Cudowna statystyka bloga. Jedna notka na miesiac.
Coz sie wydarzylo? Wakacje mielismy z Jarciem na nartach.
Jak zwykle przylecielismy na chwile do Polski by zapakowac rzeczy, buty, narty, kijki, zakupic ubezpieczenie i pomodlic sie z Panem Jezusem. Potem samochodwa podroz do Austrii przez Szczecin i Germanowo. Jakos tym razem zupelnie rekordowo, bo Jarek i Krzysiek prowadzili prawie bez przerwy, i dojechalismy do Altenmarkt po okolo 12stu godzinach. Apartament super cudowny. Dzien pozniej dojechali do nas Asia i Marek. Wakacje w 6 osob na alpejskich stokach. W ciagu dnia Marek sie uczyl jezdzic na nartach, a reszta szalala po stokach. Warunki wysmienite. Jarcio zakupil mi nowa kurtke i jezdzilo mi sie w niej rewelacyjnie. Jarcio mial wypozyczone narty Volkla (czy jakos tak) i smigal jak pociag na szynach raczej niz na nartach. Popoludnie i wieczory spedzalismy glownie na piciu alkoholu i grach towarzyskich - Jenga, kosci, Farkle i karty. Byly tance i striptizy.
Niestety wakacje zlecialy szybko i zostala tylko narciarska opalenizna na twarzy plus wspomnienia i troche zdjec. Czas bylo wrocic do pracy.
W koncu zdecydowalismy sie wyprowadzic i juz za pare dni skladamy z Gosia wypowiedzenie wlascicielom naszego domku. Jutro idziemy z Jarciem ogladac nowa chate, a Gosia juz za miesiac wprowadza sie do swojego domku, na ktory dostala kredyt. Pierwszego dnia po powrocie poszlismy z naszym samochodem do salonu, zeby mu zrobili servis, wymiane jakiegos paska i MOT. Dostalismy zajebiste auto zastepcze - nowe Audi S3, z ledwo napoczetym licznikiem i ... o pomaranczowym kolorze. Matko Jezusowa Pani Nasza Pocieszycielko Nasza Dziewico Nasza i costam jeszcze! Wszyscy sie na nas lampili!! Jeszcze nie zdecydowalismy jaki samochod bysmy chcieli wziac pod koniec naszego lizingu, ale takie sportowe autko ... hmm...
Wczoraj musialem jechac pare mil poza miasto do nowego miejsca w pracy. Troche sie balem, ze tak daleko i sam musze jakos trafic. Na szczescie udalo mi sie bez wiekszych problemow. W drodze powrotnej zajechalem do Tesco na zakupy i wrocilem do domu. Tylko raz mi samochod zgasl, ale dlatego, ze probowalem ruszyc z 4tego biegu... no coz... chyba juz do konca zycia bede o tym pamietac :))
Dzis tez dostalem telefon od pani z naszego lokalnego szpitala, ze z radoscia mnie powitaja jako szalonego wolontariusza na oddziale dla staruszkow i staruszek juz w nastepna srode. Cjociu! Czas marcowy nastal!! (Z trzyletnim opoznieniem :)ale w chuja tam :) nie zaluje ani jeden minuty zycia :) )