30/06/2011
Cargo
Czas wydaje sie zasuwać w dużo większym tempie niż kiedyś. Juz prawie weekend a wydawałoby się, że dopiero co był poprzedni. Pogoda dopisywala i wybraliśmy sie z Asią, Markiem i ich siostrzeńcem Gregiem nad jezioro, parę mil za miastem. Graliśmy w kości, opalalismy sie trochę i generalnie relaksowaliśmy się. Po południu zrobiliśmy u nich BBQ i dalej graliśmy w kości aż się zrobiło ciemno.
Następnego dnia był dzień skwarny, kiedy kompletnie nic sie nie chciało robić. Graliśmy w Wormsy na PS3;) otrzymałem też list z zaproszeniem na rozmowę w sprawie promocji, jutro rano mam prezentację, a już za tydzień mam kolejne z serii szkolenie menedżerskie.
No i w końcu musimy z Jarciem zacząć planować wakacje we wrześniu, zastanawiamy się czy nie będzie to przegięciowe znów jechać w to samo miejsce? W sumie na narty zawsze praktycznie ta sama okolica i jak do tej pory nam się nie znudziła, więc czemuż nie Dominikama po raz drugi? Żyje się ponoć tylko raz, a nawet jeśli istnieje reinkarnacja, to w dobie odkryć innych planet poza układem słonecznym niea gwarancji, ze się zreinkarnuje akurat na Ziemi.
Postanowiliśmy z Jarciem, że będziemy sobie od czasu do czasu wychodzili na randki. Muszę poszukać zatem jakiejś miłej restauracji w mieście i zaprosić Moje Kochanie na kolację. Nie ważne, że mamy wspólnotę majątkową i w zasadzie to się razem zaprosimy hehe myśleliśmy ostatnio też trochę poważniej nad zawarciem związku partnerskiego. Wiem, że w Polsce teraz toczą się boje na ten temat. My w zasadzie od czasu kwalifikowania się jako stali rezydenci (czyli od paru dobrych lat) mieliśmy możliwość zawarcia takiego związku, ale nie zdecydowaliśmy się jeszcze do tej pory. Prawdopodobnie dlatego, iż tutaj konkubinat jest rozpoznawalny jako życie jak małżeństwo w świetle dochodzeń prawnych. Projekt polskiej ustawy jest mi znany, ale wciąż nie mogę go zaakceptować, gdyż jeśli się z Jarciem hajtniemy i któregoś dnia wrócimy do Polski, to nasz związek z UK będzie mieć inny status niż związek w Polsce, a prawdopodobnie byśmy musieli załatwić całą masę papierzysk w PL. Więc w chuj z taką ustawą- ma być normalna i zrównująca prawa osób wszelkiej orientacji. Niemniej jednak projekt jest dobrym podłożem do prawdziwej ustawy o związkach partnerskich.
21/06/2011
Banofee Flavour Whip
I znów nowy tydzień. Od dziś oficjalnie wracam do Norwich do pracy na następne 6 miesięcy. Oficjalnie też powinienem mieć dziś początek 3 dniowego urlopu, ale jak to bywa w pracy nie zawsze się udaje iść z takimi planami. Z szefową oddziału w Suffolk pojechaliśmy dzisiaj na kolejną serię rozmów o pracę. Cztery osoby kandydowały do pracy w naszej firmie i trzem osobom zaproponowaliśmy pracę w formie 'bank staff'. Lubię przeprowadzać rozmowy rekrutacyjne z ludźmi. Człowiek się czasami nasłucha złych rzeczy o innych podobnych firmach i od razu się mu robi lepiej. W poprzedni czwartek złożyłem podanie o wyższe stanowisko w firmie. Wciąż czekam na odpowiedź czy się zakwalifikowałem czy nie. Mam nadzieję, że tak i że w ciągu najbliższych paru tygodni podejmę pracę na wyższym stanowisku kierowniczym. Pozycja co prawda jest tylko na 6 miesięcy, ale jak dla mnie liczy się doświadczenie. Dodatkowo wywalczyłem, żebym prowadził szkolenia dla pracowników na temat podawania i przechowywania leków, więc zakres moich obowiązków trochę się poszerzy. Szefowa z Suffolk zapytała się mnie czy nie rozważylibyśmy z Jarkiem przeprowadzaki w okolice Ipswich jeśli jej odział zacząłby się rozwijać i potrzebowałaby ludzi do pomocy w poszerzaniu biznesu. Mieliśmy z Jarciem na ten temat krótką rozmowę w czasie gdy miał przerwę w pracy i postanowiliśmy monitorować sytuację. Jarcio był dziś na zakupach i kupił całą masę czereśni! W domu może nie być pieczywa, cukru, ale świeże i słodkie czereśnie muszą być. Boszz jak jak kocham mojego Jarcia i jego upodobania :) Dziś z Megi wybrali się na 'małe' zakupy - wylądowali w M&S - czereśnie, zielony świeży groszek i moja ulubiona galaretka z owocami w środku.
19/06/2011
Cooter County
Dla tych co jeszcze nie slyszeli o Cooter County:
http://www.youtube.com/watch?v=qSB-5Nnw9rU&feature=share
W tym tygodniu troche czasu spedzilismy z dzieciakami. Najpierw wybralismy sie do naszego klubu pograc troche w tenisa. Jarek akurat gral jakis mecz z jakims kolega z silowni, wiec sobie usiedlismy w trojke na widowni i ogladalismy przez chwile jak graja. Michal i Emmy nie mogli oderwac wzroku od pileczki, klasycznie ruszali glowa z lewa na prawo i siedzieli cichutko, w zupelnie do nich nie podobny sposob. Pomyslalem, ze jak Megi bedzie chciala ich uspokoic, to wystarczy, ze wlaczy Wimbledon w TV i ma spokoj na pare godzin :)
Potem sobie pogralismy troche i na koniec tradycyjnie poszlismy sobie na basen. Dzieci chcialy, zeby pan ratownik co ma dostep do szkrzyni z zabawkami dal im 'lampa-pilka', czyli pilke, ktora w srodku ma diody LED, ktore sie swieca roznymi kolorami przy uderzeniu.Oczywiscie byly niesmiale i to wujek Adam musial prosic o pilke. Potem bylo male szalenstwo bo pilka byla tylko jedna. Jako, ze czulem sie niezbyt dobrze po ostatniej wizycie Asi, Marka, Cela i Neila, gdyz siedzialem przy otwartym oknie i gardlo mnie troche bolalo, to postanowilem sie wygrzac troche w hot-tubie, w czasie gdy Jarek z dzieciakami trenowali plywanie na basenie. Idzie im na prawde dobrze, a Michal probuje powoli nurkowania pod woda (Emmy z reszta tez na swoj sposob, bo ona musi tak jak on i juz).
Po plywaniu spotkalismy sie z Meggi, bo wpadla na chwile na smoothie i kawe. Posiedzielismy, pogadalismy i poplotkowalismy.
We wtorek z rana mialem telefon od Marka, ze Asia sie strasznie zle czuje i ze chyba beda musieli z nia jechac do szpitala na A&E, gdyz ma potworne bole brzucha i goraczke. Polprzytomny wytlumaczylem mu jak dojechac do szpitala i kazalem informowac co i jak. Wieczorem sie dowiedzialem, ze Asia zostaje na noc na obserwacje.
We srode postanowlismy wybrac sie z dziecmi do cyrku! Przyjechal do nas Holenderski Cyrk a Megi znalazla w pralni kuponu rabatowe na 50%. Przyjechala do nas samochodem, przepakowalismy siedziska i zeby zmniejszyc carbon footprint pojechalismy naszym samochodem. Doslownie na 3 minuty przed dojazdem do cyrku Jarek sie zapytal o kupony. I przez cale zamieszanie z przesiadka do samochodu okazalo sie, ze Megi ich zapomniala! A w planach jeszcze mielismy skoczyc do Asi do szpitala zawiesc jej swieze malinki. Postanowlismy sie zapytac w kasie co teraz, mila pani Polka odpowiedziala, ze sory ale ona musi widziec kupony. Juz mielismy wracac do domu, gdy spotkalismy Mel - kumpele, ktora kiedys z nami pracowala, okazalo sie, ze miala pare ekstra kuponow:) Przedstawienie trwalo 2 godziny. Byl jak na kazdy cyrk przystalo - klaun co zabawial widownie w czasie gdy nastepowala zmiana na scenie, lub gdy cos tam musieli zainstalowac. Byli akrobaci, pan i pani co robili wielkie banki mydlane, para tanczaca na linie, rodzinka na rowerach, trapezisci co skakali i sie lapali w locie, zonlerzysta i jeszcze pare innych cyrkowych sztuczek. Dzieciom szczegolnie sie podobalo jak w pewnym momencie tuz przed przerwa wszyscy wystepujacy wyszli na scene poprzebierani za postaci z bajek - myszk Miki, Spiderman itd. Emmy nie mogla uwierzyc, ze myszka Miki jest taka wielka a Michal nie mogl oderwac wzroku od Spidermana, tylko czekal az wypluje nici ze swoich nadgarstkowych kondziolkow przednych i poleci do gory.
A wczoraj spac nie moglem i siedzialem w necie ogladajac przerozne filmiki na youtube ze szczegolnym upodobaniem Rebeki Black... fucking friday :)
http://www.youtube.com/watch?v=qSB-5Nnw9rU&feature=share
W tym tygodniu troche czasu spedzilismy z dzieciakami. Najpierw wybralismy sie do naszego klubu pograc troche w tenisa. Jarek akurat gral jakis mecz z jakims kolega z silowni, wiec sobie usiedlismy w trojke na widowni i ogladalismy przez chwile jak graja. Michal i Emmy nie mogli oderwac wzroku od pileczki, klasycznie ruszali glowa z lewa na prawo i siedzieli cichutko, w zupelnie do nich nie podobny sposob. Pomyslalem, ze jak Megi bedzie chciala ich uspokoic, to wystarczy, ze wlaczy Wimbledon w TV i ma spokoj na pare godzin :)
Potem sobie pogralismy troche i na koniec tradycyjnie poszlismy sobie na basen. Dzieci chcialy, zeby pan ratownik co ma dostep do szkrzyni z zabawkami dal im 'lampa-pilka', czyli pilke, ktora w srodku ma diody LED, ktore sie swieca roznymi kolorami przy uderzeniu.Oczywiscie byly niesmiale i to wujek Adam musial prosic o pilke. Potem bylo male szalenstwo bo pilka byla tylko jedna. Jako, ze czulem sie niezbyt dobrze po ostatniej wizycie Asi, Marka, Cela i Neila, gdyz siedzialem przy otwartym oknie i gardlo mnie troche bolalo, to postanowilem sie wygrzac troche w hot-tubie, w czasie gdy Jarek z dzieciakami trenowali plywanie na basenie. Idzie im na prawde dobrze, a Michal probuje powoli nurkowania pod woda (Emmy z reszta tez na swoj sposob, bo ona musi tak jak on i juz).
Po plywaniu spotkalismy sie z Meggi, bo wpadla na chwile na smoothie i kawe. Posiedzielismy, pogadalismy i poplotkowalismy.
We wtorek z rana mialem telefon od Marka, ze Asia sie strasznie zle czuje i ze chyba beda musieli z nia jechac do szpitala na A&E, gdyz ma potworne bole brzucha i goraczke. Polprzytomny wytlumaczylem mu jak dojechac do szpitala i kazalem informowac co i jak. Wieczorem sie dowiedzialem, ze Asia zostaje na noc na obserwacje.
We srode postanowlismy wybrac sie z dziecmi do cyrku! Przyjechal do nas Holenderski Cyrk a Megi znalazla w pralni kuponu rabatowe na 50%. Przyjechala do nas samochodem, przepakowalismy siedziska i zeby zmniejszyc carbon footprint pojechalismy naszym samochodem. Doslownie na 3 minuty przed dojazdem do cyrku Jarek sie zapytal o kupony. I przez cale zamieszanie z przesiadka do samochodu okazalo sie, ze Megi ich zapomniala! A w planach jeszcze mielismy skoczyc do Asi do szpitala zawiesc jej swieze malinki. Postanowlismy sie zapytac w kasie co teraz, mila pani Polka odpowiedziala, ze sory ale ona musi widziec kupony. Juz mielismy wracac do domu, gdy spotkalismy Mel - kumpele, ktora kiedys z nami pracowala, okazalo sie, ze miala pare ekstra kuponow:) Przedstawienie trwalo 2 godziny. Byl jak na kazdy cyrk przystalo - klaun co zabawial widownie w czasie gdy nastepowala zmiana na scenie, lub gdy cos tam musieli zainstalowac. Byli akrobaci, pan i pani co robili wielkie banki mydlane, para tanczaca na linie, rodzinka na rowerach, trapezisci co skakali i sie lapali w locie, zonlerzysta i jeszcze pare innych cyrkowych sztuczek. Dzieciom szczegolnie sie podobalo jak w pewnym momencie tuz przed przerwa wszyscy wystepujacy wyszli na scene poprzebierani za postaci z bajek - myszk Miki, Spiderman itd. Emmy nie mogla uwierzyc, ze myszka Miki jest taka wielka a Michal nie mogl oderwac wzroku od Spidermana, tylko czekal az wypluje nici ze swoich nadgarstkowych kondziolkow przednych i poleci do gory.
A wczoraj spac nie moglem i siedzialem w necie ogladajac przerozne filmiki na youtube ze szczegolnym upodobaniem Rebeki Black... fucking friday :)
12/06/2011
we are not going out
W końcu udało mi się znaleźć aplikacje ma telefon coby można było pisać bloga.
Jak słusznie dr Jot zauważył na swoim blogu teraz jest era Facebooka. Większość znajomych ma tam swój wirtualny świat i utrzymuje żywy internetowy kontakt. Jest to dobre gdy ludzie, znajomi, przyjaciele są porozrzucani po całym świecie.
Wczoraj z Jarciem postanowiliśmy położyć się spać trochę wcześniej niż zwykle i już po 10 byliśmy w łóżku. Asia i Marek postanowili wyjść out zeby wypić drinka i wczuc sie w atmosferę Norwich w którym wczoraj był koncert JLS. Oglądaliśmy jeszcze z Jarciem jeden odcinek serialu 'Not goig out' gdy dostajemy MMS ze zdjęciem Asi i Marcela z zapytaniem gdzie jestesmy. Po chwili telefon - co robicie? Może wpadniecie do nas na drinka? A my ze już gotowi do spania, jutro Jarcio do pracy a ja na on callu, więc pić nie mogę. Buzi buzi pa pa. Dwie minuty pózniej - to my wpadamy za 5 minut do was. No i przyjechali - Asia z Markiem oraz Neil i Marcel. Chłopaki byli na miescie, wyszli sobie do knajpy na kolacje, w ramach świętowania ich drugiej rocznicy zawarcia związku partnerskiego i jak wychodzili z knajpy, przypadkiem natkneli sie na Asie i Marka! Wpadli z butelka Whiskey i impreza skończyła się o 4 rano.
3 godziny pózniej odwozilem Jarcia do pracy. Czas się zwlec z łóżka i zrobić jakieś zakupy bo lodówka kompletnie pusta.
Subscribe to:
Posts (Atom)