29/06/2009

Torchwood

"Blogoslawieni kompetentni, albowiem dla nich jest dwoosobowy pokoj z lazienka i telewizorem LCD w Krolestwie Niebieskim"

Zanim sie jeszcze biednemu Majkelowi zeszlo mialem dzien wkurwu maksymalnego. Wszystko zaczelo sie milo i radosnie. Dzien wolny. Postanowilismy z Jarciem sie wybrac do miasta na zakupy, gdyz trzeba bylo sie powoli przygotowac do wakacji, a i paru rzeczy zabraklo w domu po wyprowadzeniu sie Panstwa Robakow. Klapki a la japonki, do tego noze i kolejne klapki a la japonki. W drodze powrotnej wstapilismy do Thomas Cook - agencji wycieczkowej, zeby zobaczyc czy nie maja jakichs ofert wycieczek. Zobaczylismy calkiem sympatyczny rejs statkiem po Morzu Srodziemnym. 7 dni, przystepna cena i w promocji. Wlezlismy do srodka i sie zaczelismy wypytywac. Pan sie nas zapytal gdzie bysmy chcieli pojechac na wakacje. No to mowie, ze Jarcio ma niewazny paszport, wiec jestesmy ograniczeni tylko do Unii Europejskiej. Na co pan sie zdziwil i mowi, ze jak to bez paszportu? No to mowie, ze w obrebie UE mozemy sobie podrozowac na ID. Pani obok zdziwila sie takze i powiedziala, ze wycieczke moga nam dac nawet z Norwich i za £20 mniej pod warunkiem, ze kupimy bilety dzisiaj do 17. Ale oczywiscie jesli nie sprawdzimy czy mozemy wyjechac do Wloch, Hiszpanii czy Francji na podstawie tylko dowodu, a sie okaze, ze nie, to nasza strata i pieniazki pojda sobie na spacer. Super. A ja jestem klientem czy nie? Poprosilismy pania, ze jesli juz tu pracuje, to czy moglaby sprawdzic dla swoich klientow czy mozemy czy nie. Pani z nieukrywana nieprzyjemnoscia wlazla na jakas strona internetowa i czytala, ze na dowod to do krajow takich a takich, ale ona Polski tam nie widzi. To mowie, zeby Hiszpanie sprawdzila, bo w zeszlym roku bylismy w Hiszpanii na dowody. Sprawdza i widzi Rumunie, widzi Bulgarie, ale Polski nie widzi. No to sie pani zapytuje czy za zakup u niej jakas znizka ekstra bedzie. Pani juz zeszla okolo £100 w dol ale znow z warunkiem zakupu dzisiaj. Powiezielismy, ze sie zastanowimy i wrocimy jakby co. Niekompetentna jak cholera pizda. Jak sie pracuje w biurze turystycznym, to wypada wiedziec podstawowe fakty z zakresu podrozowania po swiecie, wszak UK jest w Unii Eropejskiej, jakos sie kurwa dostalismy do UK bez paszportu. Rece i napletek opadly. Pani jeszcze wczesniej sie popisala znajomoscia geografii, gdyz jak powiedzielismy, ze interesuje nas podroz tylko w obrebie UE, to pani nam zaproponowala fantasytczna wycieczke do ... Egiptu. No ja pierdole. Moze USA jest tez w Unii Europejskiej?
Oczywiscie takie dni sie nie koncza ladnie i pieknie.
W ubiegly czwartek poszedlem do mojej przychodni celem wykonania badan ku realizacji planu niemarnacji. Ucieszylem sie, ze tym razem pielegniarka miala przygotowane jakies tam proboweczki, wklula sie szybko i bezbolesnie, pobrala ze trzy probowki mojej pieknej krwi i powiedziala z usmiechem na twarzy, ze wyniki beda juz za tydzien. Ucieszylo sie serce moje.
Minelo pare dni, wracamy z zakupow i sie zastanawiamy nad opcjami wakacyjnymi. Sprawdzam poczte, ktora nadeszla i widze list z przychodni z informacja, ze bardzo przepraszaja, ale niestety cos nie wyszlo z badaniem i musza je powtorzyc i czy moglbym sie do nich zapisac na kolejna wizyte. Rece, napletek i przegroda nosowa mi opadly. Trzeci raz? Trzeci raz mnie kluc? Trzeci raz mnie narazac na infekcje, wprowadzac cialo obce do moich zyl? Pogrzalo ich. Zadzwonilem, zeby sie dowiedziec CO sie stalo, ze musza to zrobic jeszcze raz. Pani mi powiedziala, ze niestety ale probowki zostaly zle opisane. Od razu zazadalem nazwiska kogos do kogo moge zlozyc zazalenie. Dzis pismo sie wydrukuje i zostanie wyslane, bo to juz przechodzi ludzkie pojecie.
W miedzyczasie otrzymalem aplikacje do NHS. Co prawda praca wolontaryjna i kasy z tego nie bedzie, ale za to w szpitalu, za to bez marnacji, za to w przyszlosci rokujaco jako referencje z NHSu i cieszaca mnie niezmiernie. Aplikacja wyslana, oczekuje na rozmowe. Pani ze szpitala zapowiedziala, ze niestety proces rekrutacji jest dosyc dlugi, bo musza robic CRB, bo musza robic badania (te same co mialem robic w przychodni) i jakies szkolenia. Jak dla mnie cudownie.

26/06/2009

Kuniec

Król popu zmarł.

16/06/2009

Accident Exchange

'Kto bez ubezpiecznenia --- niech pierwszy rzuci kamieniem --- rzekl Pan stojac obok prawnika'

Panstwo Bugsy sie szybko spakowali. Pozostalo tylko pare ichnich rzeczy i juz za chwile ich juz nie bedzie kompletnie. Szampan z tej okazji zostal otwarty, babelki zmogly nas niesamowicie i poszlismy spac do lozka przed 10! Nastepnego dnia byla narada rodzinna co robimy dalej. Wybralismy opcje, ze w naszym Drajtonowym domku zostajemy, ale tylko na pare miesiecy. W tym czasie szukamy mieszkania duzego, zeby sie wprowadzic z Ilonka, jesli przez pare miesiecy nic sie nie uda znalezc, to szukamy mieszkania mniejszego tylko dla naszej trojki. Do tego czasu podolamy finansowo mieszkac sami. Potem pojawil sie nam wspolokator do zamieszkania - Pawel, wiec od konca miesiaca wracamy do czteroosobowego sklady domku, tym razem z mezczyzna, ktory zna sie na sztuczkach fizjoterapeutycznych i juz dziewczeta zapowiedzialy kolejke na masaz. Pawel wydaje sie dosyc konkretny, zona z dzieckiem w Polsce, a on spedza wiecej czasu w pracy, badz urpawiajac swoje szalone sporty typu judo, niz w domu. Co nas cieszy. Pracuje na zmiany, czesto nie ma go na noc, wiec jak dla nas jeszcze lepiej. Bedzie mieszkac na krzywy ryj, ale i jemu i nam to zupelnie odpowiada.
Pani Bugsowa zostawila nam pozegnalny liscik:
'Drodzy Domownicy! Nie spotkamy sie tak szybko. W zwiazku z tym dziekuje Wam za wspolnie spedzone 2 lata i zycze wszystkiego dobrego, zwlaszcza w realizacji planow zyciowych :))) Sciskam - Bugsowa'
A na dole dopisane przez Jarcia - ktory jest ostatnio w cudownym nastroju w zwiazku z exodusem Robaczanym - 'A moje ukochane buciki zostawiam Gosi w prezencie :))) PS Moje plany zrealizowalam mam meza, ktory mnie utrzymuje!'
Moj komentarz (mentalny): i chuj ci w oko suko.
Oczywiscie dzis sie dowiedzielismy (Norwich jest male a pedaly maja swoje wtyki wszedzie), ze chuje znow zaczeli grac role wielce poszkodowanych przez los, zycie i ludzi. Oczywiscie okazalismy sie byc banda kutasow i pizd, co im tylko zatruwali zycie i zjedlismy im starsznie duzo nerwow i w ogole i w szczegole. Jak ich poznalismy bylo dokladnie tak samo na temat ich poprzednich wspolokatorow, wiec widzimy, ze sie historia powtarza. Niektorzy musza zyc jako ofiary inaczej nie potrafia funkcjonowac.
Dzis mi sie snilo, ze zostalem zlapany przez jakichs ludzi, ktorzy mnie torturowali, polamali mi nos, rozwalili twarz, zwiazali rece i potem puscili mnie nagiego, pokrytego krwia i skrzepami na jakies wielkie schody. Z szalonym smiechem odliczali do 10 i kazali uciekac. Bieglem do gory, w miedzyczasie rozwiazalem rece, poslizgiwalem sie o wlasna krew na stopach i wszystko mnie potwornie bolalo (zlamany nos, polamane zeby i pocieta skora bola jak cholera). Schody sie skonczyly drzwiami, ktore byly zamkniete na czterysta spustow. Z boku sciany byl jednak zsyp na smeci do ktorego wszedlem. Zaczalem sie zeslizgiwac w dol w nadziei, ze uda mi sie uciec. Na samym dole jednak czekali juz na mnie ci ludzie, jakby wiedzieli, ze wleze do zsypu. Wyciagneli mnie za wlosy i odcieli glowe. Przestalo bolec. Obudzilem sie.

13/06/2009

BREAKING NEWS


'I trzecia plaga zalala Norwich --- a byly to robaki --- gryzace, smierdzace i niemile oku Pana'

Poszukiwania mieszkania trwaja dalej. Oczywiscie nic nie mozemy znalezc, co by pasowalo do naszych wymagan. Mieszkanie, ktore ogladalismy wczoraj w malowniczej wiosce pod Norwich okazalo sie stechla rudera. Smierdzialo zgnilymi dywanami w lazienkach, ogolnie bylo wszystko zasyfione, kuchnia w stanie nie do opisania, pokoje obrzydliwe, ciemno, brudno i fuj. Cena w ogole nieadekwatna do zawartosci.
Dzis widzielismy kolejne mieszkanie - minusem byly: cena, lokalizacja, syf w mieszkaniu i przewidywane wysokie koszty ogrzewania.
Gosia zadzwonila do mnie okolo 4pm, ze miala telefon od naszej landlordki (Pat) z zapytaniem czy sie wyprowadzamy. Gosi szczeka opadla i przy tym usiadla sobie, zeby wysluchac reszty. Otoz Pat dowiedziala sie z jakiejs agencji (a jako landlordzi maja wtyki tu i tam), ze ktos od nas robil credit check na nowe mieszkanie. Sek w tym, ze to nikt z nas. Potem Pat powiedziala, ze to pan Bugsowy! Gosia oczywiscie powiedziala, ze nic jej na ten temat nie wiadomo i ze owszem poszukujemy czegos innego, ale oczywiscie bysmy im dali znac duzo wczesniej. Prosze oto przyklad efektywnej komunikacji z wspolokatorami pokroju Robaki - dowiadujesz sie o dosyc waznych sprawach od osob trzecich.
Gosia miala mnie dzis odebrac z pracy i wlasnie kiedy wychodzila zaczepila ja pani Bugsowa, gdyz miala jej cos waznego do powiedzenia, ale dzis nie widziala ani Gosi ani nas. Bugsowa oznajmila, ze dzis podpisali umowe o wynajem mieszkania i ze sie w przeciagu miesiaca wyprowadzaja. Gosia na to, ze dowiedziala sie wlasnie o tym od kogos zupelnie innego. Bugsowa sie zrobila czerwona na ryjku i miala zaklopotana mine. Jak wrocilismy do domu Bugsy powiedzialy nam, ze znalazly sobie mieszkanie i sie przeprowadzaja, ze bedzie im blizej do pracy (pana Bugsowego) i ze w ogole i w szczegole i wypierdalaja! Cudnie i fantastycznie! Teraz musimy zrobic narade bojowa i postanowic co robimy dalej. Czy szukamy mieszkania dla siebie z Gosia, czy podejmujemy zmagania poszukiwania dalej mieszkania z Ilonka, czy moze dokooptujemy sobie kolejnego frika na pokoj? Ja powiem tylko jedno - nie znosze sie przeprowadzac!
Z Bugsami ustalilismy plan dzialania, zeby ich wyprowadzka przebiegla sprawnie i zeby wszystko sie odbylo z litera prawa.
Mozliwe, ze juz za miesiac tag - bugsy, pojawi sie ostatni raz na blogu...

06/06/2009

Maki

'Jam jest strawa dla duszy --- jam jest strawa dla ciala --- z ryzem mnie wpierdalaj'

Wpadlismy na fantastyczny pomysl zeby zrobic sushi/maki domowym sposobem. Zakupilismy glony, ryz do sushi, dzindzer kiszony, wasabi, ogorka, papryki i duuuzo roznego miesiwa - ryby, raki, kraby i krewetki, do tego pasta jajeczna, sos sojowy, ocet ryzowy i mate do zawijania. Najpierw pobieralismy nauki za pomoca youtube, przygotowalismy wszystkie skladniki i zabralismy sie za produkcje. Ilonka zawijala, Jarcio zawijal i ja zawijalem. Raz nawet zrobilismy odwrocone maki (z ryzem na wierzchu pozypanym ziarnem sezamowym). Gosia wrocila z pracy i tez zawinela. Jarcio z Ilonka przygotowali nigri z resztki ryzu i ryby. Potem caly wieczor mielismy niezla uczte. Wyszlo nam ponad 30 maki roznych wielkosci i nadzien, a do tego pare nigri. Koszt takiej imprezy byl o wiele mniejszy niz w japonskiej restauracji, ale za to jaka zabawa. Zrobilismy filmik i bedzie za jakis czas na youtube, ale dopiero po edycji (max 10min na youtube).
Tydzien temu pojechalismy do malowniczej wioski Mulbarton (jakies 5 mil za Norwich) celem obejrzenia mieszkania do wynajecia. Mieszkanie przednie i spelniajace nasze wymagania - nowe, pojedyncze kurki, 3 lazienki, 4 sypialnie, duzy ogrod, cisza za oknem, podwojny garaz, bardzo przystepne cena. Minusem byla odleglosc od miejsca pracy, gdyz w moim wypadku musialem sie liczyc z opcja jezdzenia autobusem. Zanim zdam prawo jazdy pewnie jeszcze troche wody w Wisle uplynie. Po obejrzeniu mieszkania, na parkingu, stalismy sobie chwile w czworke i dyskutowalismy o mieszkaniu. Ja wyrazilem, ze jak dla mnie to odleglosc jest problemem, ktory trzeba by bylo jakos zalatwic. Gosia powiedziala, iz jej kolega z pracy, ktory wlasnie mieszka w Mulbarton, w ramach dnia ekologicznego postanowil przyjsc na piechote do pracy, nie bylo to dlugo, bo szedl jakies 3 godziny! I juz mielismy wizje, iz ja bede wstawac o 1 w nocy, by zjesc sniadanie, kawe i zbierac sie powoli do pracy na 7:30 am.
Dzien pozniej mielismy zaplanowany piknik ze znajomymi. Tu tylko wspomne, ze pare dni wczesniej byla tez piekna pogoda i Ilonka powiedziala, ze znajomi z Holt robia grilla w Wells-Next-The-Sea. Przygotowalismy strawe, mieso i pojechalismy. Po drodze sie okazalo, ze nie mozemy sie dodzwonic do nich i w sumie nie wiemy gdzie oni beda grilowac, a w taka pogode WNTS jest kompletnie zalane tysiacem ludzi. Oczywiscie nie udalo nam sie pogrilowac tego dnia, ale za to pojedzilismy sobie po wybrzezu.
Wracajac do pikniku - po porazce grilowej postanowilismy zorganizowac cos u nas. Zaprosilismy znajomych z dziecmi, wybralismy sie do pobliskiego parku (doslownie 10 minut piechota) i spedzilismy tam fantastyczny dzien. Slonce grzalo, wiatr byl umiarkowany, ludzie okazali sie byc bardzo wyluzowani, gralismy we frizbi, pilke i tenisa. Nikt sie nie zgubil i my mielismy zasieg. Po pikniku wiekszosc sie wybrala jeszcze do nas na kawe i cos slodkiego. Tu dowiedzielismy sie, ze panstwo Bugsowi jakis czas temu kupowali w aptece produkty przeciw malym zwierzatkom zyjacym na glowie badz lonie. Podjelismy decyzje, ze sie przeprowadzamy do Mulbarton.
Dwa dni pozniej okazalo sie, ze wlasciciel mieszkania postanowil sciagnac je z rynku i sam w nim zamieszkac. Back to square no 1...