05/07/2009

Expedia vs Lloyds tsb

"I Pan dal kazdemu limit na karcie --- by strawe i napoje kupowali do swoich domostw --- lecz Czarny Pan namieszal --- i pokradl im wszystkie dane"

Ja rozumiem, ze bezpieczenstwo, kradziez tozsamosci i w ogole i w szczegole. Ale, zeby takie hocki klocki byly z kupowaniem wycieczki poprzez strone internetowa, to ja juz zakumac nie potrafie.
Po dlugich naradach postanowilismy zakupic wycieczke na Wyspy Kanaryjskie do hotelu tylko dla doroslych, zeby nie trzeba bylo ratowac dzieci w basenie jak to sie nam ostatnio zdarzylo - poszlismy sobie z Jarciem na basen i zabralismy Michala, zeby go nauczyc plywac. Michalek juz jest coraz odwazniejszy i skacze do basenu, zanurza sie pod wode na chwile, ale wciaz mial problem z plywaniem. Napompowalismy mu takie motylki na rece i dziecie zaczelo sie unosic na wodzie samo bez pomocy! Po chwili dolaczyl do tego naprzemienne ruchy rak i nog i ... zaczal sam plywac! Kiedy my sie rozkoszowalismy widokiem Umpy plywajacego sobie do 'pily' i robiacego 'jump' na basenie pojawila sie Pani Rusiejka z banda okolo 5tki dzieciakow w roznym wieku. Pani Rusiejka poszla sobie kupic wielkiego hamburgera, zeby zwiekszyc swoj i tak juz monstrualny rozmiar obwody brzucha. W tym czasie dzieciaki szalaly. Jeden chlopczyk tak w wieku Michalka wskoczyl za swoja siostra do wody i zaczal sie topic. Ja niczym dzielny Mitch z Baywach rzucielem sie ku dziecku i wyciagnalem je, gdy z wielkimi oczami pelnymi przerazenia probowalo lapac powietrze pod woda i jednoczesnie idac w dol na dno. Dziecko wyciagniete zaczelo naturalnym odruchem kaszlec a potem zbawiennie zaczelo plakac. Pani Rusiejka przybiegla z hamburgerem w dloni i jeszcze dziecku sprzedala klapsa na tylek za nie noszenie motylkow. Mogla by sie grubaska zajac dziecmi a nie wpierdalac i sie obzerac.
Aby uniknac takich niespodzianek, hotel ma byc tylko dla doroslych ze sniadaniem, klima, telewizorkiem, dostepem do netu (zeby pisac bloga ;)), podwojnym lozkiem i pieknym basenem. Blisko do plazy i blisko do centrum Maspalomas. Samolot do Las Palmas z przesiadka w Madrycie. Wszystko nam pasowalo, cena troche wieksza niz chcielismy, ale wiadomo - ceny sie zmieniaja szybko, wiec postanowilismy nie zwlekac. Wypisalem wszystkie formularze na stronie, dane karty itp itd i klikam rezerwacje. Po sekundzie informacja, ze byl problem z zarezerwowaniem lotu i ze mam sprobowac jeszcze raz. Po kolejnej probie wywalilo mi komunikat, ze jest problem z moja karta kredytowa i zebym sprobowal innej. No i tu sie pojawily schody. Z racji przezornosci spojrzalem szybko na stan swojej karty w internecie. I dziwnym trafem jakies £2000 zostalo zamrozone na mojej karcie (nie sciagniete, ale tez nie bedace dostepnymi srodkami). Zatem telefonuje do banku. Pani mi powiedziala, ze problem byl taki, iz mialem niespodziewanie duza aktywnosc na karcie i doszlo do podejrzenia, ze ktos nielegalnie uzywal mojej karty. Zatem ja zablokowali. Anulowalem transakcje i poprosilem o sciagniecie blokady, bo bede chcial kupic wycieczke. Potem musialem jeszcze dzwonic do expedia, zeby mi pieniadze zwrocili na konto. Bylem wykonczony tym wszystkim, wypilismy z Jarciem i Pawlem (naszym nowym wspolokatorem) sobie pare piwek, gdyz Jarcio wyczytal w internecie, ze piwo jest zdrowe i pomaga na wszystko, a ze my piwa i tak nie pijamy, to sobie pozwolilismy na pare butelek. Minelo pare dni, ceny wycieczki spadly i dzis postanowilem zarezerwowac hotel i samolot jeszcze raz. Zadzwonilem do banku, zeby ich poinformowac, ze bede dokonywac duzych transakcji, zeby mi karty znow nie zablokowali. Pani costam popisala i powiedziala, ze bedzie wszytsko OK. Rezerwuje i ... znow problem!! Aaaa!! Znow telefon do banku, tym razem w moim zazwyczaj milym i przyjaznym glosie brzmiala nuta niezadowolenia, od razu sie przedstawilem jako niezadowolony klient. Niezwykle szybko mnie przelaczono do dzialu defraudacji, ktory sie zajmuje tymi blokadami, zostalem przeproszony z jakies 50 razy i pan prawie wlasnym zyciem mi gwarantowal, ze sie sytuacja juz nie powtorzy. Ja zapowiedzialem, ze jesli tym razem sie nie uda, to juz nie bede miec wystarczajacych srodkow dostepnych do kupienia wycieczki i wtedy bede niezwykle wkurzony i bede koplejnowal i nie bede mily dla nikogo. Pan znow obiecywal i mowil, ze wszystko bedzie dobrze, ze nie mam sie co martwic, ale jesli nawet cos pojdzie nie tak, to mam do nich dzwonic i komplejnowac. Ja mowie, ze ja nie chce komplejnowac, ja chce moje wakacje! Oczywiscie godziny rozmowy i imiona osob z ktorymi rozmawialem skrzetnie zapisalem 'na wszelki wypadek'. Kolejna proba zarezerwowania wycieczki zakonczyla sie sukcesem! Jedziemy na wakacje!! Jupi!
Z tego calego podniecenia i w przyplywie stanowczej fali asertywnosci w moim glosie postanowilem zadzwonic do pracy i zjebac jedna moja niezdyscyplinowana pracownice, z ktora tylko sa same probelmy, bo piczka jedna kombinuje jak kon pod gore. Zjebalem milo acz asertywnie definitywnie jej mowiac, ze urlopu jej nie przyznam w okresie kiedy ktos inny bedzie na urlopie w tym samym czasie i jeszcze pare mniej lub bardziej waznych spraw. Hmm... poczulem sie od razu lepiej.