19/06/2011

Cooter County

Dla tych co jeszcze nie slyszeli o Cooter County:
http://www.youtube.com/watch?v=qSB-5Nnw9rU&feature=share

W tym tygodniu troche czasu spedzilismy z dzieciakami. Najpierw wybralismy sie do naszego klubu pograc troche w tenisa. Jarek akurat gral jakis mecz z jakims kolega z silowni, wiec sobie usiedlismy w trojke na widowni i ogladalismy przez chwile jak graja. Michal i Emmy nie mogli oderwac wzroku od pileczki, klasycznie ruszali glowa z lewa na prawo i siedzieli cichutko, w zupelnie do nich nie podobny sposob. Pomyslalem, ze jak Megi bedzie chciala ich uspokoic, to wystarczy, ze wlaczy Wimbledon w TV i ma spokoj na pare godzin :)
Potem sobie pogralismy troche i na koniec tradycyjnie poszlismy sobie na basen. Dzieci chcialy, zeby pan ratownik co ma dostep do szkrzyni z zabawkami dal im 'lampa-pilka', czyli pilke, ktora w srodku ma diody LED, ktore sie swieca roznymi kolorami przy uderzeniu.Oczywiscie byly niesmiale i to wujek Adam musial prosic o pilke. Potem bylo male szalenstwo bo pilka byla tylko jedna. Jako, ze czulem sie niezbyt dobrze po ostatniej wizycie Asi, Marka, Cela i Neila, gdyz siedzialem przy otwartym oknie i gardlo mnie troche bolalo, to postanowilem sie wygrzac troche w hot-tubie, w czasie gdy Jarek z dzieciakami trenowali plywanie na basenie. Idzie im na prawde dobrze, a Michal probuje powoli nurkowania pod woda (Emmy z reszta tez na swoj sposob, bo ona musi tak jak on i juz).
Po plywaniu spotkalismy sie z Meggi, bo wpadla na chwile na smoothie i kawe. Posiedzielismy, pogadalismy i poplotkowalismy.
We wtorek z rana mialem telefon od Marka, ze Asia sie strasznie zle czuje i ze chyba beda musieli z nia jechac do szpitala na A&E, gdyz ma potworne bole brzucha i goraczke. Polprzytomny wytlumaczylem mu jak dojechac do szpitala i kazalem informowac co i jak. Wieczorem sie dowiedzialem, ze Asia zostaje na noc na obserwacje.
We srode postanowlismy wybrac sie z dziecmi do cyrku! Przyjechal do nas Holenderski Cyrk a Megi znalazla w pralni kuponu rabatowe na 50%. Przyjechala do nas samochodem, przepakowalismy siedziska i zeby zmniejszyc carbon footprint pojechalismy naszym samochodem. Doslownie na 3 minuty przed dojazdem do cyrku Jarek sie zapytal o kupony. I przez cale zamieszanie z przesiadka do samochodu okazalo sie, ze Megi ich zapomniala! A w planach jeszcze mielismy skoczyc do Asi do szpitala zawiesc jej swieze malinki. Postanowlismy sie zapytac w kasie co teraz, mila pani Polka odpowiedziala, ze sory ale ona musi widziec kupony. Juz mielismy wracac do domu, gdy spotkalismy Mel - kumpele, ktora kiedys z nami pracowala, okazalo sie, ze miala pare ekstra kuponow:) Przedstawienie trwalo 2 godziny. Byl jak na kazdy cyrk przystalo - klaun co zabawial widownie w czasie gdy nastepowala zmiana na scenie, lub gdy cos tam musieli zainstalowac. Byli akrobaci, pan i pani co robili wielkie banki mydlane, para tanczaca na linie, rodzinka na rowerach, trapezisci co skakali i sie lapali w locie, zonlerzysta i jeszcze pare innych cyrkowych sztuczek. Dzieciom szczegolnie sie podobalo jak w pewnym momencie tuz przed przerwa wszyscy wystepujacy wyszli na scene poprzebierani za postaci z bajek - myszk Miki, Spiderman itd. Emmy nie mogla uwierzyc, ze myszka Miki jest taka wielka a Michal nie mogl oderwac wzroku od Spidermana, tylko czekal az wypluje nici ze swoich nadgarstkowych kondziolkow przednych i poleci do gory.
A wczoraj spac nie moglem i siedzialem w necie ogladajac przerozne filmiki na youtube ze szczegolnym upodobaniem Rebeki Black... fucking friday :)

No comments: