesympatyczne i parę lat młodsze ode mnie. Musiałem chyba jej wpaść w oko, gdyż pewnego dnia przyszła na korki w bardzo kusej sukience i miast się skupiać na tym co starałem się jej wytłumaczyć patrzyła mi się prosto w oczy podparta pod brodę. W połowie zajęć przeprosiła za swoje rozproszenie tłumacząc to tym, iż w pracy dziś wypiła parę lampek szampana, a po szampanie robi się trochę... napalona. Generalnie było miło i wesoło :) Parę dni temu owa uczennica mnie odnalazła na naszej klasie z zapytaniem czy ją jeszcze pamiętam, a dziś: 'Jak miło że pamiętasz, ale to pewnie przez tą powódź :) Po tylu latach ciągle jestem Ci wdzięczna, że dzięki Tobie zdałam maturę! U mnie praca-dom-praca. Aktualnie mam remont i mieszkam z mamusią... A Ty? Kształcisz nadal głąby matematyczne? Nie zrozum mnie źle, ale zapomniałam , że jesteś taki przystojny.. aż miło popatrzeć nawet na ślimaku :)' No i się mi znów miło zrobiło i lekki rumieniec wyskoczył mi na buzi.
Przygotowywania do urlopu pełną parą, apartment zamówiony, stroje narciarskie zakupione i laptop w drodze. Tym razem wpadamy na parę dni do Miasta i potem jedziemy w trasę do Austrii! Na połamanie wszelakich konczyn!
Wysyłam CRB check, żeby sprawdzili czy nie jestem przestępcą i czy się nadaję do pracy w szpitalu, mają mi też przesłać małe probówki na krew coby zbadać czy nie mam żadnych zakaźnych choróbsk i czy jestem odporny na to na co mnie w Polsce przez wiele lat szczepiono. Umówiłem się na jedną dwie zmiany w tygodniu na początek, żeby się powoli wdrożyć w brytyjski system opieki zdrowotnej. Może w końcu uda mi się wskoczyć na drogę ku wspaniałej karierze młodej lekarki z Polski!?
Przykra wiadomość - pani bugsowa wróciła wczoraj o trzeciej w nocy, jest jeszcze grubsza niż przed wyjazdem, nieróbstwo tuczy, a lenistwo patentowane powoduje monstrualną, (mam nadzieję śmiertelną) otyłość.
No comments:
Post a Comment